I pisałem wczoraj . . . Ale muszę jeszcze dwa słowa poświęcić temu tematowi, bo . . .
I. Nasze straty.
Jeden z dzwoniących Kolegów informuje, że ich SKP poniosła straty finansowe, gdyż klientów musieli odesłać z kwitkiem z uwagi na to, że od rana nie udało się zainstalować oprogramowania pod nowe rozporządzenie „1675” nijakiej Bieńkowskiej.
Uważam, że te straty powinny pokryć firmy dostarczające nam oprogramowanie, bo co do zasady musi ono być zgodne z prawem. A tego, w bardzo wielu wypadkach, nie zrobili na czas. Mało tego, bo teraz usiłują ten swój obowiązek przerzucić na nasze środowisko twierdząc, że musimy posiadać jakieś minimum wiedzy informatycznej (sic!). Jeśli mamy ich zastępować w pracy, to może oni zrewanżują się tym samym i nas zastąpią na ścieżce?
Jeśli przyjąć, że tak ma być, jak chcą tego informatycy z SKP-Pro, Norcom-u, Dekry, Tuv-polu, Patronatu, itp., itd., et’cetera, to zapytajmy ich, dlaczego informatyka, jako odrębny przedmiot nie jest wymagana na kursach dla kandydatów do naszego zawodu? Dlaczego takich treści stricte informatycznych nie ma na egzaminach w TDT?
Więc przypomnijmy, jak to powinno wyglądać: ich psim obowiązkiem było przysłanie nam – z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem! – na każdą SKP w Polsce dyskietkę z pismem przewodnim, zawierającym instrukcję obsługi programu aktualizującego.
I w pełni zgadzam się z dzwoniącym do mnie Kolegą, który zdroworozsądkowo mówi, że te wszystkie zmiany wynikające z tego rozporządzenia „1675” można było zmieścić „w uwagach”, czyli bez potrzeby instalowania nowych wersji naszych programów. To rozwiązanie naszego Kolegi jest tak oczywiste, że aż ciśnie się na usta: więc po co te wszystkie koszty i straty na naszych SKP, po co te nasze nerwy!
A jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wypada zgodzić się z naszym Kolegą, że prawdopodobnie o pieniądze. Za tak „rozdmuchany” projekt tego rozporządzenia (z konieczną wersją elektroniczną?) ktoś musiał wziąć pieniądze, a ktoś inny musiał zapłacić z naszych podatków.
II. Sprzedajni politycy i urzędnicy.
Na naszych oczach zmienia się pojęcie i postrzeganie demokracji. To już nie jest władza ludu sprawowana za pośrednictwem demokratycznie wybranych przedstawicieli. Owszem, to my wybieramy tych swoich przedstawicieli, ale oni potem zaprzedają się i służą już nie tym, którzy ich wybrali. Służą nie tym, którzy im płacą miesięczne wynagrodzenie z podatków.
Służą tylko tym, którzy do tego coś im wręczają, zaoferują coś jeszcze atrakcyjniejszego, coś ekstra (zegarki, obiadki, wczasy, zapowiedź pracy po zakończeniu kariery urzędniczej lub politycznej), czyli różnym lobbystom.
W ten sposób w ministerstwach rządzą już przedstawiciele koncernów, a polityczne decyzje podejmowane są w celu zaspokojenia potrzeb firm, a nie w celu zaspokojenia potrzeb obywateli danego kraju, czyli nas-podatników.
Niedawno, w programie telewizyjnym jeden z profesorów PAN[1] powiedział, że nasz biznes panoszy się po Kraju i rozpycha łokciami – nie dając nic w zamian!
Łatwa, bo potokowa produkcja taśmowa, wymyślona jeszcze przez Forda (ile to już lat powiela się ten sam schemat?). Zamiast jakiejkolwiek innowacyjności, zamiast odrobiny wysiłku intelektualnego mamy proste schematy świadczenia usług i prostackie oraz prymitywne wykorzystywanie ludzi (patrz np. umowy śmieciowe na SKP w Olsztynie, w Głupc-zycach, itd., itp., et’cetera).
A tymi wykorzystywanymi, popychanymi i spychanymi jesteśmy my wszyscy pozostali obywatele, których nie stać na przekupywanie urzędników, choć w swej masie utrzymujemy ich z naszych podatków.
Zdaniem nijakiej Bieńkowskiej, Polska pogrąży się w kompletnym chaosie, gdy natychmiast nie przystąpimy do:
– spisywania liczników w pojazdach,
– wpisywania kraju ostatniej rejestracji,
– wydawania zaświadczeń z każdego BT,
– określania kategorii pojazdu.
Ale jak pamiętam, część tych postulatów przewija się w ustach PNP[2] od lat około dwóch, a w tym czasie pozytywnie rośnie ilość coraz młodszych pojazdów rejestrowanych w naszych WK[3] . . . . . (sic!).
Więc o co tu chodzi?
Pyta i tradycyjnie już pozdrawia
Piotra dziadzia
================
P.S.
A w przypadku tzw. „pierwszego w kraju”, gdy przyjedzie do nas już z PC i wpisaną datą pierwszej rejestracji w kraju (PL), co zdarza się w większości WK, to (i pomimo tego!) wpisujemy jednak kraj poprzedniej/wcześniejszej rejestracji (więc nie ostatniej!), czyli np. Niemcy, Dania, Francja itp., itd., et’cetera.
Od początku moim zamiarem było, aby dostęp do tej strony pozostał zawsze bezpłatny. Tak, jak i dostęp do wszystkich zamieszczanych tu tekstów.
Pierwotnie strona ta miała on należeć do SDS-u, potem do OSDS-u. Ale stało się inaczej i nie czas wracać do przeszłości.
Nie planuję żadnych ograniczeń dostępu ani żadnych opłat. Ale niestety, są i koszty prowadzenia tej strony. Dlatego, po 7-miu latach pisania, jeśli chcielibyście nas/mnie wesprzeć swoją dobrowolną wpłatą dowolnej wielkości/wysokości, to będzie mi/nam bardzo miło.
Wasze wsparcie będzie jednocześnie wsparciem naszego "wolnego słowa" w branży, choć zapewne pomoże w oczekiwanym rozwoju naszej strony. A plany mamy ambitne i ciekawe.
Jeśli się zdecydujecie, to bardzo proszę o wpłatę/datek na podane poniżej konta bankowe.
Z góry dziękuję za Wasze życzliwe wsparcie!
R. Błażej Kowalski
vel dziadek Piotra ("dP")
R. Błażej Kowalski,
Nazwa banku: PKO BP,
Tytuł wpłaty: na rozwój Informatora,
Nr konta 24 1020 3017 0000 2802 0073 3170
Redakcja
Tytuł
„Informator insp. UDS-a”
Adres siedziby redakcji
64-920 Piła, ul. Wenedów 7/15
Redaktor naczelny
Romuald Błażej Kowalski, ur. 27.01.1952 r. Wolsztyn; PESEL 52012713096, obywatelstwo Polska; zam. ul. Wenedów 7/15, 64-920 Piła
Wydawca
Romuald Błażej Kowalski, zam. ul. Wenedów 7/15, 64-920 Piła
Używamy plików cookies w celu optymalizacji naszej witryny i naszych serwisów.
Funkcjonalne
Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Preferencje
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Statystyka
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.
sty 3 2014
W SPRAWIE BIEŃKOWSKIEJ
W sprawie Bieńkowskiej to i owo,
trochę osobiście, a trochę branżowo.
Pisałem już 31 grudnia o nowym osiągnięciu nijakiej Bieńkowskiej http://www.diagnostasamochodowy.pl/2013/swiateczne-czytanie/
I pisałem wczoraj . . . Ale muszę jeszcze dwa słowa poświęcić temu tematowi, bo . . .
I. Nasze straty.
Jeden z dzwoniących Kolegów informuje, że ich SKP poniosła straty finansowe, gdyż klientów musieli odesłać z kwitkiem z uwagi na to, że od rana nie udało się zainstalować oprogramowania pod nowe rozporządzenie „1675” nijakiej Bieńkowskiej.
Uważam, że te straty powinny pokryć firmy dostarczające nam oprogramowanie, bo co do zasady musi ono być zgodne z prawem. A tego, w bardzo wielu wypadkach, nie zrobili na czas. Mało tego, bo teraz usiłują ten swój obowiązek przerzucić na nasze środowisko twierdząc, że musimy posiadać jakieś minimum wiedzy informatycznej (sic!). Jeśli mamy ich zastępować w pracy, to może oni zrewanżują się tym samym i nas zastąpią na ścieżce?
Jeśli przyjąć, że tak ma być, jak chcą tego informatycy z SKP-Pro, Norcom-u, Dekry, Tuv-polu, Patronatu, itp., itd., et’cetera, to zapytajmy ich, dlaczego informatyka, jako odrębny przedmiot nie jest wymagana na kursach dla kandydatów do naszego zawodu? Dlaczego takich treści stricte informatycznych nie ma na egzaminach w TDT?
Więc przypomnijmy, jak to powinno wyglądać: ich psim obowiązkiem było przysłanie nam – z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem! – na każdą SKP w Polsce dyskietkę z pismem przewodnim, zawierającym instrukcję obsługi programu aktualizującego.
I w pełni zgadzam się z dzwoniącym do mnie Kolegą, który zdroworozsądkowo mówi, że te wszystkie zmiany wynikające z tego rozporządzenia „1675” można było zmieścić „w uwagach”, czyli bez potrzeby instalowania nowych wersji naszych programów. To rozwiązanie naszego Kolegi jest tak oczywiste, że aż ciśnie się na usta: więc po co te wszystkie koszty i straty na naszych SKP, po co te nasze nerwy!
A jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wypada zgodzić się z naszym Kolegą, że prawdopodobnie o pieniądze. Za tak „rozdmuchany” projekt tego rozporządzenia (z konieczną wersją elektroniczną?) ktoś musiał wziąć pieniądze, a ktoś inny musiał zapłacić z naszych podatków.
II. Sprzedajni politycy i urzędnicy.
Na naszych oczach zmienia się pojęcie i postrzeganie demokracji. To już nie jest władza ludu sprawowana za pośrednictwem demokratycznie wybranych przedstawicieli. Owszem, to my wybieramy tych swoich przedstawicieli, ale oni potem zaprzedają się i służą już nie tym, którzy ich wybrali. Służą nie tym, którzy im płacą miesięczne wynagrodzenie z podatków.
Służą tylko tym, którzy do tego coś im wręczają, zaoferują coś jeszcze atrakcyjniejszego, coś ekstra (zegarki, obiadki, wczasy, zapowiedź pracy po zakończeniu kariery urzędniczej lub politycznej), czyli różnym lobbystom.
W ten sposób w ministerstwach rządzą już przedstawiciele koncernów, a polityczne decyzje podejmowane są w celu zaspokojenia potrzeb firm, a nie w celu zaspokojenia potrzeb obywateli danego kraju, czyli nas-podatników.
Niedawno, w programie telewizyjnym jeden z profesorów PAN[1] powiedział, że nasz biznes panoszy się po Kraju i rozpycha łokciami – nie dając nic w zamian!
Łatwa, bo potokowa produkcja taśmowa, wymyślona jeszcze przez Forda (ile to już lat powiela się ten sam schemat?). Zamiast jakiejkolwiek innowacyjności, zamiast odrobiny wysiłku intelektualnego mamy proste schematy świadczenia usług i prostackie oraz prymitywne wykorzystywanie ludzi (patrz np. umowy śmieciowe na SKP w Olsztynie, w Głupc-zycach, itd., itp., et’cetera).
A tymi wykorzystywanymi, popychanymi i spychanymi jesteśmy my wszyscy pozostali obywatele, których nie stać na przekupywanie urzędników, choć w swej masie utrzymujemy ich z naszych podatków.
Zdaniem nijakiej Bieńkowskiej, Polska pogrąży się w kompletnym chaosie, gdy natychmiast nie przystąpimy do:
– spisywania liczników w pojazdach,
– wpisywania kraju ostatniej rejestracji,
– wydawania zaświadczeń z każdego BT,
– określania kategorii pojazdu.
Ale jak pamiętam, część tych postulatów przewija się w ustach PNP[2] od lat około dwóch, a w tym czasie pozytywnie rośnie ilość coraz młodszych pojazdów rejestrowanych w naszych WK[3] . . . . . (sic!).
Więc o co tu chodzi?
Pyta i tradycyjnie już pozdrawia
Piotra dziadzia
================
P.S.
A w przypadku tzw. „pierwszego w kraju”, gdy przyjedzie do nas już z PC i wpisaną datą pierwszej rejestracji w kraju (PL), co zdarza się w większości WK, to (i pomimo tego!) wpisujemy jednak kraj poprzedniej/wcześniejszej rejestracji (więc nie ostatniej!), czyli np. Niemcy, Dania, Francja itp., itd., et’cetera.
[1] PAN, to Polska Akademia Nauk.
[2] PNP, to lobby producentów nowych pojazdów.
[3] WK, to Wydział Komunikacji.
By dP • Różne sprawy, nie zdiagnozujesz bez kawy • Tags: decyzje urzędnicze, diagnosta samochodowy, konsultacje Ministerstwa Transportu, Minister Bieńkowska, Prawo o Ruchu Drogowym (PoRD)