sty 11 2025
INFOR W 2012 ROKU O NASZEJ PRACY, CZYLI ZADYMIENIE NA TAPECIE
Badanie zadymienia silników diesla – dlaczego prawie nikt się go nie podejmuje?
19 grudnia 2012, 13:23
Kamil Fraszkiewicz
Kłęby czarnego dymu wydobywające się z układu wydechowego to znak, że silnik wymaga naprawy. Niestety diagności nie chcą podejmować się kontroli ich stanu.
Widok auta, z którego wydechu wydobywają się kłęby czarnego dymu odruchowa zachęca do powiadomienia Policji.
Nie dość, że pojazd w takim stanie zatruwa powietrze, to na dodatek budzi poważne wątpliwości co do stanu technicznego pozostałych jego elementów. Dlaczego tak dużo aut z silnikiem diesla ma podbijane dowody rejestracyjne pomimo, że stan ich jednostek napędowych jest fatalny?
Zapewne większość z was miała niemiłą okazję poczuć jak pracuje samochód z mocno wyeksploatowanym silnikiem wysokoprężnym. Czarny dym wydobywający się z układu wydechowego takiego pojazdu to najczęściej oznaka zużytych wtryskiwaczy paliwa bądź niesprawnego filtra cząstek stałych. Okropny smród towarzyszący kłębom dymu nie dość, że wpływa negatywnie na nasz stan emocjonalny to przede wszystkim jest sygnałem, że do naszych płuc docierają rakotwórcze cząstki sadzy. Są one produktem niepełnego spalania oleju napędowego w trakcie pracy silnika.
Wydawać by się mogło, że jest tylko kwestią czasu kiedy pojazd w takim stanie zostanie skontrolowany i oddelegowany na obowiązkową naprawę. Niestety, jest bardzo mała szansa, że usterka w takim pojeździe zostanie wykryta.
Niedopracowane rozporządzenie
Jest to efekt nonszalanckiego podejścia ustawodawcy do procedury jaką muszą wykonać pracownicy Stacji Kontroli Pojazdów. Aby zbadać zadymienie spalin w silniku diesla, wg Rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 18 lipca 2008 roku w sprawie kontroli ruchu drogowego, procedura kontroli zadymienia spalin w silniku diesla wymaga co najmniej trzykrotnego wprowadzenia jednostki napędowej na maksymalne obroty na biegu jałowym. Muszą one być utrzymywane za każdym razem przez co najmniej 1,5 sekundy.
Diagnosta musi zaryzykować, jeśli chce sprawdzić auto.
Problem z wykonaniem badania zadymienia spalin ma dwoistą naturę. Z jednej strony cześć modeli posiada wbudowany ogranicznik, uniemożliwiający wkręcenie silnika pracującego na biegu neutralnym na obroty maksymalne.
Po drugie diagności nie chcą brać na siebie odpowiedzialności za ewentualne uszkodzenie jednostki napędowej, powstałe w wyniku przeprowadzonej analizy. Jest to tym bardziej ryzykowna procedura bowiem, najczęściej tyczy się mocno wyeksploatowanych silników, które już „na oko” przejawiają symptomy nadmiernego zużycia
Jeżdżą popsutym autem, bo nie stać ich na jego naprawę
Co raz więcej zużytych aut w połączeniu z brakiem odpowiednich przepisów służących ich kontroli powoduje, że błędne koło się zamyka. W rezultacie użytkownicy dróg stają się ofiarą z jednej strony niedopracowanego prawa, a z drugiej nieodpowiedzialnych osób, poruszających się autami, na których eksploatację po prostu ich nie stać. Zamiast naprawić auto bądź je zezłomować, nadal się nim poruszają zapominając, że samochód to zarówno odpowiedzialność jak i kosztowny obowiązek.
– – – – – – – –
źródło: https://moto.infor.pl/eksploatacja-auta/naped-i-skrzynia-biegow/314100,Badanie-zadymienia-silnikow-diesla-dlaczego-prawie-nikt-sie-go-nie-podejmuje.html
dP
11 stycznia 2025 @ 09:41
Cyt.: „Co raz więcej zużytych aut w połączeniu z brakiem odpowiednich przepisów służących ich kontroli powoduje, że błędne koło się zamyka. W rezultacie użytkownicy dróg stają się ofiarą z jednej strony niedopracowanego prawa...”
– ta sentencja z tego artykułu wręcz poraża.
Z tą powszechną wiedzą funkcjonujemy już tyle lat. Przykładamy rękę do trucia własnych Obywateli.
Czy z nami coś jest nie tak?
dP
Radecki
11 stycznia 2025 @ 10:25
Czy z nami jest coś nie tak?
Myślę, że jednak nie jest Nam potrzebny lekarz od głowy ale NIEZALEŻNY ideowy prokurator, który sprawdzi z jakiego powodu komuś zależy by diagności nie robili badań na emisję spalin.
Wygląda na to, że w istny mafijnie sposób stworzono system, by diagności stali się narzędziem wykorzystywanym przy ,,legalizacji,, dokonywanej pierwszą rejestracją w RP, dopuszczającą nielegalne niespełniające norm, przez to konkurencyjne cenowo pojazdy na wspólnotowy rynek UE.
Skala importu aut z USA to średnio 30 tys rocznie w ostatniej dekadzie.
Można się tylko domyślać, że w tym imporcie i łańcuchu logistycznym może uczestniczyć wyspecjalizowanych kilkanaście lub kilkadziesiąt firm słupów powiązanych z Naszymi, a zapewne i ruskimi Donami.
Być może potwierdzeniem tej tezy może być przedwczorajszy reportaż opublikowany pod tytułem Kucharze Łukaszenki ?
W końcu know how na biznes w przypadku aut z USA i traktorów z Białorusi jest identyczny.