kwi 2 2019
DWA ŻYCIA NR VIN
FELIETON: z teczki szkodowej Tomka: dwa życia. Numeru VIN.
Kolejny temat felietonu pojawił się sam. Nie szukany, wymyślany. Jeden telefon, krótka rozmowa i wyszła z tego ciekawa historia, z wątkami kryminalno – sensacyjno – religijnymi. Dosłownie. Ale po kolei.
Kilka tygodni temu zadzwonił do mnie obcy mężczyzna, który w skrócie przedstawił mi swoją historię. Zakupił samochód i w pewnym momencie w samochodzie zaczęło brakować mocy. Udał się do ASO tejże marki, ale oprócz wydruku za 150 zł z historii serwisowej, nie dostał nic. Następnie człowiek pojechał do sekcji rzeczoznawców motoryzacyjnych ( którzy tak się tytułują choć wg mnie już nie powinni ). Panowie przeprowadzili badania samochodu i stwierdzili, że pojazd ma mocno wyeksploatowany silnik. Przeprowadzili testy, próby, pomiary i wydali za jedyne 350 zł stosowną opinię, z której wynikało, że silnik wymaga gruntownego remontu. Do pozostałych elementów samochodu, nie mieli żadnych zastrzeżeń.
Następnie nabywca naszego pojazdu pojechał do mechanika z litanią usterek do usunięcia. I jakież było jego zdziwienie jak mechanik …. odmówił naprawy jego pojazdu. Przyczyna ? Zatrważająca dla właściciela auta: „Nie chcę mieć kłopotów”. Następnie mechanik przekazał numer telefonu do mnie. Umówiłem się z człowiekiem po 20 na parkingu jednego z marketów na wstępną rozmowę. Tyle tytułem wstępu.
Spotykamy się po godz. 20,00 tego samego dnia. Oglądam samochód, który został nabyty. Oglądam komplet dokumentów, które zabrał ze sobą właściciel. Zapoznałem się z opinią rzeczoznawców, wysłuchałem niekrótkiej opowieści nabywcy.
Moje wnioski były takie: Dokumentacja pojazdu budzi moje duże wątpliwości. Wtórnik karty pojazdu, brak wszystkich danych o właścicielach i zmianach. ( a wymieniony silnik w pojeździe ), faktura na montaż instalacji gazowej z 2017 roku, na kwotę 300 zł, co za instalacja?
Za co zapłacił poprzedni właściciel ? Opinia rzeczoznawców kilkustronicowa, przerost formy nad treścią. Ale niech będzie. Położyłem się na brzuchu świecąc latarką i oglądając podwozie samochodu. Podniosłem się i powiedziałem krótko: to nie jest pierwotny samochód.” Właściciel popatrzył dużymi oczyma i wyjęknął: „ O Boże co Pan mówi ? Dlaczego w serwisie i rzeczoznawcy jak go oglądali to nic mi nie powiedzieli”, osobiście chętnie poczytam Państwa tezy na ten temat w komentarzach (wątek sensacyjno – religijny).
Umówiliśmy się na wizytę następnego dnia u mnie w biurze, na podpisanie pełnomocnictw, dokładne oględziny pojazdu i ustalenie dalszych działań. Gwoli uzupełnienia. W dokumentacji pojazd pierwotnie z silnikiem V8, 4,2 litra z napędem 4×4. Nie mogę Państwu napisać marki ani modelu samochodu. Główne parametry są zachowane. Obecnie jest to 2.0, 4 cyl. Z napędem na przód. Już Państwo wiecie dlaczego po zerknięciu na podwozie wysnułem taką tezę. Nobel dla mechanika, który dokonał rzekomej przekładki w takiej konfiguracji, a drugi dla diagnosty, który potwierdził to badaniem technicznym i wydaniem stosownego zaświadczenia.
Kolejny dzień był przełomowy. Po podpisaniu dokumentów i przeprowadzeniu oględzin okazało się że…..
Pojazd został sprowadzony i wprowadzony do obrotu w Polsce w 2013 roku, jako czarne kombi z silnikiem 4.2, V8 4×4. Wyposażenie, dla wersji, alcantara, TV, kolorowa nawigacja, 2 x climatronic, i masa innych fabrycznych ujętych w specyfikacji pozycji wyposażenia. W marcu 2015 roku pojazd miał poważną szkodę z OC sprawcy. Wypłata odszkodowania 52 000 złotych. Następnie w tym samym roku tyle że w październiku, pojazd miał drugą szkodę. Wypłata 45 000 złotych i pojazd zostaje wystawiony na portalu aukcyjnym ubezpieczyciela po szkodzie całkowitej i sprzedany. Drążymy temat dalej. W 2014 roku badanie techniczne przy 62 952 km, w 2015 żadnych wpisów. Za to w 2016 mamy badanie techniczne przy 113 014 km, a w 2017 przy 102 073 km ! Tendencja spadkowa? A w 2018 już 128 288 km. Dlaczego system CEPIK tego nie wychwycił ? Dlaczego diagnosta tego nie wychwycił podczas badania w 2018 ? Pytań było więcej.
Przeprowadziliśmy oględziny zewnętrzne pojazdu. Przed nami stał srebrny sedan, bez żadnego szczególnego wyposażenia. Jak to mówią potocznie – seryjny golas. Po przeprowadzeniu badań mechanoskopijnych okazało się że z poprzedniego pojazdu została tylko niechlujnie wspawana ściana grodziowa z numerem VIN pierwotnego pojazdu. Ale jest też element optymistyczny. Srebrna nie czarna. Jest plus. Mamy wątek kryminalny.
Skontaktowaliśmy się ze sprzedającym, który używając wielu wątków religijnych ( często powtarzając o Boże w rozmowie ), zaklinał się, że o niczym nie wiedział. Sprawa jest w toku. Dwie sprawy są pewne. Pojazd ma poważna wadę prawną i nie ma prawa wrócić na drogi. Sprawa jest w trakcie. Jakie będą jej wyniki i jak się zakończy ? Piszę szczerze: nie wiem. Poinformuję Państwa w późniejszym terminie.
Dawcy numerów VIN na portalach aukcyjnych towarzystw ubezpieczeniowych są bardzo częstym zjawiskiem. Za niewielkie pieniądze można zalegalizować inny pojazd. Kto traci ? Nie muszę chyba odpowiadać.
Polska Izba Motoryzacji prowadzi cały czas intensywne działania związane z usunięciem z naszych dróg wraków pojazdów, likwidacji portali aukcyjnych towarzystw ubezpieczeniowych, gdzie poważnie uszkodzony pojazd, zamiast być poddany recyklingowi wraca z nowym życiem do obrotu. I to właśnie są te dwa życia numeru VIN. Pierwsze w fabryce gdzie zostaje przyporządkowany konkretnemu pojazdowi, a drugi jak legalizuje inny pojazd.
W kilku zdaniach opisałem Państwu kolejny przypadek z życia. Pozostaje pytanie. Dlaczego: pracownicy serwisu, Rzeczoznawcy wpisani na listę właściwego Ministra, diagności ze Stacji Kontroli Pojazdów nie poinformowali nabywcy, bądź nie zwrócili uwagi na tak poważne nieprawidłowości ? Naprawdę nie wiem. Kropla drąży skałę nie siłą, lecz często padając – Owidiusz. Jeżeli my jako społeczeństwo małymi kroplami walki nie będziemy reagować, nie zniszczymy skały licznych patologii i nieprawidłowości.
Jak wynika z informacji przekazanej Polskiej Izby Motoryzacji, z jednej z komend miejskich Policji w Polsce, w 2017 roku, jej funkcjonariusze ujawnili 5 ( pięć) przypadków pojazdów z przerobionymi numerami VIN, gdzie pojazd DAWCA zakupiony został na portalu aukcyjnym ubezpieczyciela po tzw. szkodzie całkowitej.
Moja mała prośba do Panów Diagnostów. Bądźcie czujni i reagujcie na każda nieprawidłowość. W Waszych rękach niejednokrotne jest zdrowie i życie ludzkie. A także uniknięcie wielu tragedii prywatnych. Nie bądźcie obojętni i nie „przymrużajcie oczu”.
Poniżej zdjęcia mocowania ściany grodziowej z numerem VIN w drugim jego życiu.
Życząc ostrożności podczas zakupów, z eksperckim pozdrowieniem:
Tomasz Szydlak
Ekspert Polskiej Izby Motoryzacji
Anonim
2 kwietnia 2019 @ 08:40
A ja się tylko dziwię tym ludziom, którzy nie mając zielonego pojęcia o samochodach jadą i kupują w ciemno bo szkoda im parę groszy na fachowca, który sprawdzi auto przed zakupem. I dopiero po zakupie sprawdzają szukają i cuda wychodzą. Po co robić sobie samemu kłopot i po sądach latać jak można tego uniknąć. Wiadomo jak u nas jest że oszustów nie brakuje. Dlatego jak ktoś chce przyoszczędzić parę groszy to później zapłaci to z nawiązką. No chyba że niektórzy lubią trochę adrenaliny poczuć i sami pakują się w takie bagno.
dP
3 kwietnia 2019 @ 16:07
Nic dodać, nic ująć!
Pozdrawiam
dP
Tomek - autor tekstu
3 kwietnia 2019 @ 20:45
Zgadzam się z przedmówcami co do weryfikowania zakupów przez profesjonalistów. Przezorny zawsze ubezpieczony. Ale czy nasz „niedouczony” nabywca, nie korzystający z pomocy na „minę” pośrednio nie został wpuszczony przez nieuczciwych diagnostów? Zmiany konstrukcyjne, ktoś przepuścił wymianę silnika w takiej konfiguracji jak w opisie, wpisał mniejszy przebieg aniżeli rok wcześniej, no i ściana grodziowa z numerem VIN. Odrobinę obiektywizmu proszę. Kupujący nie miałby problemu, gdyby w odpowiednim czasie „fachowcy” wycofali by ten pojazd z ruchu. Pozdrawiam przedmówców.
dP
3 kwietnia 2019 @ 21:05
Cyt.: „wpisał mniejszy przebieg aniżeli rok wcześniej”
– no cóż, ja osobiście zawsze wpisuję ten przebieg, który widzę w badanym pojeździe. I tak radzę i proszę, aby wszyscy Koledzy robili.
Bo są tu dwie kwestie:
1/ wpisanie prawdy, z ewentualna adnotacją w uwagach zaświadczenia o tym, z jakiego powodu stan licznika jest mniejszy (na podstawie np. oświadczenia klienta)
2. wpisanie do systemu takiego stanu licznika, którego domagał się użytkownik pojazdu, a który nie odpowiadał oryginalnemu – i dopiero takie postępowanie jest naganne.
Tak, jak naganne było przepuszczenie takich „zmian konstrukcyjnych” w trakcie BT. Szkoda, że nie wiemy, ile razy, gdzie i na jakiej SKP dopuszczono ten pojazd do ruchu po tych „zmianach konstrukcyjnych”.
Pozdrawiam i dziękuję W. Szan. Autorowi za bardzo ciekawy felieton oraz za ten komentarz
dP