Wyznaję zasadę, że jak ręce opadają, to . . . . – trzeba zakasać rękawy i . . . . (?)
Mam kłopot, aż mi wstyd nieco o tym pisać, bo to sprawa tak przyziemna, że aż nie dla Was. Uważni P.T. Czytelnicy zauważyli zapewne, że raz po raz iskrzy, a raz po raz dochodzi do ostrych starć w komentarzach do moich wpisów.
Przez jakiś czas czułem się odpowiedzialny za ten (brzydki) stan rzeczy, szczególnie, gdy utożsamiano mnie to z jedną, to z drugą ze stron tej dyskusji.
Ale teraz trochę mi przeszło, gdy zauważyłem, że niezależnie od tego co napiszę, to Oni i tak kłócą się nadal, poruszając tylko Im wiadome, i tylko dla nich ważne sprawy i problemy. Żyją, jakby we własnym świecie swoich własnych uprzedzeń, wzajemnych zadawnionych urazów i reszta (my, nasze UDS-owe środowisko) dla nich się nie liczy.
Mam też coraz większe przekonanie, że poza kłócącymi się, to już nikogo innego nie obchodzi przedmiot tej ich „dyskusji?” o „nie-wiadomo-co”.
Przez całe lata ich kłótni na wszystkich możliwych branżowych forach, nasi P.T. Czytelnicy zdołali sobie już dawno wyrobić swoją opinię na temat „dyskutantów”. Mam też nieodparte wrażenie, że tej dawno powziętej opinii już nikt i nic chyba nie zmieni.
Nie mnie też rozsądzać (na tym etapie), kto w tym sporze o „nie-wiadomo-co” ma rację, bo to Wy, Drodzy Czytelnicy jesteście najlepszymi obserwatorami, więc i sędziami.
Ja tylko dla porządku poinformuję, że Pan Grzegorz Krzemieniecki był uprzejmy w ostatnim okresie paru dni przysłać mi kilka e-maili ze wskazaniem, które zapisy Pana „Praktyk”-a mam usunąć. Dzwonił także do mnie w tej sprawie dwa lub trzy razy i wówczas poprosiłem o trochę czasu na zrobienie tych „porządków”. Powiedziałem to, co przed paroma dniami napisałem na tych stronach, a mianowicie: moja praca, sprawy SDS-u, życie osobiste i obowiązki domowe oraz jeszcze prowadzenie bloga zajmuje mi tyle czasu, że na nic innego nie starcza mi już czasu i sił.
A ręce mi (prawie dosłownie) opadły, gdy po „oczyszczeniu” komentarzy do jednego z moich wpisów okazało się, że kolejne moje wpisy zostały ponownie „zainfekowane”. Bo prawie cały dzień się mordowałem nad tym porządkowaniem, a tu masz, od nowa to samo pod innym i kolejnym wpisem….
To była strata mojego czasu – ewidentnie. Zamiast robić sprawy ważne i poważne, to ja bawię się w czyściciela . . . . Wydaje się, że to jest jak jakaś „Stajnia Augiasza” z tymi komentarzami.
Nie stać mnie też na zatrudnienie moderatora (-ów?).
W takich sytuacjach wyznaję zasadę, że jak ręce opadają, to trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty, żeby znaleźć inne, lepsze rozwiązanie.
W tym kontekście wydaje się słuszna rada Pana G.K., którą przysłał mi e-mailem, cyt.:
„Najprościej dla Pana jako suwerena, do czasu ustanowienia regulaminu tak jak wskazywałem na blogu, będzie zamieszczanie w stopce pod każdym artykułem następującej informacji:
Treść komentarza nie związana merytorycznie z zamieszczonym artykułem będzie usuwana w części lub całości.”
Przyznaję, że acz niechętnie, jednak będę musiał tak uczynić, nie tylko dlatego, że Pan G.K. zagroził mi sprawą sądową mając o tyle rację, że to mój blog, moja sprawa i tylko ja odpowiadam za umieszczane przez Was treści. Więc od następnego wpisu chyba już skorzystam z tej rady Pana G.K. – i za to dziękuję.
A jak ręce opadają, to trzeba zakasać rękawy i za robotę się brać. W sytuacji, gdy stanowisko jednej strony tego sporu poznałem, to wypada poznać też stanowisko drugiej strony tego sporu. Ponadto, będąc nastawiony pokojowo do świata, chciałbym znaleźć w tym wszystkim możliwy kompromis!
Bo jest to także mój interes (mój blog – moja sprawa, jak trafnie powiedział mi Pan G.K., a do tego mój stracony czas na „sprzątanie”, Wasze poczucie estetyki, itp.). Zamiast pisać o ważnych dla naszego UDS-owego środowiska sprawach, wpisy w komentarzach dotyczą prywatnego sporu dwóch Panów.
W celu naprawy tej chorej sytuacji wprosiłem się na osobistą rozmowę do Pana „Praktyk”-a, już na tę sobotę, tj. 08.09.br. (wcześnie nie mogę, praca).
Tak więc już za parę dni wsiądę w samochód i w osobistej rozmowie – mam nadzieję przy kawie – może uda się wreszcie znaleźć ten złoty środek, ten kompromis, który jest sztuką dobrego życia.
Myślę, że jakoś wytrzymacie i pozostaniecie ze mną do chwili mojego powrotu z tej dalekiej podróży (prawie inna Polska). Mam też nadzieję, że i Pan G.K. wstrzyma się do tego czasu z zakładaniem sądowych spraw przeciwko mojej skromnej osobie.
Pozostaję z nadzieją dziadek Piotra
P.S.
Informuję uprzejmie, że po już umieszczeniu powyższego wpisu (co miało miejsce w godzinach rannych), na parę minut przed godz. 16,oo zadzwonił Pan Grzegorz Krzemieniecki informując mnie, że:
On nigdy mi nie groził sprawą sądową.
Taka treść mojego wpisu nosi znamiona pomówienia Jego Osoby.
Już sam nie wiem, co o tym sądzić….
Bo, jak jest pomówienie z mojej strony, to i sprawa sądowa może być….
Więc co, to już byłaby druga sprawa sądowa przeciwko mnie?
Ale pomyślmy . . ., no tak, chyba się pomyliłem, bo wychodzi na to, że będzie tylko jedna sprawa, za pomówienie.
Bo ta wcześniejsza, gdzie miałem termin 24 godzin na usunięcie wskazanych mi komentarzy (nie zdążyłem – niestety), to sprawy sądowej jednak nie będzie!
Ale dlaczego nie . . . . – ktoś zapyta?
Bo jest bezsprzecznym faktem, który pomimo swojej starości dobrze jeszcze pamiętam, że Pan G.K. dzwonił do mnie ok. 16,oo informując, że jednak nie groził – dziękuję i przyjmuję z zadowoleniem.
Ale, gdy podzieliłem się telefonicznie tą miłą wiadomością z Kolegą, to on mi powiedział, że z faktu, że ktoś mi nie groził wcale nie wynika jeszcze, że nie będę miał za to sprawy sądowej. Bo to jedno z drugim nie ma nic wspólnego.
Już sam nie wiem, co o tym wszystkim sądzić….
Starawy jestem nieco i nie wszystko widocznie rozumiem – wybaczcie, jak możecie.
Bo, kto kocha,
ten i zawsze wybacza.
A kto nie wybacza, bo nie kocha
ten w grzeszną samotność się stacza.
I nie chodzi tu o „kochliwość” mój panie
lecz o zwyczajne ludzi kochanie. dziadek Piotra, godz. 17,3o
Od początku moim zamiarem było, aby dostęp do tej strony pozostał zawsze bezpłatny. Tak, jak i dostęp do wszystkich zamieszczanych tu tekstów.
Pierwotnie strona ta miała on należeć do SDS-u, potem do OSDS-u. Ale stało się inaczej i nie czas wracać do przeszłości.
Nie planuję żadnych ograniczeń dostępu ani żadnych opłat. Ale niestety, są i koszty prowadzenia tej strony. Dlatego, po 7-miu latach pisania, jeśli chcielibyście nas/mnie wesprzeć swoją dobrowolną wpłatą dowolnej wielkości/wysokości, to będzie mi/nam bardzo miło.
Wasze wsparcie będzie jednocześnie wsparciem naszego "wolnego słowa" w branży, choć zapewne pomoże w oczekiwanym rozwoju naszej strony. A plany mamy ambitne i ciekawe.
Jeśli się zdecydujecie, to bardzo proszę o wpłatę/datek na podane poniżej konta bankowe.
Z góry dziękuję za Wasze życzliwe wsparcie!
R. Błażej Kowalski
vel dziadek Piotra ("dP")
R. Błażej Kowalski,
Nazwa banku: PKO BP,
Tytuł wpłaty: na rozwój Informatora,
Nr konta 24 1020 3017 0000 2802 0073 3170
Redakcja
Tytuł
„Informator insp. UDS-a”
Adres siedziby redakcji
64-920 Piła, ul. Wenedów 7/15
Redaktor naczelny
Romuald Błażej Kowalski, ur. 27.01.1952 r. Wolsztyn; PESEL 52012713096, obywatelstwo Polska; zam. ul. Wenedów 7/15, 64-920 Piła
Wydawca
Romuald Błażej Kowalski, zam. ul. Wenedów 7/15, 64-920 Piła
Używamy plików cookies w celu optymalizacji naszej witryny i naszych serwisów.
Funkcjonalne
Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Preferencje
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Statystyka
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.
wrz 4 2012
ZAKASAĆ RĘKAWY . . .
Wyznaję zasadę, że jak ręce opadają, to . . . .
– trzeba zakasać rękawy i . . . . (?)
Mam kłopot, aż mi wstyd nieco o tym pisać, bo to sprawa tak przyziemna, że aż nie dla Was. Uważni P.T. Czytelnicy zauważyli zapewne, że raz po raz iskrzy, a raz po raz dochodzi do ostrych starć w komentarzach do moich wpisów.
Przez jakiś czas czułem się odpowiedzialny za ten (brzydki) stan rzeczy, szczególnie, gdy utożsamiano mnie to z jedną, to z drugą ze stron tej dyskusji.
Ale teraz trochę mi przeszło, gdy zauważyłem, że niezależnie od tego co napiszę, to Oni i tak kłócą się nadal, poruszając tylko Im wiadome, i tylko dla nich ważne sprawy i problemy. Żyją, jakby we własnym świecie swoich własnych uprzedzeń, wzajemnych zadawnionych urazów i reszta (my, nasze UDS-owe środowisko) dla nich się nie liczy.
Mam też coraz większe przekonanie, że poza kłócącymi się, to już nikogo innego nie obchodzi przedmiot tej ich „dyskusji?” o „nie-wiadomo-co”.
Przez całe lata ich kłótni na wszystkich możliwych branżowych forach, nasi P.T. Czytelnicy zdołali sobie już dawno wyrobić swoją opinię na temat „dyskutantów”. Mam też nieodparte wrażenie, że tej dawno powziętej opinii już nikt i nic chyba nie zmieni.
Nie mnie też rozsądzać (na tym etapie), kto w tym sporze o „nie-wiadomo-co” ma rację, bo to Wy, Drodzy Czytelnicy jesteście najlepszymi obserwatorami, więc i sędziami.
Ja tylko dla porządku poinformuję, że Pan Grzegorz Krzemieniecki był uprzejmy w ostatnim okresie paru dni przysłać mi kilka e-maili ze wskazaniem, które zapisy Pana „Praktyk”-a mam usunąć. Dzwonił także do mnie w tej sprawie dwa lub trzy razy i wówczas poprosiłem o trochę czasu na zrobienie tych „porządków”. Powiedziałem to, co przed paroma dniami napisałem na tych stronach, a mianowicie: moja praca, sprawy SDS-u, życie osobiste i obowiązki domowe oraz jeszcze prowadzenie bloga zajmuje mi tyle czasu, że na nic innego nie starcza mi już czasu i sił.
A ręce mi (prawie dosłownie) opadły, gdy po „oczyszczeniu” komentarzy do jednego z moich wpisów okazało się, że kolejne moje wpisy zostały ponownie „zainfekowane”. Bo prawie cały dzień się mordowałem nad tym porządkowaniem, a tu masz, od nowa to samo pod innym i kolejnym wpisem….
To była strata mojego czasu – ewidentnie. Zamiast robić sprawy ważne i poważne, to ja bawię się w czyściciela . . . . Wydaje się, że to jest jak jakaś „Stajnia Augiasza” z tymi komentarzami.
Nie stać mnie też na zatrudnienie moderatora (-ów?).
W takich sytuacjach wyznaję zasadę, że jak ręce opadają, to trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty, żeby znaleźć inne, lepsze rozwiązanie.
W tym kontekście wydaje się słuszna rada Pana G.K., którą przysłał mi e-mailem, cyt.:
„Najprościej dla Pana jako suwerena, do czasu ustanowienia regulaminu tak jak wskazywałem na blogu, będzie zamieszczanie w stopce pod każdym artykułem następującej informacji:
Treść komentarza nie związana merytorycznie z zamieszczonym artykułem będzie usuwana w części lub całości.”
Przyznaję, że acz niechętnie, jednak będę musiał tak uczynić, nie tylko dlatego, że Pan G.K. zagroził mi sprawą sądową mając o tyle rację, że to mój blog, moja sprawa i tylko ja odpowiadam za umieszczane przez Was treści. Więc od następnego wpisu chyba już skorzystam z tej rady Pana G.K. – i za to dziękuję.
A jak ręce opadają, to trzeba zakasać rękawy i za robotę się brać. W sytuacji, gdy stanowisko jednej strony tego sporu poznałem, to wypada poznać też stanowisko drugiej strony tego sporu. Ponadto, będąc nastawiony pokojowo do świata, chciałbym znaleźć w tym wszystkim możliwy kompromis!
Bo jest to także mój interes (mój blog – moja sprawa, jak trafnie powiedział mi Pan G.K., a do tego mój stracony czas na „sprzątanie”, Wasze poczucie estetyki, itp.). Zamiast pisać o ważnych dla naszego UDS-owego środowiska sprawach, wpisy w komentarzach dotyczą prywatnego sporu dwóch Panów.
W celu naprawy tej chorej sytuacji wprosiłem się na osobistą rozmowę do Pana „Praktyk”-a, już na tę sobotę, tj. 08.09.br. (wcześnie nie mogę, praca).
Tak więc już za parę dni wsiądę w samochód i w osobistej rozmowie – mam nadzieję przy kawie – może uda się wreszcie znaleźć ten złoty środek, ten kompromis, który jest sztuką dobrego życia.
Myślę, że jakoś wytrzymacie i pozostaniecie ze mną do chwili mojego powrotu z tej dalekiej podróży (prawie inna Polska). Mam też nadzieję, że i Pan G.K. wstrzyma się do tego czasu z zakładaniem sądowych spraw przeciwko mojej skromnej osobie.
Pozostaję z nadzieją
dziadek Piotra
P.S.
Informuję uprzejmie, że po już umieszczeniu powyższego wpisu (co miało miejsce w godzinach rannych), na parę minut przed godz. 16,oo zadzwonił Pan Grzegorz Krzemieniecki informując mnie, że:
Już sam nie wiem, co o tym sądzić….
Bo, jak jest pomówienie z mojej strony, to i sprawa sądowa może być….
Więc co, to już byłaby druga sprawa sądowa przeciwko mnie?
Ale pomyślmy . . ., no tak, chyba się pomyliłem, bo wychodzi na to, że będzie tylko jedna sprawa, za pomówienie.
Bo ta wcześniejsza, gdzie miałem termin 24 godzin na usunięcie wskazanych mi komentarzy (nie zdążyłem – niestety), to sprawy sądowej jednak nie będzie!
Ale dlaczego nie . . . . – ktoś zapyta?
Bo jest bezsprzecznym faktem, który pomimo swojej starości dobrze jeszcze pamiętam, że Pan G.K. dzwonił do mnie ok. 16,oo informując, że jednak nie groził – dziękuję i przyjmuję z zadowoleniem.
Ale, gdy podzieliłem się telefonicznie tą miłą wiadomością z Kolegą, to on mi powiedział, że z faktu, że ktoś mi nie groził wcale nie wynika jeszcze, że nie będę miał za to sprawy sądowej. Bo to jedno z drugim nie ma nic wspólnego.
Już sam nie wiem, co o tym wszystkim sądzić….
Starawy jestem nieco i nie wszystko widocznie rozumiem – wybaczcie, jak możecie.
Bo, kto kocha,
ten i zawsze wybacza.
A kto nie wybacza, bo nie kocha
ten w grzeszną samotność się stacza.
I nie chodzi tu o „kochliwość” mój panie
lecz o zwyczajne ludzi kochanie.
dziadek Piotra, godz. 17,3o
By dP • Różne sprawy, nie zdiagnozujesz bez kawy • Tags: diagnosta samochodowy, praca diagnosty, praca na SKP, Stacja Kontroli Pojazdów (SKP), wyrok sądu