kwi 14 2015
CZAS NA ZMIANY
Czas na zmiany . . .
I. Czas na zmiany w zakresie działań na rynku naszych organizacji.
Bo branżowe organizacje zacieśniają współpracę. Dotyczy to STM (Stowarzyszenie Techniki Motoryzacyjnej) z Prezesem Rafałem Sosnowskim, Moveo z Prezesem Jerzym Malińskim, SDCM (Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych) z Prezesem Alfredem Franke i ZPBM (Związek Pracodawców Branży Motoryzacyjnej) – poniżej.
Ale ta informacja, to nie jedyna jaskółka, która ilustruje dobre wiadomości. Bo do naszej konferencji Transportu Drogowego, organizowanej we współpracy SITK i NOT przystępuje coraz więcej podmiotów (poniżej).
Aż się prosi, aby za przykładem z tych organizacji postępowały następne. Czekamy, bo przyszedł już najwyższy czas na zmiany.
II. Czas na zmiany w TDT.
Nasz Kolega nie mógł się doczekać komentarza do swojego ostatniego wpisu na http://www.diagnostasamochodowy.pl/2015/pokwitowanie-i-obt-cz-iii/
Więc informuję uprzejmie, że instytucja TDT nie jest upoważniona do żadnej interpretacji obowiązującego nas prawa. Ich zadaniem jest zmierzenie otworów drzwiowych i czegoś tam jeszcze.
A jedyna tzw. szeptana interpretacja, którą stosują i posługują się panowie z TDT odbierając i kontrolując nasze SKP nie ma podstaw ustawowych. A dowodem tego niech będzie fakt, że na ich stronach internetowych brak jest także oficjalnej interpretacji (bo nielegalnej!).
Naszych dowodów na pomyłki prawne panów interpretatorów z TDT jest już dość. A, gdy weźmiemy pod uwagę, że do grona tych dowodów doszła jeszcze odpowiedź z UDT, która także stoi w sprzeczności z prawną praktyką TDT, to mam wrażenie, że już czas na zmiany w tej instytucji.
Pewnym symptomem tych oczekiwanych zmian jest artykuł, który ukazał się na internetowych stronach Gazety Wyborczej (poniżej), dla którego przewidziałem tytuł „Czas na zmiany mój kochany, ale czy tylko w Urzędzie Dozoru Technicznego?„
I pozdrawiam oraz do przeczytania i zastanowienia się namawiam
dziadek Piotra
„Czy państwo powinno mieć monopol na kontrolę urządzeń technicznych? Eksperci Instytutu Sobieskiego uważają, że niekoniecznie. Zniesienia monopolu domagają się przedsiębiorcy obciążani wysokimi kosztami kontroli.
Tysiące urządzeń technicznych wymaga kontroli, bez której nie mogą być dopuszczone do eksploatacji. Chodzi np. o dźwigi, windy, instalacje w rafineriach, zbiorniki ciśnieniowe. Monopol na kontrole ma Urząd Dozoru Technicznego podlegający Ministerstwu Gospodarki. Jak każdy monopolista wyznacza wysokie opłaty, nie przejmując się własnymi kosztami, a firmy, które posiadają urządzenia techniczne, nie mogą się zwrócić do tańszego kontrolera. Bo państwo innych kontrolerów poza UDT nie dopuszcza. 1 grudnia minister gospodarki kolejny raz podniósł opłaty za kontrole, tym razem o kilkadziesiąt procent
25 tys. zł miesięcznie w UDT
W 2013 roku Urząd Dozoru Technicznego osiągnął przychody w wysokości 364,6 mln zł i zysk netto 46,3 mln zł. NIK, kontrolując UDT, stwierdził wiele uchybień. Kontrola dotyczyła roku 2012. NIK wytknął Urzędowi nadmierne wydatki na usługi doradcze i prawne dla kancelarii zewnętrznych, a także na promocję i marketing. W ramach „popularyzacji” Urzędu kupowano m.in pendrive’y w obudowie skórzanej, kubki termiczne z ładowarką, krawaty jedwabne i spinki do koszul, apaszki jedwabne i zawieszki na torebki, pióra wieczne, scyzoryki, magnesy na lodówkę, pojemniki na długopisy, kosmetyczki damskie, piersiówki w skórzanej oprawie, portfele skórzane, zestawy do manicure’u, skrzynki na wino. Za to wszystko płacą przedsiębiorcy obciążani kosztami kontroli. Płace szefów UDT sięgają 25 tys. zł miesięcznie, a szeregowych inspektorów 10 tys. zł.
27 maja 2014 roku Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że rozporządzenie ministra gospodarki określające ryczałtowe roczne opłaty za nadzór nad 40 różnymi urządzeniami technicznymi jest niezgodne z konstytucją i nakazał, by opłaty były pobierane za konkretne czynności urzędnika UDT.
Będą zmiany
8 kwietnia b.r. w Instytucie Sobieskiego odbyła się konferencja, na której zostały przedstawione istniejące w Unii Europejskiej rozwiązania dotyczące dozoru technicznego.
„Zmiana modelu dozoru technicznego będzie musiała nastąpić, niezależnie od stanowiska Polski, ze względu na trend ujednolicania modeli dozoru technicznego we wszystkich państwach UE” – stwierdzili eksperci.
Firmy i organizacje branżowe skupiające przedsiębiorców obciążanych opłatami za nadzór proponują zniesienie państwowego monopolu przy pozostawieniu Urzędowi Dozoru Technicznego wyłącznego prawa dopuszczania urządzeń do eksploatacji. Kolejne kontrole mogłyby być prowadzone przez prywatne firmy mające akredytację prezesa UDT. Stworzyłoby to rynek kontroli i konkurencję, a tym samym obniżyłoby koszty. UDT jest zdania, że takie rozwiązanie obniżyłoby bezpieczeństwo, gdyż urządzenia nie byłyby rzetelnie kontrolowane.
Ale prywatna konkurencja w zakresie dozoru technicznego istnieje w wielu krajach Unii Europejskiej, między innymi w Austrii, Czechach, Słowacji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, we Włoszech, Danii, Holandii, Francji i Niemczech. W tym ostatnim kraju działa siedem prywatnych instytucji kontrolujących urządzenia techniczne, a stawki za kontrole są niższe niż w Polsce. Urynkowienie kontroli nie spowodowało tam zwiększenia liczby awarii i katastrof„
http://wyborcza.biz/bizne…ocal#BoxBizLink
biker100
15 kwietnia 2015 @ 09:55
„…Urynkowienie kontroli nie spowodowało tam zwiększenia liczby awarii i katastrof” – czy nie podobnie postąpiono w przypadku badań technicznych pojazdów? Czy jest to dobre rozwiązanie?
dP
15 kwietnia 2015 @ 11:29
Austria, Wielka Brytania, Dania, Niemcy itp., itd., et`cetera, to tylko niektóre z krajów UE, gdzie ten system się sprawdził. Mają one bardziej bogate doświadczenie i długie tradycje rzetelności w zakresie zadań publicznych realizowanych przez podmioty prywatne.
Ponadto koszty funkcjonowania naszego Państwa są zbyt wysokie, przez zbyt rozbudowane struktury administracyjne, typu GITD, TDT, UDT, itd., itp., et`cetera.
Odmowa możliwości realizowania zadań publicznych przez podmioty prywatne ma sens, jeśli chcemy ponownie upaństwowić znaczną część naszej gospodarki i zwiększyć koszty jej funkcjonowania.
Jeśli chcemy pójść dalej w przyjętym już kierunku, i bez rewolucyjnych zmian tego kierunku, to nie należy już wylewać dziecka z kąpielą, tylko dokonać korekty oprzyrządowania prawnego naszej branży (znamy nasze postulaty prawne i rewolucyjną dyrektywę unijną!).
To nie jest tylko ta kwestia, że to da się zrobić. To koniecznie trzeba zrobić dla dobra naszego środowiska, na które Państwo Polskie dawno temu napadło i nadal prześladuje przy użyciu naszego (..) resortu transportu i wykorzystując w tym celu samorządowe struktury powiatowe.
Pozdrawia Was
dP
biker100
15 kwietnia 2015 @ 11:48
„Austria, Wielka Brytania, Dania, Niemcy itp., itd., et`cetera, to tylko niektóre z krajów UE, gdzie ten system się sprawdził. Mają one bardziej bogate doświadczenie i długie tradycje rzetelności w zakresie zadań publicznych realizowanych przez podmioty prywatne…”
Nie chce bawić się tutaj w antropologa ale … no właśnie czy względy kulturowe, społeczno-kulturowe nie przekreślają takiego rozwiązania na naszym rodzimym gruncie? Jeszcze raz proszę wziąć pod uwagę co stało się z systemem badań technicznych pojazdów po zastosowaniu dokładnie takiego samego „zabiegu”.
Pełna zgoda w temacie koniecznych zmian, tylko „zabiegi na żywym organizmie” nie przynoszą zamierzonych skutków… bynajmniej w „naszej” branży…
dP
15 kwietnia 2015 @ 11:56
Ja nie odrzucam żadnej z możliwości, jeśli to może poprawić BRD i nasz los.
Więc, na zasadzie ostatniego i ostatecznego rzutu na taśmę zakładam, że jeśli organizacje pracodawców nie zechcą poprzeć koniecznych zmian prawnych, wynikających choćby z unijnej Dyrektywy, i nie przychyli się do takich zmian nasz resort transportu, to będzie trzeba mocniej zaangażować się w tworzenie naszych ZZDS, bo tylko związek zawodowy będzie mógł w miarę skutecznie (protesty, strajki) zainicjować reprywatyzację naszego sektora gospodarczego dla dobra BRD oraz naszego środowiska.
pozdrawiam
dP
Natasza
15 kwietnia 2015 @ 15:40
„Nie chce bawić się tutaj w antropologa ale … no właśnie czy względy kulturowe, społeczno-kulturowe nie przekreślają takiego rozwiązania na naszym rodzimym gruncie?”
Powyższe jest raczej pewnikiem i potwierdzeniem tego co tak naprawdę liczy się w „naszej branży”.
” to będzie trzeba mocniej zaangażować się w tworzenie naszych ZZDS, bo tylko związek zawodowy będzie mógł w miarę skutecznie (protesty, strajki) zainicjować reprywatyzację naszego sektora gospodarczego dla dobra BRD oraz naszego środowiska.”
Nie dostrzegam jednak ze strony naszego środowiska chęci do jakiejkolwiek formy zrzeszania się.
dP
15 kwietnia 2015 @ 21:08
Cyt. „Nie dostrzegam jednak ze strony . . . . .„
Koledzy!
Jesteśmy zwierzęciem stadnym, i szukamy swojego własnego miejsca w Ludzkim Stadzie od chwili, gdy Rodzice pozwolą nam tylko wyjść z domu.
Ale musicie też zauważyć, że nie zapisujemy się do każdej organizacji z brzegu. Osoby, które mają trochę lat na karku powiedzą Wam, że w ich całym życiu było kilka organizacji. Ale oni nie należeli przecież do wszystkich organizacji w swoim mieście, otoczeniu, powiecie.
Bo były to zwykle takie organizacje, które spełniały ich różne aspiracje i oczekiwania w zakresie tej przynależności.
Odpowiadałem kiedyś mojemu W. Szan. Imiennikowi, czyli Panu Błażejowi, że cała tajemnica leży w tym, że trzeba . . . . – wiedzieć!
A kluczowym zagadnieniem jest odpowiedź na pytanie, jak zabezpieczyć w danej organizacji mechanizm spełniania oczekiwań jej szeregowych, Szeregowych, SZEREGOWYCH członków, a nie tylko członków Zarządu lub Rady Nadzorczej.
Bo przecież nie jeden raz rządzącym w Polsce wydawało się, że to oni wiedzą lepiej . . . . – i wiemy, jak to się kończyło.
Takim oczekiwaniem może być np. potrzeba bezpieczeństwa prawnego, socjalnego (o czym kiedyś dyskutowaliśmy w Leszczynku). A dopiero akceptacja głównego celu przez członków organizacji może dać zielone światło Zarządowi na jego realizację. A nasze przyzwyczajenie do oklepanych standardów postępowania powoduje, że nie zawsze widzimy możliwości wynikające z niestandardowych metod, rozwiązań sprawdzonych w innych krajach lub kulturach (patrz metody rozwijającej się systematycznie Dekry).
Chodzi też o to, że jako Ludzie, aż tak znacznie się nie różnimy. W gruncie rzeczy stanowimy jedną cywilizację europejską.
Ale jest też i szereg innych przesłanek, które choć mniej ważne, to w swojej ilości sprawiają, że brak ich spełnienia powoduje barierę nie do przejścia.
i Pozdrawiam
dP
P.S.
Przepraszam, że się tak rozgadałem
biker100
16 kwietnia 2015 @ 12:05
„Jesteśmy zwierzęciem stadnym, i szukamy swojego własnego miejsca w Ludzkim Stadzie od chwili, gdy Rodzice pozwolą nam tylko wyjść z domu.
Ale musicie też zauważyć, że nie zapisujemy się do każdej organizacji z brzegu. Osoby, które mają trochę lat na karku powiedzą Wam, że w ich całym życiu było kilka organizacji. Ale oni nie należeli przecież do wszystkich organizacji w swoim mieście, otoczeniu, powiecie.
Bo były to zwykle takie organizacje, które spełniały ich różne aspiracje i oczekiwania w zakresie tej przynależności…”
Na temat grup społecznych, ich tworzenia, funkcjonowania, więzi w literaturze tematu zagranicznej, krajowej napisano już wiele. Mam tylko prośbę nie sięgajmy do wydawnictw, które ze względu na upływ czasu straciły, w większym lub mniejszym stopniu na aktualności. Stało się tak z bardzo prostego powodu socjologia, wiedza socjologiczna jest tak dynamiczna jak dynamiczne zachodzą zmiany w społeczeństwie. To co zawarł dP w swoim tekście nie do końca jest prawdziwe. Prawdą jest, że człowiek (w tym również diagnosta 😉 ) skazany jest na życie społeczne. Rodzi się bowiem w grupie społecznej, dzięki niej się rozwija oraz realizuje swoje cele i zadania życiowe. Jednak współcześnie wzrasta rola małych grup (wspólnot), maleje zaś rola organizacji, a przy tym coraz większe zagrożenie stanowią instytucje wychowania „pośredniego”, m.in. mass media (Le Bon, H. Blumer, R. Turner, N. Smelser). Fakt ten możemy zauważyć na naszym gruncie diagnostycznym gdzie na taki, a nie inny obraz mają wpływ inne czynniki, takie jak:
– powszechnie „galopująca globalizacja i związane z nią skutki (pośpiech, pogoń za pieniądzem etc.”;
– forma zatrudnienia, mam tutaj na myśli mikroprzedsiębiorstwa, a co za tym idzie brak więzi w większej skali;
– niechęć do wszelkich form zrzeszania ze względów historycznych;
– …
Można by wymienić jeszcze wiele czynników ale nie chce zanudzać 😉 i nie w tym rzecz, rzecz w tym, że w literaturze istnieje podział grup społecznych z różnych względów moim skromnym zdaniem aby cokolwiek można ruszyć w kierunku zmian dla samych diagnostów należy stworzyć GRUPĘ CELOWĄ -PRZYMUSOWĄ (powołanej na mocy prawa i obowiązkowej przynależności).
Natasza
16 kwietnia 2015 @ 13:29
„Można by wymienić jeszcze wiele czynników ale nie chce zanudzać i nie w tym rzecz, rzecz w tym, że w literaturze istnieje podział grup społecznych z różnych względów moim skromnym zdaniem aby cokolwiek można ruszyć w kierunku zmian dla samych diagnostów należy stworzyć GRUPĘ CELOWĄ -PRZYMUSOWĄ (powołanej na mocy prawa i obowiązkowej przynależności).”
Uważam również, że przynależność diagnosty powinna być przymusowa i wynikać bezpośrednio z przepisów. Dla niektórych takie podejście z pewnością może wzbudzać kontrowersje, ale zrzeszenie się (nie koniecznie pod szyldem związku zawodowego) jest jedyną formą dającą możliwość zmian dla nas diagnostów. Śmiem twierdzić, że w obecnym stanie rzeczy nie można nas nawet sklasyfikować jako grupy zawodowej, która stałaby się grupą reprezentatywną naszych interesów, tak jak jest to chociażby w przypadku rzeczoznawców samochodowych, biegłych, pielęgniarek, etc… Pamiętajmy, że przynależność przymusowa do określonej grupy nakłada na nas pewne obowiązki, ale również daje przywileje. Przywilejem takim z pewnością mogłaby być zupełnie inna niż obecnie odpowiedzialność diagnosty, który odpowiadałby w pierwszej kolejności nie przed sądem, lecz bezpośrednio przed organami dyscyplinarnymi powołanymi przez reprezentującą go grupę. Tylko silna, zwarta i reprezentatywna grupa daje możliwość stworzenia podwalin regulacji prawnych naszego zawodu, których uwieńczeniem byłaby „Ustawa o zawodzie diagnosty samochodowego”. Marzenia? Cóż tak naprawdę stoi na drodze do ich urealnienia?
dziadek Piotra
16 kwietnia 2015 @ 15:36
Grupa Celowa – Przymusowa.
Dr Wiesław Czerwiński też o tym pisał. Na dzień dzisiejszy, ta nasza, Nasza, NASZA sprawa ma dwa oblicza:
1. Możliwości związane z jej realizacją,
2. Wyjście awaryjne.
Możliwości związane z realizacją przedsięwzięcia (pkt 1), to temat na odrębną pracę (doktorską?), więc pozostawiam na razie na boku ten temat. Dodam tylko, że widzę tu wiodącą rolę naszego OSDS-u, co wydaje mi się bezsprzeczne. Ale proponuję nie popadać w przygnębienie i nie załamywać się. Bo zgadzam się z tym, że moja wiedza socjologiczna jest już nieaktualna i dlatego proponuję jeszcze zaangażować się w zgłębienie marketingu, jako pomocnego narzędzia w tym zakresie. Przez te trzy ostatnie lata nie wykorzystano prostych i przydatnych narzędzi umożliwiających zwiększenie liczby członków wszystkich (!!!) naszych branżowych organizacji.
No i jak w każdej grze, należy mieć przygotowane wyjście awaryjne (pkt 2), które umożliwi osiągnięcie – z grubsza – naszych celów lub choćby przybliżenie się do nich, gdy nie uda się realizacja pkt 1.
Ale i tutaj nie powiem nic odkrywczego, czyli cała władza w ręce energicznego Zarządu OSDS, który zwiększony o 3 – 5 osób, z rozpisanym na tygodnie (!!!) harmonogramem działania przystąpi do efektywnej już pracy.
Taki harmonogram ma być zatwierdzony przez Walne Zebranie, dlatego musi być wcześniej przygotowany przez Zarząd i wcześniej rozesłany wszystkim członkom OSDS-u do wiadomości, żeby na Walnym mogli merytorycznie dyskutować.
A co ma być w tym harmonogramie?
Tu sprawa jest dość prosta, a mianowicie chodzi o takie zbudowanie zadań dla poszczególnych członków Zarządu, aby z planowanymi przedsięwzięciami dotarł tylko i wyłącznie do Kolegów insp. UDS-ów w całej Polsce (nie do WK i nie do właścicieli SKP).
A zakres tych przedsięwzięć musi być:
a/ szeroki, uwzględniający różne potrzeby Kolegów z P-SKP i O-SKP,
b/ atrakcyjny dla każdego insp. UDS-a, czyli „załatwiający” jakąś naszą potrzebę (np. opieki prawnej, współpracy, wiedzy, rozrywki/zabawy, perspektywy bezpiecznej przyszłości, itp., itd., et’cetera).
Ale generalnie, to nie moja domena, tylko członków OSDS.
Więc już tylko pozdrawiam Kolegów
dP
biker100
17 kwietnia 2015 @ 09:51
„Cóż tak naprawdę stoi na drodze do ich urealnienia?” – mam nadzieję, że nie było to pytanie retoryczne ponieważ znam odpowiedź na nie (bynajmniej tak mi się wydaję 😉 ).
Na drodze stoi cała masa przeszkód, kłód, murów i kałuż,o których już wspomniano powyżej. Destrukcyjny wkład mają również podmioty wprowadzający, celowo zamęt w naszym środowisku, a to interpretacjami aktów prawnych, a to „wylewaniem pomyj” na istniejące już organizacje skupiające i działające tylko i wyłącznie na rzecz diagnostów oraz poprawę brzmienia ustawy i rozporządzeń, a to … Można wymieniać tutaj jeszcze wiele innych zjawisk o zabarwieniu pejoratywnym ale nie w tym rzecz, rzecz w tym aby diagności przebudzili się z letargu, z tego stanu odrętwienia i ruszyli w końcu do działania. Jest ku temu najlepszy moment od dziesięcioleci, a mianowicie prace nad implementacją dyrektyw UE. Jeżeli środowisko nasze prześpi ten moment to ktoś (czyt. ustawodawca wraz z lobbystami – prawdziwymi lobbystami) zrobi to za nas i obudzimy z przysłowiową ręką w nocniku.Nie dajmy szansy „szamanom” co uważają, że mają monopol na wiedzę i starają się udowadniać, że tylko oni wiedzą jak ma wyglądać system badań technicznych pojazdów w naszym kraju.
Żeby tak się stało musimy być środowiskiem, grupą silną i … sami sobie dopowiedzcie…
Natasza
17 kwietnia 2015 @ 10:13
„…Można wymieniać tutaj jeszcze wiele innych zjawisk o zabarwieniu pejoratywnym ale nie w tym rzecz, rzecz w tym aby diagności przebudzili się z letargu, z tego stanu odrętwienia i ruszyli w końcu do działania. …”
Aż chce się zacytować naszego wieszcza.
„Dlaboga, panie Wołodyjowski! Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach! A ty się nie zrywasz? Szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz? Co się stało z tobą, żołnierzu?”
dziadek Piotra
17 kwietnia 2015 @ 13:25
Ale ja chciałbym także, zgadzając się w zupełności z Kolegami przedmówcami, aby jednak właściwie rozłożyć akcenty tej branżowej „niemocy”-
Akcenty te należy rozłożyć wedle sprawdzonej w życiu zasady:
na mocniejszego konia nakładamy większy ciężar.
Jeśli, z jednej strony mamy sytuację, że ktoś nie wykazuje inicjatywy, a z drugiej strony mamy ludzi z wiedzą i z inicjatywą, to rozumie się samo przez się, że to ta druga grupa musi, Musi, MUSI ciągnąć ten wóz (tym bardziej, że się sama zobowiązała do pracy w Zarządzie lub Radzie Nadzorczej).
Zauważcie, że zwalanie wszystkiego na większość spośród tych Kolegów, którzy się nie angażują nic nie daje, nie popycha sprawy do przodu – w żaden sposób. Chyba, że mamy plan ich aktywizacji. A z tego co wiem, ktoś taki plan ma, ale Zarząd się boi tego planu.
Dlatego tej bezradności środowiska nie należy zbytnio akcentować. Bo to w jakiś sposób jest też obrażanie własnych Kolegów, że są jacyś tacy niemrawi, itd., itp., et’cetera.
Tym bardziej, że przecież mamy tych, którzy zdeklarowali się coś robić, więc niech robią.
Albo niech odejdą i dadzą miejsce tym, którzy także chcą, a do tego potrafią, bo wiedzą jak to zrobić.
I pozdrawiam
dP
biker100
17 kwietnia 2015 @ 19:22
„Dlatego tej bezradności środowiska nie należy zbytnio akcentować. Bo to w jakiś sposób jest też obrażanie własnych Kolegów, że są jacyś tacy niemrawi, itd., itp., et’cetera.” – obrażać to się można w piaskownicy, a nie na opisywanie stanu rzeczy jaki istnieje, który metodą małych kroków (mam nadzieję znana metoda dochodzenia do celu) zmieniany jest nie tylko przez zarząd, choć głównie ale również przez szeregowych członków. Idąc tokiem rozumowania przedmówcy można położyć się i poczekać na trzęsienie ziemi …
„Tym bardziej, że przecież mamy tych, którzy zdeklarowali się coś robić, więc niech robią.” więc krytykujmy ale konstruktywnie, więc pomagajmy – nie przeszkadzajmy, podawajmy pomysły, podsuwajmy rozwiązania, a nie podkładajmy kłody, nie chwalmy się, że coś potrafimy ale pokażmy to, uczestniczmy w życiu stowarzyszenia, a nie unikajmy kontaktów face to face (chociażby zebranie walne, konferencja) to integruje.
„…bo wiedzą jak to zrobić.” z tego co wiemy każdy miał swoje przysłowiowe 5 minut, jak je spożytkował, wypełnił …
dziadek Piotra
18 kwietnia 2015 @ 11:25
Koledzy!
mam nadzieję, że to, co tu poniżej napiszę, to jednak nie jest podkładanie kłód, tylko dyskusja o problemach (w miarę merytoryczna).
Problem jest oczywisty i nie dotyka tylko naszego środowiska: jak zdobyć zaufanie milczącej większości? Jak ich przekonać do naszego stanowiska, jak ich przekonać do naszej organizacji?
Ale zauważcie, że np. nikt z polityków nie obraża tej milczącej większości, tylko o nią walczy – wszelkimi dostępnymi siłami!
Tak, to prawda, że i ja, będąc tylko sam i osobiście miałem swoje 5 minut.
Tak samo, jak prawdą jest to, że ten Zarząd, gdy jest ich trzech, to tych minut miał . . . – 3 lata.
Jeśli przez swoje 5 minut byłem nieskuteczny, to zostałem słusznie odwołany przez Piotra i Waldka przy biernym współudziale Darka i nie mogę mieć pretensji (?).
Bo „skuteczność” w osiąganiu celów, to jedyne sprawiedliwe kryterium ocenne. Nie można pozostawać na stanowisku, bo się lubi, bo się chce, bo to się żonie podoba i ją to podnieca.
Tylko skuteczność w osiąganiu założonych celów (chyba, że tym celem jest „trwanie” na przeczekanie).
Ale co zrobić, gdy organizacja nie wie, jaki ma cel i czemu lub komu służy i Zarząd robi to, co mu się tylko podoba?
Od tego jest Walne, aby takie cele w swoich uchwałach (lub jeden cel główny) określić dla Zarządu i przy pomocy Komisji Rewizyjnej pilnować, jak, i czy jest realizowany.
I tradycyjnie pozdrawiam
dP
biker100
18 kwietnia 2015 @ 14:38
„Ale co zrobić, gdy organizacja nie wie, jaki ma cel i czemu lub komu służy i Zarząd robi to, co mu się tylko podoba?”
– zawsze można wziąć statut do ręki, przeczytać, zastanowić się przyjechać na zebranie walne, zgłosić wnioski – z resztą nie trzeba do „walnego” czekać „zarząd” nie jest hermetyczny, członkowie potrafią rozmawiać, potrafią słuchać … wejść na forum założyć temat z problemem, dyskutować. Żyjemy w epoce cyfryzacji, formy kontaktu mamy tak szerokie, że… ale potrzebny jest dialog i szukanie kompromisu w trakcie negocjacji i to nie negocjacji twardych ale miękkich. Kierując swoje uwagi, problemy wprost do konkretnych ludzi nie rzucając półsłówka, hasła w przestrzeń żeby ktoś musiał się domyślać do kogo skierowane są słowa. Krótko mówiąc potrzebny jest dialog … 😉