sty 7 2025
SAMI SIEBIE TRUJEMY. LEKARZ, CZYLI DOKTOR MEDYCYNY O SYSTEMIE BT
Diesel rakotwórczy jak azbest
Piotr Dąbrowiecki
Elżbieta Borek
2018/11/21
Rozmowa z dr. n. med. Piotrem Dąbrowieckim z Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, przewodniczącym Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POCHP.
Spaliny diesla zostały zakwalifikowane przez Światową Organizację Zdrowia jako bezpośrednia przyczyna raka płuca oraz prawdopodobna przyczyna nowotworów pęcherza moczowego. WHO zaleca ograniczenie kontaktu ze spalinami, które klasyfikowane są jako kolejny karcynogen.
Czy spaliny diesla rzeczywiście są takie niebezpieczne dla zdrowia? Czy naprawdę trzeba się ich bać? I jak sobie radzić w świecie opanowanym przez auta z silnikami dieslowskimi?
Tu nie ma żadnych wątpliwości. Szkodliwość spalin diesla potwierdza nie tylko WHO, ale i Europejska Organizacja na Rzecz Ochrony Środowiska oraz liczne światowe towarzystwa naukowe. Nie pozostawiają żadnych złudzeń: to jest czynnik szkodliwy. Wywołuje obniżenie odporności układu oddechowego, przewlekłe stany zapalne i rozwój tzw. diesel-astmy, czyli choroby, która pojawia się u osób często narażonych na wdychanie spalin diesla. Ci ostatni to m.in. mieszkańcy dużych miast dzieci z przeszkoli i szkół, mieszczących się przy głównych ulicach lub parkingach. Wietrzenie pomieszczeń przez otwieranie okien może powodować objawy choroby. Dzieci częściej chorują, częściej mają problemy z układem oddechowym i zapadają na alergie.
Dotychczasowe regulacje skupiały się głównie na emisji CO2 jako parametrze decydującym o ekologiczności danego silnika. O szkodliwym wpływie na zdrowie spalin z silników dieslowskich mówi się od niedawna, czy nie tak?
Może rzeczywiście mówi się od niedawna, bo wcześniej nie był to temat medialny. Jednak problem znany jest już od wielu lat. My lekarze o czymś takim jak diesel-astma wiemy już od końca lat 90., temat ten pojawia się nawet często jako pytanie egzaminacyjne w ośrodkach alergologiczno-pulmonologicznych. Po aferze Volkswagena zaczęliśmy więcej o tym mówić, ale chyba najbardziej przebudził nas incydent smogowy z 2017 roku, kiedy okazało się, że w styczniu zmarło o 11 tys. więcej mieszkańców Polski niż w styczniu 2016. Tego nie można było zbagatelizować i wmieść pod dywan.
Opinii publicznej przedstawiano dane dotyczące spalin z silników diesla, pochodzące głównie od producentów pojazdów, z przeprowadzanych przez nich testów laboratoryjnych. Dziś wiemy, że te wyniki mają się nijak do tego, co emitują silniki wysokoprężne w rzeczywistych warunkach drogowych. Jak wyliczono, na badanych rynkach diesle wytworzyły w 2015 roku 13,2 mln ton tlenków azotu (NOx) – o 4,6 mln ton więcej niż zadeklarowane przez producentów na podstawie testów laboratoryjnych 8,6 mln ton. Ale przecież nie tylko tlenki azotu są szkodliwe dla zdrowia. Co jeszcze nas truje?
Podczas spalania oleju napędowego w silniku diesla z rury wydechowej wydzielane są przede wszystkim niezwykle szkodliwe węglowodory aromatyczne, ale także m.in. PM 10, PM 2,5, czyli mieszanina cząstek zawieszonych w powietrzu, które zawierają różne niebezpieczne dla zdrowia składniki takie jak sadza, popioły, metale ciężkie. Ponieważ mają bardzo małą średnicę (od ok. 2 do 10 mikrometrów, czyli 1/30 średnicy ludzkiego włosa), z łatwością przenikają do górnych oraz dolnych dróg oddechowych i jednocześnie stanowią poważne zagrożenie dla naszego zdrowia. Jeszcze mniejszy jest pył zawieszony PM 2,5, dlatego swobodnie penetruje do każdej części układu oddechowego. Wzbudza stan zapalny, czyli odpowiedź immunologiczną organizmu na bodziec, powodując takie objawy jak obrzęk drzewa oskrzelowego, rumień, stan zapalny błony śluzowej, nadmiar wydzieliny.
Co więcej ? taki pył zawieszony czy węglowodory aromatyczne mogą przestrajać układ immunologiczny, powodując, że jego odpowiedź jest słabsza ? pacjent częściej łapie infekcje wirusowe, bakteryjne. Spalanie paliw płynnych w samochodach, w tym w dieslu, to także emisja tlenków azotu, tlenków siarki i ozonu. Tlenki azotu powodują przede wszystkim stan zapalny w układzie oddechowym: nieżyt nosa, gardła, krtani, zatok, przewlekłe infekcje, ale również rozwój astmy oskrzelowej. To może dotknąć każdego z nas, naszych bliskich, naszej rodziny. Zaczynamy się zastanawiać, czym palić w piecu i czym jeździć.
No właśnie ? czym jeździć? Polska zalana jest samochodami diesla, szczególnie starymi, sprowadzanymi z Niemiec za niewielkie pieniądze. Nie bardzo wierzę, żeby ich właściciele z własnej woli zrezygnowali ? w imię zdrowia ogółu ? z własnego komfortu.
Na pewno nie zrezygnują i trudno tego wymagać. Są dwa wyjścia: jeśli jesteśmy skazani na oddychanie zatrutym powietrzem i czujemy się źle, bez zwłoki należy pójść do lekarza i podjąć leczenie.
Natomiast systemowo można interweniować, po prostu badając samochody, które wjeżdżają do Polski, pod kątem spalin wydostających się z rury wydechowej.
Czy to jest wykonalne?
Często słyszę to pytanie. Oczywiście jest wykonalne. Każdy samochód musi przejść badanie techniczne. Badamy zatem nowy ? stary samochód, który chce wjechać na teren Polski, pod kątem tego, co wydostaje się z jego rury wydechowej. Jeśli ma wycięty katalizator albo filtr cząstek stałych, nie wpuszczamy go po prostu. Gdy nabywca będzie musiał dokupić tę część, a filtr kosztuje kilka tysięcy zł, to skończy się kupowanie złomu, którego Niemcy się pozbywają, a który u nas truje ludzi.
Koszty zdrowotne mogą być ogromne, bo diesle w Europie w ostatnich latach były bardzo modne i obłożone mniejszymi podatkami. Zdarzały się lata, że ponad połowa nowo rejestrowanych samochodów miała właśnie taki silnik.
Na świecie stosowane są rozwiązania takie jak filtry cząstek stałych, które mają niwelować najbardziej szkodliwe zanieczyszczenia. Ale w polskich realiach okazują się nieskuteczne z powodu ich awaryjności i wysokiej ceny serwisu. Finansowo o wiele bardziej opłaca się usunąć filtr DPF. Takie właśnie auta przywożone są z Niemiec ? z już wyciętymi filtrami cząstek stałych. Szacuje się, że nawet 40 proc. samochodów z silnikiem diesla w Polsce może poruszać się z usuniętym filtrem cząstek stałych, co przekłada się na większą emisję zanieczyszczeń wywołujących choroby.
Rozmawiała Elżbieta Borek
– – – – – – – – –
źródło: https://swiatlekarza.pl/diesel-rakotworczy-jak-azbest/
Radecki
7 stycznia 2025 @ 13:30
To że diagności dopuszczają możliwość trucia samych siebie jest przykre, ale że dopuszczają możliwość trucia Naszych dzieci substancjami kancerogennymi ( czyli mającymi wpływ na zdrowie przyszłych pokoleń ) to jest tragiczne.
O braku badań na zadymienie mówią od lat nawet lekarze, mówią prawnicy ( patrz artykuł z grudnia 2012r na portalu infor ) i przez te wszystkie lata nikt nie pokusił się o ustalenie przyczyn tej patologicznej sytuacji w której diagności wystawiają zaświadczenia o przeprowadzonym OBT z wynikiem POZYTYWNYM dla pojazdów których w ogóle nigdy nie badali na zadymienie.
Nikt nie pokusił się o zbadanie przyczyn systemowego skłonienia diagnostów do zbrodni na Polakach czyli nie stosowania się do przepisów załącznika 1 pkt.8.2.2.2 dyrektywy 2014/45/WE przez co do Polski trafiają rynkowe odrzuty z wysokorozwiniętych państw Unii, Ameryki i innych tak jak praktykuje się to wobec afrykańskich krajów trzeciego świata. Staliśmy się śmietnikiem!
Jak to jest, że nikomu z organizacji zrzeszających SKP i diagnostów przy tej zbrodni nie przeszkadza, że sposób badania narzucony przez urzędników DTD MI już w rozporządzeniu MTBiGM z 26 czerwca 2012r jest zgoła odmienny niż ten jaki określony był w dyrektywie 2010/48 obowiązującej w Unii od 1 stycznia 2012r zmieniającej dyrektywę 2009/40/WE i że narzucony w tym krajowym rozporządzeniu sposób badania sprowadza się wyłącznie do tego, że diagności z lęku przed doprowadzeniem do awarii badanego silnika odstępują od przeprowadzania tego badania i dla świętego spokoju klepią wynik P dla pojazdów które NIGDY nie powinny trafić na drogi polskich miast.
Przecież to systemowe legislacyjne umożliwienie wprowadzania do obrotu na obszar RP tanich trujących aut miało i ma sprzyjać jedynie upadkowi polskiego przemysłu motoryzacyjnego, truciu Polaków i szkodzenie Państwu Polskiemu coraz bardziej obciążając służbę zdrowia i budżet państwa w konsekwencji tej patologii.
W Polsce ktoś tworzy prawo krajowe pod pretekstem dostosowywania go do prawa Unii tak by nie było ono zgodne z prawem Unii, a zarazem wyrządzało szkodę Państwu Polskiemu. To trwa od lat i widoczne jest przy każdej zmianie prawa ( patrz ustawa z 14 kwietnia 2024r o systemach homologacji pojazdów znosząca kary finansowe za wprowadzanie do obrotu pojazdów i wyposażenia bez homologacji).
A co będzie jak w końcu przymuszeni zostaniemy przez Unię do wprowadzenia podatku ekologicznego powiązanego ze stopniem emisji spalin danego auta i skończeniem z fikcyjnymi OBT?
Nagle okaże się, że setki tysięcy auta albo nie uzyska dopuszczenia do ruchu albo ich dalsza eksploatacja nie będzie miała podstaw ekonomicznych.
Od lat sami więc sobie zakładamy kamień u szyi, który będzie ciągnął Nas na dno.
Czy ktoś w końcu się obudzi z tego marazmu i przestanie wyłącznie biadolić o stawkach za BT? Może najpierw czas się wziąć się do roboty Panie i Panowie ?