O WYBOROWEJ I WYBORACH – FELIETONIK WIOSENNY

5/5 - (1 vote)

O „Wyborowej” i wyborach – felietonik wiosenny.

        Pewnego ranka obudziłam się nagle bez pomocy budzika. To kiszki marsza grały . . . z głodu. Przeto tym zmotywowana udałam się do ulubionego marketu o wdzięcznej nazwie Stokrotka; ze znakiem jakości PL.

         Przeszłam aleją Żółtych cen, czyli produktów wyprzedawanych taniej. Były już spenetrowane przez wcześniej wstających ze snu rodaków. Niektóre półki ziały pustką. Udało mi się jednak z „żółtych” produktów skompletować minimum śniadaniowe.

        Żeby więc podbudować się i dowartościować, udałam się do działu . . . jubilerskiego w tym sklepie, by kupić sztabkę . . . masła. Ten produkt był dedykowany w dwu cenach – niższej i wyższej. Wybrałam tę drugą opcję, wysupławszy wcześniej „zaskórniaki” emeryckie. Kierowała się prostą logiką. Jeśli się połakomię na tańsze masło RARS – z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (leżakujących kilka miesięcy/lat? – kto wie?) ryzykowałabym zachorowaniem.

        Skierowałam się następnie do . . . konfesjonału, czyli kasy, która (przypadkowo/nieprzypadkowo?) znajdowała się na tle . . . meblościanki monopolowej. Czegóż tam nie było! Łabędzie szyjki butelek szeptały i krzyczały na przemian: „weź mnie”, „dzień bez alkoholu to dzień stracony”. Nie dałam się zwieść tym podszeptom złego ducha, bowiem mój wzrok przykuły smukłe butelki o znajomych skądinąd napisach: „Adam Mickiewicz”, „Pan Tadeusz”, „Soplica” oraz „Ogiński”.

To o tym ostatnim, czwartym trunku Indianie amerykańscy mówili ponoć „woda ognista”, czyli „Ogińskiego”.

        W kolejce stały trzy osoby: ja – seniorka oraz Polka pracująca na drugiej zmianie i nastolatka, czyli przedstawiciele prawie wszystkich grup wiekowych (oprócz przedszkolaków i niemowląt). Wyraziłam głośno refleksję, że cała dorosła Polska „czyta” codziennie. I gdyby tak czytała jak pije, wskaźnik tradycyjnie rozumianego czytelnictwa tak drastycznie nie spadałyby.

        Do tego dialogu społecznego dołączyła się rodaczka z drugiej zmiany mówiąc, że widziała w jakimś sklepie „Chopina”. Nie było w pobliżu alkomatu, więc na wszelki wypadek zapytałam, czy „żywego”? Ta odrzekła, że – „na półce”.

Wobec tego w naszym markecie « Chopin » już wyszedł. Albo nie doszedł po Roku Chopinowskim w dwutysięcznym którymś” – dodała.

         Rezolutnie wyglądająca nastolatka dorzuciła, że Polski Monopol Alkoholowy i Ministerstwo Edukacji Narodowej mogłyby rozważyć, czy do każdej sprzedanej butelki o literacko brzmiącej nazwie dodawać egzemplarz „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, nośniki z nagraniami Chopina i polonezem Ogińskiego „Powrót do ojczyzny” (szczególnie repatriantom; Polakom, którzy odważają się powrócić do ojczyzny z tęsknoty, konieczności lub z powodu deportacji z Zachodu i USA). Te fanty można by rozdawać tym klientom, którzy wykażą się znajomością pamięciową tekstów wieszcza lub zanucą utwory Chopina lub Ogińskiego przed sprzedawcą. Jakże wzrosłaby motywacja uczących się we współczesnych polskich szkołach. „A może wprowadzić obligatoryjną/obowiązkową znajomość tych dzieł wśród kupujących C2H5OH” – rozmarzyła się kreatywna nastolatka.

        Spójrzmy trzeźwo nieco wyżej. Zachodzę w głowę, jak to jest, że nasi rządzący wybrali się tak: pan minister Obrony Narodowej to z zawodu lekarz, pani minister Zdrowia to była polonistka, a pani minister Edukacji Narodowej to . . . „nikt” związany z edukacją. Zastanawiające jest to, czy „zabawki” rozdawano roztropnie i trzeźwo tym wiosennie zielonym z wiedzy i umiejętności ministrom, czyli sługom społeczeństwa?

        Dorzućmy „młodzieńca z laską” (marszałkowską), bawi się setnie w kabareciarza, dyskredytując/ośmieszając głównie oponentów/przeciwników; tym samym ośmieszając głównie . . . siebie. Widocznie mierzy tak wysoko, bo chce dorównać w wysokich lotach swojej żonie. Tak, tak to ten sam, który ma wizje, że lekarze będą dzwonić z troską do swoich pacjentów i pytać: „Jak się pan ma, panie Kowalski? Życzę wiele zdrowia”. Rodacy, trzeba nam życzyć wiele zdrowia, bowiem trzeba mieć dużo czasu, pieniędzy i . . . zdrowia właśnie, aby się leczyć.

P.S. (post scriptum) Nasi romantyczni twórcy ponoć nie nadużywali (często) alkoholu. Źródła milczą na temat spożywania trunków przez wielkich ludzi pióra (no, chyba że filomacko – filarecki A. Mickiewicz: „Hej, użyjmy żywota. Wszak żyjem tylko raz. Niechaj ta czara złota na próżno nie wabi nas”).

        No, to obyśmy zdrowi byli: „100 lat, 100 lat”. Spotkajmy się na imprezie literackiej, czyli takiej, gdzie . . . liter na osobę.

        P.S.bis : Ostatnio spotkałam w sklepie monopolowym . . . „Juliusza Słowackiego”. A sprzedawca z uśmiechem dodał „mamy prawie wszystkich wieszczów”. A więc sytuacja jest rozwojowa i brzmi . . . groźnie?

Pela

Loading