SAMO ŻYCIE I ODPOWIEDZI

5/5 - (1 vote)

Samo życie i odpowiedzi.

Spór o pakiet migracyjny. Drą pyski, zagłuszają jeden drugiego aż mi strzyka w głowie.

To prawda, przyznaję sama przed sobą – denerwuję się na własne życzenie. Chyba oczadziałam zupełnie, ale jestem już jak narkomanka.

To z tej samotności. Jechać do pana Franka, czy nie? Zapraszał na rozmówki.

No i chyba tęsknię. Nie, nie za nim, za normalną, ludzką rozmową z mądrym człowiekiem. Tak, właśnie o polityce.

Co ten koleś tam mówił, że jak się „drze mordę” to na wszystkich, bo wszyscy siebie warci. No… niezupełnie, ale niech mu będzie. Każdy wie swoje. Jak w życiu.

Z Lilką nie porozmawiam, bo jej odbiło po zdradzie męża, którego pognała i najczęściej jest nawalona jak dwa albo i trzy bąki, o polityce nic nie wie, nic nie ogląda.

Dzwonię jednak tak na wszelki wypadek, było nie było psiapsiółka od kilku lat.

Chwila ciszy a potem Lilka odbiera a raczej czka w słuchawkę.

Coś mi się wydaje, że nie pogadamy. Jesteś pod wpływem? – pytam.

Pod czym?

Pytam, czy piłaś alkohol?

A jaki? – Znowu słyszę czkanie.

Piłaś – stwierdzam.

Nie, tylko łykłam ze dwa piwka. Musiałam kapkę wypić – tłumaczy się. – Bo ty tylu ich masz… Na pęczki. A ja żadnego.

Ja też nie mam żadnego – odpowiadam spokojnie, żeby utulić ją w żalu.

No a ten brunet wieczorową porą, co stale tam jeździsz niby coś naprawiać…

Teraz słyszę, że chlipie i pociąga nosem.

Brunet rzeczywiście, ale wieczorową porą to już nie.

Nie wieczorową? To po co tam jeździsz?

Porozmawiać politycznie, bo z tobą nie mogę. A porozmawiać muszę, bo mnie zaraz rozerwie.

Kto cię rozerwie, ten brunet? To ty jesteś maso, maso…, czy jak tam. Znowu czka.

Cześć Lilka, jutro zadzwonię – obiecuję.

Wsiadam w samochód.

Pan Franek wita mnie z radością wypisaną na twarzy i na ustach.

O jak to dobrze, że pani przyjechała. Przed chwilą miałem klienta, dobrze, że już poszedł, bo wie pani, niektórzy ludzie są jak chmury. Kiedy znikają nastaje piękny dzień. I nastał właśnie.

O tak, zgadzam się całkowicie. Niedawno miałam rozmowę z panem, który próbował mnie zgasić, usiłując mi wmówić, że wszyscy politycy jak jeden mąż to zgraja oszustów i  bandziorów. Że polityka to jedno wielkie bagno i po jednej i po drugiej stronie. Że na wszystkich trzeba jednakowo nadawać, jak już się krytykuje.

To pewnie jeden z tych, którzy nie chodzą na wybory, „bo nie ma na kogo głosować.”, nie oglądają nic, bo wszyscy kłamią itd. I co mu pani odpowiedziała?

Nie odpowiedziałam, ukazały się chmury. Fakt, ten gościu nic nie wiedząc, nie zdaje sobie sprawy, że jeszcze jedna kadencja PiS i nigdy nie wyleźlibyśmy z tego bagna. Ale niektórzy wolą żyć w nieświadomości i poza wszystkim. A prawdą rzeczywiście jest, że polityka jest brudna. Co fakt to fakt. Są ludzie lepsi i lepsiejsi, gorsi i gorsiejsi – roześmiałam się. – Kogoś jednak trzeba wybrać. Jak tam daleko panie Franku do końca naprawy mojego golfa? Kiedy mam się spodziewać telefonu? Czy ta część z Niemiec już dojechała? Przestanie w silniku furczeć?

Roześmiał się.

Przestanie – zapewnił. – A co, źle się jeździ moim?

Całkiem dobrze, ale bardziej muszę uważać, nie włączać radia, bo rozprasza. A potem wgnieciona maska i rozbity reflektor.

Zapewniam, że w tym zastępczym również można posłuchać muzyki, która relaksuje. Dwa, trzy dni i zadzwonię.



A.D.Sł.

Loading