CZY WARTO ODPOWIADAĆ NA ZACZEPKI I ZŁOŚLIWE KOMENTARZE

5/5 - (1 vote)

Czy warto odpowiadać na zaczepki i złośliwe komentarze?

Zastanawiam się, czy warto odpowiadać, czy komentować zaczepiających mnie osobników, kiedy krytykuję PiS a nie ruszam rządzących?

Ci co nie zauważają różnic między jedną a drugą partią – dziś rządzącą, a na dodatek twierdzą, że wszyscy są po jednych pieniądzach, to często ludzie zainspirowani jedną i „jedynie słuszną partią”, a gorąco temu zaprzeczają.

Ze wstydu?

Zwykle to ludzie, którzy nie potrafią czytać między wierszami, czy słuchać ze zrozumieniem, dla których słowo sojusze wiąże się tylko z NATO, a Unia już nie.

I czy to warto wchodzić z kimś takim w dyskurs?

Myślę, że nie, bo to tylko może zrodzić związki przyczynowo – skutkowe.

Jakie?

Na przykład obelgi. Tacy, niech sobie żyją w swoim przekonaniu, zadowoleni z siebie, że komuś, kto inaczej myśli, „dowalili”. Tak więc staram się omijać ludzi tego typu szerokim kołem a spotykać się z kimś, kto potrafi dyskutować i wymieniać spokojnie poglądy. Kiedy ktoś stwierdza, że obecny rząd daleki jest od ideału, że obietnice wyborcze daleko w tyle poza stu dniami, spokojnie odpowiadam, że posprzątać po poprzednikach nie jest tak łatwo i musi to potrwać w czasie, a oceniać ich można też po jakimś czasie, nie po pół roku.

A…zapomniałam wspomnieć, że od jakiego czasu spotykam się, aby pogadać z panem Frankiem – moim mechanikiem od samochodu, aby poruszać w kulturalny sposób kluczowe zagadnienia dla rozwoju ludzkości i inne tematy. Przeszliśmy nawet na „Ty”.

No i tak wieczorową porą, kiedy Franek zamknął już zakład spotkaliśmy się w kawiarni niedaleko położonej od mojego miejsca zamieszkania. Tak więc przy okazji był spacerek.

Po wymianie grzeczności Franek zaczął opowiadać:

Wyobraź sobie, Agata, że znowu u mnie w warsztacie był ten namolny klient, ale jednak klient, który mnie nagminnie wyprowadza z równowagi. On swoje i już całkiem agresywnym tonem:

Ja tam nikogo z polityków nie popieram, wszyscy oni po jednych pieniądzach, kradną, oszukują itp., ale Tusk i jego banda…i tu zaczyna się wymienianie grzechów obecnie rządzącej partii. Opowiada, co wcześniej było i co jest obecnie.

No to nie wytrzymałem i mówię, że jednak różnice są i to dość spore, na co pan rozmówca srodze się nastroszył.

Myślę – powiedziałem, żeby wyłagodzić – że politycy – wszyscy – i z prawa i z lewa popełniają ciężkie grzechy, grzechy i grzeszki. Ale których się wybiera do rządzenia? Jak pan sądzi?

Spojrzałem mu w oczy.

No lepszych, oczywiście tych mniej grzesznych, w domyśle PiS – odpowiedział i dodał: „Czy wreszcie pan co nieco zrozumiał? Ten Tusk i jego banda – i tu wymienił wszystkie nazwiska – oni pierwsi przyczynili się do zakupu podsłuchu… a nadają na PiS. I to jak!

Potarłem czoło. Już zaczął mnie obrażać: „Czy wreszcie pan zrozumiał?”.

Ale to przynajmniej było legalne i z odpowiednim przeznaczeniem – zaakcentowałem.

A PiS nielegalnie zakupił Pegazusa? I nie z przeznaczeniem? – Nastroszył się jak kura, akcentując literę „z” w słowie Pegasus.

No pewnie. – Poza tym nie Pegazus, tylko Pegasus – poprawiłem go. Pisze się przez „s”.

Zamrugał oczami.

A czy to ważne? – Wszedł w agresywny ton. – Tusk to największy kłamca i to oni pierwsi kupili program szpiegujący i jeszcze zapytał na bezczela, powtarzając się i żeby mi dorypać, czy poprawiła się moja pamięć?

Zacisnąłem zęby. I w miarę spokojnym tonem, wyjaśniłem, że Pegasus kupiony był nielegalnie z Funduszu Sprawiedliwości, przeznaczonego na zupełnie inne cele, ściśle określone, czyli dla osób w trudnej życiowej sytuacji. Na przykład na pokrzywdzone dzieci, kobiety, i inne, a inwigilował nie tylko przestępców, ale i niewygodne osoby, a nawet swoich.

A swoich niby po co? To bzdura! – wykrzyczał mój rozmówca.

A choćby po to, żeby mieć na nich haki, żeby siedzieli cicho i w posłuszeństwie.

A ten znowu swoje, więc postanowiłem zmienić temat na weselszy, utwierdzając się w racji, że niepotrzebnie wchodzę z kimś takim w dyskusję.

Może troszkę humorku? – zaproponowałem.

Nie odezwał się, więc powiedziałem mu ostatnio zasłyszane słowa innego mojego klienta, jak ojciec rozmawia z synem, który siedzi w więzieniu, a z których to uśmiałem się po pachy:

Ta twoja Andzia, synu, chodzi z dużym brzuchem i ludzie mówią, że będzie miała trojaczki, bo odkąd siedzisz w kiciu, to miała już trzech chłopów”.

Na co mój klient się skrzywił, nic nie zrozumiał.

A co ma wspólnego syn w więzieniu z polityką? – spytał, machnął ręką i pożegnał się.

Odetchnąłem.

No tak – powiedziałam – czy można kogoś takiego przekonać do swojej racji? To są ludzie o określonej mentalności. Ja już dawno doszłam do wniosku, że nie warto przejmować się komentarzami i po prostu przechodzić nad nimi, jakby ich nie było. Przecież tacy ludzie i tak wiedzą swoje i tak pozostaną zawsze po innej stronie, zwykle zmanipulowani „tubą” i choćby co. Szkoda nerwów. Opowiedz jeszcze coś wesołego, Franek.

No to słuchaj: Jeden taki, co miał na imię Paweł co rano budził ludzi na wsi uruchamiając swój traktor. Robił to z przyzwyczajenia, bo traktor i tak nie miał opon. Z opon, żona Genowefa zrobiła rabatkę kwiatową przed domem – mądra baba, bo rabatka nie zżera tyle ropy, co cały traktor. I coś ci to, Agatko, przypomina?

Tak, rozumowanie niektórych ludzi.



A.D. Sł.



 



 

Loading