cze 9 2020
PĄCZKI W BRANŻOWYM MAŚLE
Pączki w (branżowym) maśle.
Tylko pozazdrościć takiego życia. Bo nasi Koledzy mają tam, niczym pączki w (branżowym) maśle, gdy nadprodukcja nowych pojazdów kwitnie.
Ostatnio biegam trochę po różnych SKP oferując to i tamto, przekonując do tego i tamtego….
Siłą rzeczy zaglądam na różne SKP i rozmawiam, czy to z właścicielami SKP, czy też z jakimiś kierownikami lub też z naszymi Kolegami.
I choć różne są efekty tych rozmów, bo jestem dopiero na początku tej marketingowej drogi, to ten jeden fakt utkwił mi w pamięci. Chodzi o to, że na tych naszych SKP, które należą do dużych i rozbudowanych firm (warsztaty + sklepy + salony w branży motoryzacyjnej) lub należących do sieci sprzedaży aut nie ma żadnego zainteresowania marketingową współpracą (nawet w ramach wymiany barterowej, czyli reklama za reklamę).
W takiej sieci wyrażenie zgody na jakikolwiek ruch musi wydać jakaś centrala – najczęściej w Warszawie. A to jest czasochłonne i obarczone koniecznością pisania pism i wypełnianie jakichś wniosków, czyli obarczone biurokracją, Biurokracją, BIUROKRACJĄ – bez żadnych gwarancji, że poświęcony czas (i pieniądze?) zostanie w jakiejkolwiek formie zrekompensowany kompromisowym stanowiskiem w danej sprawie.
W takiej sieci to nasze SKP stanowi zaledwie malutki ułamek przychodów, więc nie jest też w zainteresowaniu kierownictwa. Te SKP tam są, bo kiedyś ktoś uznał, że tak powinno być. I siłą rozpędu je uruchomiono – najczęściej dla klientów danej marki, którą ten salon prowadzi. Sami rozumiecie, że w żadnym mieście nie stało się tak, że jedna marka pojazdu zdominowała cały rynek. Więc każda z takich naszych SKP „przy salonie” ma zaledwie ułamek tego rynku, jak i marka oferowanego do sprzedaży pojazdu. Ale dla nikogo nie stanowi to jakiegoś wielkiego problemu.
Głównym celem takich firm jest sprzedaż nowych aut za tysiące zł sztuka, a nie marne obroty jakiejś SKP, które w ten sposób nie muszą walczyć o klienta poprzez obniżanie standardów BT. Bo ta przysłowiowa stówka za BT nie stanowi na tyle istotnej pozycji w jej budżecie, którą nawet warto analizować lub kontrolować.
A momentami jest nawet wręcz przeciwnie, bo takie globalne firmy oraz salony sprzedaży aut nowych są mocno zainteresowane tym, aby eliminować z rynku wszelkie, Wszelkie, WSZELKIE pojazdy używane. Więc mocno naciskają na naszych Kolegów, aby często bezzasadnie i wbrew zdrowemu rozsądkowi oraz wbrew logice i wbrew interesom całego społeczeństwa zawyżali restrykcyjność BT na ich SKP. To z tych firm płyną najczęściej sygnały o rzekomej kiepskiej jakości BT na SKP, bo mają w tym interes ekonomiczny (nie społeczny!), polegający na zwiększeniu sprzedaży pojazdów nowych.
Problem nadprodukcji (typowy dla wszystkich demokracji) w zakresie pojazdów nowych nikogo jakoś nie interesuje. Bo dla rządzących ważniejsza jest sprzedaż pojazdów nowych, niż zadowolenie i możliwości nabywcze własnego społeczeństwa.
W takiej sytuacji nasi zatrudnieni tam Koledzy mogą spokojnie i bezstresowo pracować aż do emerytury. A do tego dodatkowo wyróżnia ich eleganckie otoczenie, typowe dla salonów sprzedażnych o światowym zasięgu + służbowy markowy ubiór w takiej pracy + firmowe benefity, których skala i zakres jest nie do osiągnięcia dla większości naszych SKP. Więc mają tam, niczym pączki w branżowym maśle.
A na koniec chciałem napisać/powiedzieć, że problem jakości BT idzie rozwiązać (szkolenia, kontrole). Zaś problemu nadprodukcji pojazdów nowych nikomu i nigdzie jeszcze nie udało się rozwiązać w satysfakcjonujący dla społeczeństwa sposób.
Więc trzymajmy się,
dziadek Piotra
– – – – – – – – – – –
PanPieczątka
9 czerwca 2020 @ 11:51
Gdybym nie pracował mieście, gdzie obecnie jest już klika(-naście?) salonów nowych samochodów i nie słyszał/widział co wyjeżdża od nich z wynikiem „P”, to może bym uwierzył w w/w scenariusz.
Niestety, przynajmniej w mojej okolicy realia są „nieco” odmienne od opisanych przez Pana. Najlepszym przykładem tego, że przysalonowa SKP to nie jest miejsce wolne od patologii, może posłużyć lokalny salon Hyundaia, gdzie ich diagnosta (na szczęście) stracił uprawnienia, gdyż jego głównym zajęciem w przerwie między badaniami „3 i 5-latków” było wykonywanie fikcyjnych badań technicznych. Stacja, do której wjeżdżało kilkanaście samochodów tygodniowo miała w rejestrze setki badań miesięcznie. Chyba nie zdziwi Pana to, że właściciel „o niczym nie wiedział”, a cała sprawa wyszła na jaw przypadkiem? A to tylko 1 przypadek, przysłowiowy wierzchołek góry lodowej, innych SKP przy salonach jeszcze nikt nie wziął „pod lupę”, więc patologia szerzy się w tam w najlepsze.
Oczywiście, przysalonowe SKP są na w mirę uprzywilejowanej pozycji na rynku badań technicznych, gdyż niejako z definicji są „elitarne”, głównie dla klientów z samochodami na gwarancji i szary kowalski raczej tam nie zajedzie na badanie. Dodatkowo, przynajmniej teoretycznie, przyjeżdżają tam samochody właściwie nowe i stosunkowo ciężko na nich „umoczyć”.
dP
9 czerwca 2020 @ 13:52
Dzięki za to interesujące spojrzenie na naszą rzeczywistość.
Jak z powyższego wynika sytuacja w naszej branży jest bardziej skomplikowana, niż nawet mi się wydawało.
Pozdrawiam
dP