gru 8 2017
OBYWATEL ŁAMIE PRAWO
Obywatel łamie Prawo, choć mam wątpliwości, czy tylko ten jeden (?).
Bo przecież mamy miliony pojazdów bez OBT, co stanowi dość istotne finansowe uszczuplenie dla naszej branży. A tym samym, w części oddawanej w podatkach, dla Skarbu Państwa.
To są pieniądze, które od wielu lat uciekają naszej branży, choć mogły być wykorzystane np. na podniesienie naszych wynagrodzeń.
Piszę o tym po przeczytaniu wyroku sądu1, gdzie 3.04. oraz 09.05.2017 r. rozpatrzono sprawę nijakiego G.Ś. oskarżonego o to, że w dniu 23 maja 2016 r. w Warszawie złożył obietnicę udzielenia korzyści majątkowej w postaci pieniędzy w kwocie 200 zł funkcjonariuszom Policji w zamian za naruszenie przez nich przepisów prawa i odstąpienie od ukarania mandatem karnym oraz dopuszczenie do dalszego ruchu pojazdu bez ważnych badań technicznych.2
Sąd skazał go:
- na karę 1 (jednego) roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres próby 1 (jednego) roku i zobowiązał oskarżonego do informowania Sądu co 6 (sześć) miesięcy o przebiegu okresu próby.
- karę grzywny w wymiarze 100 (stu) stawek dziennych, ustalając wysokość jednej stawki dziennej na kwotę 20 (dwudziestu) złotych.
- orzeka przepadek na rzecz Skarbu Państwa dowodu rzeczowego wymienionego w wykazie dowodów rzeczowych na k. 26 pod poz. 1 w postaci banknotu o nominale 200 zł;
- orzeka na rzecz Skarbu Państwa kwotę 280 (dwieście osiemdziesiąt) złotych tytułem opłaty oraz kwotę 80 (osiemdziesiąt) złotych tytułem pozostałych kosztów sądowych.
W toku postępowania przygotowawczego oskarżony G. Ś. nie chciał współpracować i nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu oraz odmówił składania wyjaśnień. Podobnie na rozprawie przed Sądem ponownie nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu.
Sąd podkreślił, że oskarżony chciał uniknąć odpowiedzialności karnej za popełnione wykroczenie i w ten sposób przekroczył cienką linię, wchodząc na drogę przestępstwa. A zeznający w charakterze świadków Policjanci nie mieli żadnego interesu w składaniu zeznań obciążających tego konfabulującego oskarżonego.
Nie będę przytaczał żenujących kłamstw i matactw, jakimi w Sądzie się bronił ten obywatel naszego Kraju. Były tradycyjne i mało innowacyjne.
Jedno jest pewne, że „wpadł”, bo parkował „na zakazie”. Ale, moim skromnym zdaniem, w obliczu takiego nasilenia insynuacji prezentowanych w ramach swojej obrony powinien zostać skazany na bardziej surowy wyrok.
Uważam też, że jedną z przyczyn poruszania się milionów pojazdów po naszych drogach bez OBT jest właśnie taka pobłażliwość naszych organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Ta pobłażliwość wynika z tego, że Policjanci i Sąd nie rozumieją związku, jaki ma ich praca z BRD.
I zauważcie, że w obliczu tak sporadycznie ujawnianych podobnych przypadków musimy zadać sobie pytanie, a gdzie jest reszta sprawców takich wykroczeń i podobnych przestępstw?
I przypominam wyniki kontroli NIK po starostwach, gdzie na ścianie wschodniej naszego Kraju (w mateczniku PiS-u) zalegają tysiące nie odebranych DR, po ich zatrzymaniu przez Policję. A, jeśli Policja je zatrzymała, to oznacza, że te pojazdy poruszały się po naszych drogach bez OBT. Więc mamy prawo przypuszczać, że ich właściciele/użytkownicy nadal się nimi poruszają, ale tym razem już bez DR i także – tradycyjnie!? – bez aktualnych OBT.
I hulaj dusza, bo nawet, jak taki pojazd zostanie ponownie zatrzymany przez Policję, to już nie ma co zatrzymywać, bo sprawcy już nie mają DR. A taka pobłażliwość systemu karnego nie skłania do przestrzegania Prawa.
Ale jest jeszcze jeden przykry aspekt tej sprawy. A mianowicie może powstać jakaś niezdrowa supozycja, że te miliony pojazdów bez OBT, to też wynik przychylnego klimatu dla brania łapówek. Bo ludzie w swojej masie rzadko są innowacyjni. Częściej postępują tak, jak inni z ich otoczenia. Więc ten wręczający łapówkę musiał od kogoś już słyszeć, że Policjanci w takich sytuacjach jeszcze „biorą”.
I . . . – do następnej sprawy
mój Czytelniku ciekawy.
Dziadek Piotra
– – – – – – – – – – – –
1 VIII K 56/17 – wyrok z uzasadnieniem Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie z 2017-05-18. WYROK W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
2 to jest o czyn z art. 229 § 3 kk
wiesiek
16 grudnia 2017 @ 11:51
„mamy miliony pojazdów bez OBT, co stanowi dość istotne finansowe uszczuplenie dla naszej branży. A tym samym, w części oddawanej w podatkach, dla Skarbu Państwa. To są pieniądze, które od wielu lat uciekają naszej branży” – Szanowny Autorze, przepraszam z góry za bezpośredniość, ale – nie piszmy absurdów! Bo sugerowanie, że KAŻDY posiadacz pojazdu który nie poddaje go okresowym badaniom technicznym łamie prawo i co gorsza oszukuje fiskusa jest niczym innym jak absurdem właśnie. Badanie techniczne uprawnia właściciela pojazdu do poruszania się nim po drogach wymienionych we wstępie do kodeksu drogowego, nic poza tym. Nie jest jakimś bezwzględnym obowiązkiem związanym z samym faktem posiadania pojazdu, a więc nie sposób imputować łamania przepisów komuś, kto ze swego pojazdu nie korzysta z tych czy innych względów. Ja na przykład mam w piwnicy trzy zdekompletowane, stare motory, czekają sobie od lat na moment kiedy się nimi zajmę. Czy Szanowny Autor wyobraża sobie przeprowadzenie badania technicznego ze skutkiem pozytywnym dla ramy i dwóch worków części? Albo dla emzetki bez cylindra? Jeśli nie to po kiego grzyba miałbym wieźć te pojazdy na stację diagnostyczną? One i tak od kilku (a w jednym przypadku nawet kilkunastu lat) nie są dopuszczone do ruchu, nie mają prawa do poruszania się po drogach, co wymownie potwierdzają wpisy w dowodach rejestracyjnych. I nie czuję się winny umniejszania dochodów diagnostów, niepłacenia podatków etc. etc, podobnie jak nie czuję się winny umniejszania dochodów nauczycieli języka hiszpańskiego przez to, że jakoś nie ciągnie mnie do nauki tej – skądinąd szlachetnej – mowy. A jeśli chcecie znaleźć nowe źródła przychodu to jest ich w bród. Wpłyńcie na policję, żeby zabierała dowody rejestracyjne kopcuchom – głównie kilkuletnim autom klasy premium, które po „modyfikacji” wydechu dymią tak że ikarus się chowa. To samo ze światłami, teraz przy zmroku to widać – przynajmniej jeden samochód w mieście na pięć minut wali po oczach tak jakby fleszem błysnął. Niech policja zajmie się tym zamiast czatować z „Iskrami” jak w piosence Rosiewicza. Jest dużo do zrobienia, więc nie rozumiem po co sugerować problem tam gdzie go nie ma.
dP
16 grudnia 2017 @ 20:26
W. Szan.
Panie Wiesławie.
Kiedyś już ten problem omawialiśmy.
Ponadto wydaje mi się, że rozumiem tok Pana myślenia i generalnie nie mam uwag co do zasadności.
Ale, tak jak poprzednio, tak i teraz nie chodzi o pojedyncze i opisane przez Pana przypadki. Choćby było ich np.: 3, 30, 300, 3.000, 30.000. Bo tu jest problem skali. Tu idzie o miliony brakujących pojazdów!
Tych milionów pojazdów – i to od bardzo wielu lat! – nie ma po szopach i warsztatach. One jeżdżą po naszych drogach – najczęściej na wschód od linii Wisły.
To taka nasza branżowa tajemnica Poliszynela, na którą przymyka oko Policja oraz inne nasze (?) branżowe instytucje,
I pozdrawiam
dP
wiesiek
16 grudnia 2017 @ 23:03
Szanowny Panie,
ależ nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje konieczności eliminowania z ruchu aut niesprawnych technicznie! To, co mi się nader nie spodobało to argument, ARGUMENT użyty przez Pana, jakoby sam brak badań technicznych stanowił uszczuplenie dochodów stacji kontroli pojazdów czy też wpływów z podatków. Wynikałoby z tego bowiem, że każdy posiadacz pojazdu obowiązany jest wykonywać regularnie badania techniczne po to, by zapewnić dochód diagnostom i ich szefom, a jak z jakichś powodów uchyla się od badania to jest winny oszustwa. Takie postawienie sprawy było dla mnie osobiście obraźliwe – nikogo nigdy w życiu nie kradłem ani nie uszczupliłem niczyjego majątku, a to, że nie robię badań na coś co i tak ich z góry nie przejdzie (a więc i tak jest niedopuszczone do ruchu) nie jest żadnym działaniem na szkodę diagnosty. Tak jak nie jest działaniem na szkodę restauracji robienie sobie pizzy w domu, czy nie jest działaniem na szkodę hotelarzy spędzanie wakacji w domu przed telewizorem. O to i tylko o to mi chodziło. Celem badania technicznego jest tylko i wyłącznie zapewnienie bezpieczeństwa w ruchu i to tylko na drogach wspomnianych w preambule do kodeksu drogowego (po własnej działce można jeździć nawet motocyklem wyczynowym bez homologacji tudzież bolidem F1, jak tylko kogoś na to stać).
Zaś co do milionów „brakujących” pojazdów – cóż, nawet jeżeli te faktycznie nieużywane stanowią 1 promil całej grupy aut bez badań to i tak ich właściciele nie powinni podlegać żadnym szykanom ze strony prawa. Jak to powiedział przed laty pewien marszałek Sejmu: każdy facet ma w rozporku narzędzie gwałtu. Natomiast prawnie ściga się tylko tych, którzy rzeczonego instrumentu użyli lub przynajmniej próbowali użyć w niecnym celu.
Poza tym z tych milionów podejrzewam że maksymalnie 20 procent w ogóle fizycznie istnieje. Pozostałe 80 procent od lat jest u świętego Piotra, za tęczowym mostem, w krainie wiecznych łowów czy jak tam zwą. Po wsiach, zwłaszcza w Polsce wschodniej, mało kto oficjalnie złomuje i wyrejestrowuje auta, bo się po prostu nie opłaca. We wsi gdzie mam działkę jeden z sąsiadów miał lublina, dwa lata temu lublin zniknął. Silnik poszedł jako napęd młockarni w stodole, rama posłużyła za budowę przyczepki do kombajna, skrzynią zaopiekował się szwagier a reszta poszła w świat via allegro lub po prostu na najbliższy skup surowców wtórnych. Tymczasem w wydziale komunikacji lublin nadal wisi, i będzie wisieć jeszcze długi, długi czas. Za ten absurd powinniśmy podziękować panom złomiarzom, którzy stworzyli prawo w myśl którego przy wyrejestrowaniu auta obowiązują znacznie surowsze procedury niż przy ubieganiu się o kupno kałasza. Stawiam dolary przeciw orzechom, że gdyby przywrócić normalne przepisy w tym obszarze (wyrejestrowanie na życzenie posiadacza), to problem „znikających” aut rozwiązałby się w pół roku. Gość od lublina wyraźnie powiedział: za samą skrzynię ładunkową i dwoje drzwi wziął dwa razy tyle co mu dawali na złomie, a jeszcze ma za friko napęd do młockarni i przyczepkę, no i wdzięcznego szwagra. Trudno się dziwić ludziom, że nie chcą się dawać robić w konia tylko dlatego, że ktoś kiedyś w sejmie uległ lobbingowi i stworzył prawo mające się do ustawy zasadniczej jak pięść do nosa.
dP
17 grudnia 2017 @ 09:41
Rozumiem, że trudno jest zauważyć postronnemu obywatelowi ten problem skali tego zjawiska, gdyż nasz (?) resort transportu celowo w swoich projektach zmiany PoRD zrezygnował z tzw. nalepki kontrolnej na TR (tablicy rejestracyjnej). Bo chyba oni sami jeżdżą od lat bez aktualnych OBT (z oszczędności, bo mało zarabiają na ministerialnych stanowiskach).
Efekt nalepki kontrolnej byłby natychmiastowy i widoczny dla każdego z nas – nie tylko dla służb kontrolnych (Policja, Straż Miejska, ITD).
I dziękując za merytoryczny komentarz – pozdrawiam
dP
wiesiek
17 grudnia 2017 @ 16:29
Naklejki świetna sprawa, tylko, że… nie w tym „etycznym inaczej” społeczeństwie.
Znając życie po wprowadzeniu naklejek na jedno zgłoszenie dotyczące typa, który porusza się autem bez rzeczonej naklejki przypadałoby 99 ohydnych donosów na nikomu nie wadzących emerytów, którzy sobie trzymają pod blokiem stare uno, tico czy coś tam innego i od dłuższego czasu nie jeżdżą. Co gorsza straż miejska w pogoni za wyrabianiem limitu mandatów mogłaby zacząć usuwać takie auta z parkingów jedynie za brak nalepki, mimo iż nie ma do tego prawa. Prawidłowo zaparkowany samochód można usunąć tylko w dwóch przypadkach: albo jak nie ma tablic, albo jak jego stan wykazuje zewnętrzne oznaki zaniedbania. Tymczasem już dziś zdarzają się przypadki że strażnik nakleja wezwanie do usunięcia na auto które niczym się nie wyróżnia in minus od innych pojazdów na parkingu, wskazując jako powód.. pordzewiałe tarcze hamulcowe. No, bo przecież jasne, że każdy przechodzień wkłada łeb pod zderzaki kolejnych aut na parkingu i przeszkadza mu, jeśli tarcze się nie błyszczą jak przysłowiowemu psu jajka 😉
Co gorsza takie postępowanie jest wręcz przestępstwem przekroczenia uprawnień na szkodę osoby trzeciej – bo brak badań czy pordzewiałe tarcze same w sobie nie dają prawa do usunięcia pojazdu, a fakt usunięcia i koszty związane z odzyskaniem auta stanowią ewidentna szkodę osoby trzeciej (posiadacza).
Dlatego mimo poważnych argumentów za nalepkami, byłbym zwolennikiem jedynie w sytuacji wydania równolegle przez MSWiA interpretacji wiążącej dla wszystkich służb porządkowych, że nalepki dotyczą tylko i wyłącznie pojazdów uczestniczących w ruchu, i że tylko wobec takich pojazdów i ich właścicieli można podejmować jakiekolwiek działania jeżeli tej nalepki brak.