kwi 6 2017
NIK A WYKONANE BT
Prawidłowość wykonywania badań diagnostycznych.
Starostowie powszechnie nie wywiązywali się z obowiązku sprawdzenia w każdej z nadzorowanych stacji prawidłowości wykonywania przez diagnostów badań technicznych pojazdów. Podczas kontroli pracownicy urzędów nie kwestionowali często niezgodnego z przepisami sposobu ich wykonywania, nie kwestionowali również wykonywania badań przy użyciu urządzeń kontrolno-pomiarowych niespełniających wymagań. Ponadto starostowie nierzetelnie sprawdzali w SKP prawidłowość dokumentowania przebiegu badań.
Bezpośrednie badanie czynności wykonywanych przez diagnostów podczas kontroli 51 pojazdów wykazało, że ponad połowę pojazdów (29) zbadano nieprawidłowo – diagności pomijali szereg czynności do których zobowiązują ich przepisy lub niedokładnie je wykonywali, używali też przyrządów kontrolno-pomiarowych, które nie posiadały stosownego dopuszczenia do eksploatacji. Mimo to połowę samochodów (15) dopuszczono do ruchu.
W trakcie kontroli stwierdzono również, że w przypadku 20 pojazdów nieprawidłowo skontrolowano poziom emisji szkodliwych składników spalin, z czego 9 z tych pojazdów dopuszczono do ruchu.
Na nieprawidłowe wykonywanie badań wskazywali również policjanci z garnizonów obejmujących właściwością skontrolowane starostwa. Podczas kontroli (w porozumieniu z NIK) stanu technicznego pojazdów wyjeżdżających z SKP bezpośrednio po badaniach, ujawnili aż 17 przypadków dopuszczenia pojazdu do ruchu, pomimo ich niesprawności, bądź w ogóle bez sprawdzenia stanu technicznego. Podkreślić należy, że kontrole te zostały prowadzone jedynie w rejonach wybranych stacji diagnostycznych, w określonych dniach i w krótkim okresie.
Diagności pomimo ujawnienia w trakcie badań diagnostycznych poważnych usterek dotyczących m.in. układów: hamulcowego, kierowniczego, zawieszenia pojazdu i oświetlenia nie zatrzymywali dowodów rejestracyjnych, co jest ich obowiązkiem.
Z kolei starostowie w powyższych sytuacjach nie cofali uprawnień diagnostom, co z kolei jest ich obowiązkiem.
NIK zwraca uwagę na niski odsetek badań zakończonych wynikiem negatywnym w Polsce. Odsetek badań diagnostycznych, gdzie wykryto usterki istotne lub stwarzające zagrożenie wynosi ok. 2 proc., podczas gdy w Niemczech sięga 23 proc. badań (dane KBA – Federal Motor Transport Authority z 2014 r.).
Ciekawy
13 kwietnia 2017 @ 19:47
„Nie wystawiali również zaświadczeń o przeprowadzeniu badań technicznych”
https://www.nik.gov.pl/kontrole/P/16/028/LRZ/
ciekawe w jakich seminariach brali udział?
http://www.diagnostasamochodowy.pl/2015/watpliwosci-2/
Roztropny
14 kwietnia 2017 @ 19:04
ad 1 Ciekawe jest podanie linku do wystąpień NIK, które nie zawierają wskazanej treści
ad 2 Jeszcze ciekawsze jest kolejne pytanie. W raporcie NIK nie ma zastrzeżeń w przypadku używania przez diagnostów programu SKP PRO, więc pytanie jest retoryczne.
Tak wskazującego ośmiesza, jeśli nie był na szkoleniach organizowanych przez SITK RP o/Krosno z udziałem wymienionej w temacie osoby.
Ciekawy
15 kwietnia 2017 @ 09:23
„które nie zawierają wskazanej treści” Panie Roztropny już śpieszę z pomocą:
Informacja o wynikach kontroli – Istotne ustalenia kontroli – str.40
„Tak wskazującego ośmiesza” oczywiście, lepiej ośmieszać niż być ośmieszanym 😉
Ale gapiostwo Panu Roztropnemu to trzeba jednak przyznać 😉 Ciekawe czy celowe czy raczej tak ma na co dzień? Chociaż bardziej ciekawszym jest czy owe gapiostwo nie za bardzo wkracza w sferę życia zawodowego?
Roztropny
15 kwietnia 2017 @ 15:43
Nie dotyczy wskazanego NIK w Rzeszowie (podkarpackiego), jest to informacja ogólna. https://www.nik.gov.pl/kontrole/P/16/028/
Data publikacji: 2017-04-04 08:41
Umieszczając link w podanej konfiguracji usiłujesz obarczyć/wskazać winnego?
Ciekawy
15 kwietnia 2017 @ 19:31
” jest to informacja ogólna” – uwaga.
„wskazać winnego?” nie, może to być również wynikiem nieznajomości przez diagnostów przepisów o konieczności wystawienia zaświadczenia z przeprowadzonego KAŻDEGO badania technicznego. Nie wiemy również czy w ogóle diagności, którzy nie wystawiali zaświadczeń brali udział w jakichkolwiek szkoleniach/seminariach. Nie wiemy również czy jeżeli brali udział to nie wiemy przez kogo były prowadzone i jakie treści były przekazywane.
Niemniej jednak po takiej, a nie innej należy uznać, że wystawienie zaświadczenia z przeprowadzonego KAŻDEGO badania technicznego oraz wydanie właścicielowi/kierowcy pojazdu jest obowiązkiem diagnosty.
miki
17 kwietnia 2017 @ 11:55
NIK robi z siebie idiotę. Zarzut że w niektórych starostwach zatrzymane dowody rejestracyjne leżą po 20 lat jest dowodem tej głupoty.
Skoro 20 lat temu Policja zatrzymała dowód rejestracyjny właścicielowi Tarpana, ten postawił grata za szopą gdzie stoi po dziś dzień, to jaki problem z tym, że dowód leży u starosty 20 lat?????
Dokument oddaje się właścicielowi pojazdu po ustaniu przyczyn zatrzymania. Jeżeli ten Tarpan od 20 lat gnije za stodołą to raczej przyczyny zatrzymania dokumentu nie ustały.
Więc o co szanowny NIK pianę bije???
Dziadek Piotra
18 kwietnia 2017 @ 17:48
Pozwólcie więc, że zacytuję z raportu/sprawozdania NIK-u:
„… istotną przyczyną zatrzymania DR było użytkowanie pojazdu na drodze bez ważnych OBT. Pojazdy takie były traktowane przez organy kontroli ruchu drogowego jako niesprawne technicznie. Przeprowadzone przez kontrolerów NIK analizy przyczyn zatrzymania DR wykazały, że dokumenty te stanowiły w skontrolowanych jednostkach od ok. 25% do blisko 65% ogółu zatrzymanych i nieodebranych DR.
I tak na przykład: Spośród 500 przeanalizowanych przypadków zatrzymania DR przekazanych do UM w Białej Podlaskiej, brak ważnych badań OBT był przyczyną zatrzymania 99 (20%) tego rodzaju dokumentów.
Skala uczestniczących w RD pojazdów bez ważnych BT była jednak znacznie większa, bowiem co dziesiąty, z 337 pojazdów zarejestrowanych w tym Urzędzie, biorących udział w zdarzeniu drogowym, w wyniku którego został zatrzymany DR, również nie posiadał ważnych OBT.”
Więc te DR zalegające we wschodnich starostwach mogą świadczyć o tym, że oni tam bardzo często jeżdżą bez BT, a gdy im zabiorą jeszcze DR, to jeżdżą już bez tych dokumentów i . . . . – za aprobatą biernych urzędników, ale za to mających ambicję nadzorowania problematyki BRD (w tym i nas).
miki
19 kwietnia 2017 @ 16:44
Jeżeli we wschodnich starostwach często jeżdżą autami bez badań technicznych to świadczy wyłącznie o złym funkcjonowaniu drogówki na tych obszarach. Nie starostów czy diagnostów czy Bóg jeden raczy wiedzieć kogo jeszcze.
Do kontroli RUCHU DROGOWEGO jest powołana Policja. I generalnie tylko ta instytucja ma prawo zatrzymywać pojazdy W RUCHU i sprawdzać ich dokumenty, stan techniczny, kontrolować trzeźwość kierowców itp. Oczywiście w szczególnych przypadkach kompetencje takie przysługują np. leśnikom czy żandarmom, ale w żadnym razie nie urzędnikom powiatowym, którzy nawet nie mogą w świetle prawa zatrzymać poruszającego się pojazdu, używać alkomatu względem kierowcy czy oceniać prędkości. Obowiązkiem urzędnika w starostwie jest przyjęcie zatrzymanego przez policjanta lub diagnostę dokumentu i wydanie go dopiero po ustaniu przyczyn zatrzymania, czyli po doprowadzeniu auta do stanu pełnej sprawności.
Natomiast jeżeli pojazd nie ma aktualnych badań technicznych i nie jeździ, to jest to prywatna sprawa jego posiadacza. Może sobie w nim hodować winniczki na eksport do Francji, oddawać cześć samemu diabłu albo zamalować szyby na różowo i uprawiać w nim sex. I żadnej policji, starostom, wydziałom komunikacji ani nawet samemu prezydentowi i papieżowi nic do tego. Badanie techniczne jest potwierdzeniem dopuszczenia do ruchu, zbytecznym jak coś do tego ruchu nie jest wprowadzane.
Bicie na alarm ile to pojazdów w Polsce nie ma badań technicznych (a do tego pije m.in. NIK) generuje potem takie idiotyzmy jak podwójna opłata dla kierowców wykonujących badania techniczne czy pomysł 16 stacji TDT dla spóźnialskich. Ktoś, kto to wymyślił brał chyba wzorce z Korei Północnej, bo w żadnym bardziej racjonalnym i praworządnym państwie taki pomysł nie miałby szans się pojawić. Skoro mogę mieć auto nie posiadając prawa jazdy mogę mieć również auto niesprawne, nieprawdaż? I dopóki nie wprowadzam go do ruchu jest to moja sprawa dlaczego jest niesprawne i czemu go w ogóle trzymam. I nie muszę się z tego spowiadać żadnemu urzędnikowi ani płacić karnej, podwójnej opłaty za badanie po terminie. Podobnie zresztą, jak nie płacę karnej opłaty za posiadanie auta na które nie mam uprawnień do kierowania (mogę mieć autobus i kartę rowerową, moja sprawa).
Problemem są PORUSZAJĄCE SIĘ PO DROGACH auta niesprawne, w tym bez badań technicznych. I to jest zadanie dla Policji. 500 zł za kierowanie autem niedopuszczonym do ruchu powinno być tak samo atrakcyjne jak średnio 100-200 zł za krzakowy radar. Fakt, trzeba się trochę więcej narobić, ale coś za coś.
dP
19 kwietnia 2017 @ 21:51
Cyt. „Jeżeli we wschodnich starostwach”.
Zgadzam się z tym tokiem logicznego rozumowania i wnioskowania.
Ale cała ta sprawa ma niewątpliwie też ten cytowany „wschodni” aspekt, dotykający tamtejszych korupcyjnych zwyczajów polegających na atmosferze przyzwolenia dla takich patologii. I właśnie w tej atmosferze upatruję braku inicjatywy ze strony tychże urzędników do właściwego załatwienia tej sprawy.
Bo BRD to nie jest tylko nasza sprawa. BRD jest sprawą całego społeczeństwa, w tym urzędników starostw/WK.
I wystarczyła drobna inicjatywa, aby np. raz na kwartał wysłać pismo z wykazem do jakiegoś komisariatu Policji o sprawdzenie, czy jeździ toto jeszcze . . . . – czy to był problem? Czy dla takiej inicjatywy trzeba odrębnych przepisów?
Ale trudno o takie pozytywne inicjatywy urzędnicze, gdy cała para urzędniczego zaangażowania idzie na to, jak dokopać naszym kolegom, i jak uchronić właścicieli SKP.
I pozdrawiam
dP
Anonim
21 kwietnia 2017 @ 12:39
I co dalej?
Policja ma jeździć po posesjach tych właścicieli i wypytywać co się stało z tym samochodem? No to odpowiedź będzie – NIC. Stoi zepsuty. Słucham. Jakie dalej działania na rzecz BRD wobec takiego właściciela pan przewiduje?
Wywłaszczenie? Rozstrzelanie? 🙂 A może najpierw jedno, potem drugie?
No i wreszcie – czy taki diagnosta, skoro jest tak istotny w tym BRD nie mógłby np. po tym jak wystawi N, a klient na poprawkowe nie wróci przez 14 dni też się zainteresować dlaczego? Przecież można jadąc z pracy odwiedzić takiego właściciela, zapytać o co chodzi, pouczyć, przekazać swoje ustalenia policji itd. Wystarczy chcieć!!!
miki
21 kwietnia 2017 @ 14:46
Przekazywanie danych Policji miałoby sens wtedy, gdyby polskie radiowozy wzorem angielskich miały czytniki, pozwalające na automatyczne sprawdzenie w ruchu każdego pojazdu, jaki jedzie przed radiowozem. Obecnie nie bardzo sobie wyobrażam patrolu drogówki,który stoi przy szosie z 80-stronicowym notatnikiem i przy każdym przejeżdżającym aucie pan posterunkowy kartkuje tę „bazę danych”, żeby sprawdzić czy pojazdu nie ma na liście. Już nie mówiąc o tym, że skoro stworzono cały ten CEPIK, to chyba policyjne komputery powinny zasysać stamtąd dane automatycznie. Nie [po to wydaliśmy miliony na budowę tego systemu, żeby teraz wójt ręcznie przekazywał dane, stwarzając tym samym szansę na 1000 pomyłek.
Co do podwójnych opłat za spóźnione badanie techniczne to pomysł ten przebija swym kretynizmem wszystko, o czym do tej pory była mowa. Ani podwójne OC, ani mandat z fotoradaru dal auta wiezionego na lawecie, ani nawet problem z odliczaniem VAT od ciągnika siodłowego nie są w stanie przebić tego klinicznego przykładu schizofrenii w stadium terminalnym. Przede wszystkim nie ma czegoś takiego jak SPÓŹNIENIE z badaniem technicznym! Spóźnić to się można na pociąg albo ze złożeniem PIT-a. Natomiast badanie techniczne stanowi dopuszczenie pojazdu DO RUCHU. Tak jak badanie lekarskie dla operatora dźwigu stanowi dopuszczenie tego operatora DO PRACY NA WYSOKOŚCI. Jeśli facet mający uprawnienia operatora dźwigu znajdzie sobie robotę sprzedawcy na targowisku to nie musi mieć na to aktualnych badań uprawniających do pracy na wysokości. Więc ich NIE ROBI. Nie spóźnia się z badaniami, tylko w pełni świadomie ich NIE ROBI. I tak długo jak długo nie będzie podejmował pracy na wysokości nie można powiedzieć że się z czymś spóźnił.
Tak samo z autem. Jeśli w moim starym samochodzie zamieszkuje teraz pies rasy kundel wilkowaty, to do tego zastosowania pojazdu nie jest wymagane jego dopuszczenie DO RUCHU. Więc nie robię badań technicznych, analogicznie jak nie chodzę na testy psychologiczne dla skoczków spadochronowych. Z niczym się nie SPÓŹNIAM, po prostu z założenia nie wykonuję zbytecznych czynności, absolutnie niewymaganych w określonym stanie faktycznym.
Roztropny
18 kwietnia 2017 @ 10:51
„wystawienie zaświadczenia z przeprowadzonego KAŻDEGO badania technicznego oraz wydanie właścicielowi/kierowcy pojazdu jest obowiązkiem diagnosty.”
Podczas seminariów SITK RP O/Krosno przedstawiono pogląd zmierzający w tym samym kierunku, ale nie obligatoryjnie. Dość szczegółowo było omówione na podstawie opinii prawnej, więcej napisać nie mogę.
Informacje „Nie wystawiali również zaświadczeń o przeprowadzeniu badań technicznych” kontrolerzy NIK oparli na braku potwierdzenia tego faktu w rejestrze, więc wynik z kontroli nie dotyczy użytkowników programu z centralnej polski. Wystarczy sprawdzić kody rozpoznawcze, aby dowiedzieć się z jakich programów korzystali diagności.
Ciekawy
18 kwietnia 2017 @ 12:40
„z jakich programów korzystali diagności.” to z jakich programów korzystali jest informacją wtórną zbyteczną w tym temacie, bowiem to diagnosta ma obowiązek wystawienia obligatoryjnie zaświadczenia z przeprowadzonego badania bez względu na fakt z jakiego programu korzysta.
„Informacje „Nie wystawiali również zaświadczeń o przeprowadzeniu badań technicznych” kontrolerzy NIK oparli na braku potwierdzenia tego faktu w rejestrze, więc wynik z kontroli nie dotyczy użytkowników programu z centralnej polski.” diagnosta nie posiadający wiedzy o obowiązku wystawienia zaświadczenia z przeprowadzonego badania pracujący na jakimkolwiek programie jeżeli nie wystawi faktycznie w rejestrze nie pojawi się „Z” – świadcząca o spełnieniu obowiązku. Także stawianie tezy, że to nie dotyczy wskazanego programu jest na wyrost i nie odzwierciedla stanu faktycznego.
Roztropny
19 kwietnia 2017 @ 17:23
„diagnosta ma obowiązek wystawienia obligatoryjnie”
Jeśli norma prawna nie determinuje w sposób jednoznaczny skutku prawnego, lecz pozostawia w sposób wyraźny dokonanie innego wyboru w celu wybrania optymalnego rozwiązania faktycznego, to nie można jednoznacznie stwierdzić, że wystawianie i drukowanie zaświadczenia jest obligatoryjnie.
„bez względu na fakt z jakiego programu korzysta.”
Niestety jest to istotne i raport NIK to potwierdził. W programie z centralnej polski nie ma możliwości wystawienia zaświadczenia bez odpowiedniej adnotacji w rejestrze badań technicznych. W niektórych innych twórcy nie zadbali o bezpieczeństwo diagnosty.
„nie dotyczy wskazanego programu jest na wyrost i nie odzwierciedla stanu faktycznego.”
Dotyczy i nie jest na wyrost oraz funkcjonuje zgodnie ze stanem faktycznym.
Porażające...
19 kwietnia 2017 @ 08:38
Porażające są i idiotyczne tłumaczenia anonima z centralnej Polski.
Nikt nie wie kto to jest i jaki cuchnący produkt oferuje.
Powinien wszystkich diagnostów pozwać do sądu i wymusić udział w jego bagnie.
Ciekawy
19 kwietnia 2017 @ 18:54
„Jeśli norma prawna nie determinuje w sposób jednoznaczny skutku prawnego” determinuje, co udowodniono w linku z postu pierwszego. Co więcej nakłada obowiązek uwierzytelnienia wystawianego zaświadczenia.
„W niektórych innych” bzdura i kolejne pomówienie, może nie we wszystkich dzieje się to z tzw. automatu ale to na diagnoście ciąży obowiązek aby „Z” znalazło się celem potwierdzenia wystawienia przedmiotowego zaświadczenia.
„Niestety jest to istotne i raport NIK to potwierdził.”, w którym fragmencie raportu?
„Dotyczy i nie jest na wyrost oraz funkcjonuje zgodnie ze stanem faktycznym.” znowu ogólniki nie odzwierciedlające stanu faktycznego.
Tytułem końca, nie wiem po co „bić przysłowiową pianę” o jakikolwiek program skoro cały czas mowa jest o obowiązku diagnosty. Tą są dwie różne kwestie.
To tak, jakby skarżyć producenta „ścieżki diagnostycznej” o to, że diagnosta w trakcie badania technicznego nie założył na pedał hamulca czujnika nacisku. No chyba, że chodzi o reklamę to już decyzja należy do dP.
dP
22 kwietnia 2017 @ 07:28
Odpowiadając W.Szan. Kolegom i równocześnie Interlokutorom: „Miki”, „Anonim”.
W swoich komentarzach całkowicie pominęliście zagadnienie skali, Skali, SKALI tego negatywnego zjawiska, a związanego z bezczynnością organu tolerującego zaleganie setek DR po szafach WK.
Wasze rozumowanie ma sens, ale tylko dla takich ewentualnych jednostkowych przypadków.
Zaś tu, w tych przypadkach, skala tego zjawiska zmienia optykę. To nie są pojedyncze przypadki, to patologiczny ciąg tolerowanych od bardzo wielu lat zdarzeń, który jest akceptacją dla bierności, dla byle jakości, dla braku prospołecznej inicjatywy.
I wierzcie mi, że każdy normalny Policjant Dzielnicowy (już nie mówiąc/pisząc o jego szefie) bardzo by się ucieszył z dodatkowych informacji o swoim mieszkańcu. Otrzymanie takiego wykazu z WK o zalegających DR z prośbą o sprawdzenie, czy toto jeździ jeszcze, to nie tylko pretekst do dodatkowego „wyjścia w teren” z zza biurka, ale do ważnych rozmów związanych z koniecznością spotykania się ze swoimi mieszkańcami – już abstrahując nawet od możliwości oceny stanu technicznego pojazdu.
I sobotnie pozdrawiam
dP
miki
22 kwietnia 2017 @ 08:56
1.
Nadal będę upierał się przy tym, że takie informacje powinny być AUTOMATYCZNIE pobieranie przez poszczególne jednostki Policji z systemu CEPiK. Po to ten wiecznie niepełnosprawny system przecież powstał. Mam szczerze dość sytuacji, kiedy za miliony pieniędzy podatników buduje się zaawansowany system, po czym wszystko i tak pani Zuzia musi przekazywać ręcznie. To samo z czytnikami tablic rej. zamontowanymi w radiowozach, w wielu krajach to działa i ma się dobrze. I nie sądzę, żeby zakup takowego urządzenia nadszarpnął budżet MSWiA na tyle, żeby nie dało się tego zrobić.
2.
Sprawdzaniu, „czy toto jeździ jeszcze”, oczywiście przeciwny nie jestem. Co do „możliwości oceny stanu technicznego pojazdu” – tu miałbym większe wątpliwości. Jeżeli faktycznie funkcjonariusz stwierdzi, że toto nie jeździ, to wszelkie ocenianie stanu technicznego uważam za nadmierną ingerencję w prywatność właściciela auta i zbieranie informacji, które nigdy nie wiadomo kto, kiedy i w jakim celu wykorzysta. Zwłaszcza w obliczu kretyńskich inicjatyw MIiB, gdzie zamiast skutecznych zasad kontroli w celu wyłapania PORUSZANIA SIĘ pojazdami bez badań technicznych proponuje się sankcję podwójnej opłaty za sam fakt nieprzeprowadzenia badania technicznego w terminie. Moim zdaniem stwierdzenie, że np. samochód służy jako buda dla psa/kanciapa na łopaty/burdel na kółkach (właściwe podkreślić) powinno natychmiast kończyć wszelkie czynności ze strony organów porządkowych. Nikogo nie powinno obchodzić że buda dla psa posiada dziurawy tłumik albo kanciapa na narzędzia działkowe ma 20 procentowy luz na kierownicy.
W naszym kraju problemem SYSTEMOWYM jest nie tylko jeżdżenie niesprawnymi autami, ale również brak poszanowania dla PRAWA WŁASNOŚCI, i to zarówno ze strony współobywateli, jak też organów władzy. W takich warunkach każdy przepis – niestety – musi być na tyle precyzyjny, żeby z góry wykluczać każdy, nawet najbardziej nieprawdopodobny zamach na prawo własności. Również przepisy odnośnie badań technicznych muszą być tak precyzyjne, żeby jedynie brak badań w pojeździe PORUSZAJĄCYM SIĘ był przyczyną do nałożenia sankcji na kierującego. Każda nieścisłość w tej dziedzinie sprawi, że z przepisu skorzysta w pierwszej kolejności szemrana menda o mentalności szmalcownika, której przeszkadza starszy Pan ze swoją nieodpalaną od 3 lat Favoritką, bo przecież nie ma gdzie postawić swojego BMW X5 czy innego CLS-a. Taki łachudra będzie dzwonić na Policję, do gminy, diabli wiedzą gdzie jeszcze, będzie bruździł tak długo, aż w końcu któryś „organ władzy” dla świętego spokoju wymięknie, i każe dziadziowi usunąć Skódkę, na przykład jako pretekst wykorzystując brak badań technicznych. Wprawdzie przepisy jednoznacznie mówią, ze usunąć można tylko pojazd BEZ TABLIC, a nie BEZ BADAŃ, lub zdewastowany w widoczny sposób (a więc nie z powodu uszkodzenia silnika wywołanego zerwaniem paska tylko na przykład jak auto ma przebite koła czy wybite szyby), jednak znając polskie realia upierdliwa gnida jest w stanie skłonić administrację publiczną do podejmowania decyzji skrajnie sprzecznych z prawem, jak i zdrowym rozsądkiem.
Dlatego większa kontrola pojazdów celem lepszego wykrywania JEŻDŻĄCYCH aut bez badań – TAK, ale pod warunkiem, jednoznacznego ograniczenia zastosowania tych przepisów jedynie do at użytkowanych w ruchu. A propozycja MIiB odnośnie podwójnych opłat za badanie idzie dokładnie w odwrotnym kierunku, nakładając swoistą sankcję de facto za korzystanie z prawa własności. Bo przecież decyzja o nieeksploatowaniu pojazdu jest niezbywalnym prawem posiadacza, i każde ograniczenie w tym zakresie narusza Konstytucję wprost.