cze 1 2017
NIK A RYNEK AUT UŻYWANYCH
NIK a rynek aut używanych w Naszym Kraju.
NIK w swoim sprawozdaniu/raporcie (tradycyjnie?) nie oparł się na wiarygodnych danych, tylko przytoczył dane lobbystów motoryzacyjnych. I chociaż nikt nie kwestionuje tej prawdy, że od 2012 r. widoczny jest wzrost liczby sprowadzanych do kraju używanych aut, to jednak wynikające z tego faktu wnioski NIK są – co najmniej?! – kontrowersyjne.
Ciekawe jest to epatowanie i straszenie społeczeństwa wiekiem pojazdów, jakby ono nie wiedziało czym samo jeździ.
Więc przypomnijmy kierownictwu NIK, że bogaci Polacy jeżdżą nowymi pojazdami, a biedniejsi Polacy jeżdżą pojazdami starszymi. I tak jest na całym Boskim Świecie. Bo średni wiek pojazdów jest odzwierciedleniem naszej możliwości, tak jak też jest odzwierciedleniem naszej średniej zamożności.
Jeżeli lobbyści motoryzacyjni chcą sprzedawać więcej nowych samochodów, to niech podniosą pensje swoim własnym pracownikom!!!
Prawda o średnim wieku pojazdów w Polsce jest rzekomo tragiczną informacją, którą NIK chce podpalać społeczne nastroje, chce zastraszyć Polaków. Więc przypomnijmy kierownictwu NIK, że Polaków nie tak trudno zastraszyć, bo zbyt wiele przeżyliśmy i nie takie strachy widzieliśmy.
A obserwując systematycznie rosnący rynek pojazdów starych i zabytkowych, te jeżdżące perełki motoryzacji i dowód miłości wielu Polaków do sprawnych, choć starych samochodów zapytajmy NIK w ich imieniu, czy wliczyli te perełki (rzekomo w tragicznym stanie) do swoich danych i wyliczeń. Chociaż po co, gdy ich odpowiedź przecież znamy: także setkami zabytków i perełkami motoryzacji postanowili straszyć nasze społeczeństwo.
NIK obraźliwie przyrównuje nasze społeczeństwo a to do np. Rumunów, a to do Irlandczyków, ale zapomina dodać informację, czy u nich także jest:
- nasz CEPiK z przekłamanymi danymi (?),
- porównywalny poziom zamożności indywidualnej,
- taka sama struktura i dostępność komunikacji publicznej,
- taka sama dostępność do rynku warsztatów naprawczych,
- taka sama jakość/fachowość warsztatów samochodowych,
- rządowe wsparcie dla inwestycji motoryzacyjnych, tak dla osób fizycznych, jak i dla podmiotów gospodarczych,
- podobny poziom infrastruktury drogowej i podobnie zły stan dróg,
- podobna dostępność do kredytów samochodowych,
- itd., itp., et’cetera.
Epatowanie i straszenie polskiego społeczeństwa wybiórczo traktowanymi danymi, bez uwzględnienia szerszego kontekstu umożliwiającego zrozumienie całości zagadnienia nie przystoi takiej instytucji, jaką kiedyś był NIK.
Jeśli NIK pisze dalej strasząc, że „Niestety wraz z wiekiem pojazdu (co najczęściej idzie w parze z przejechanymi kilometrami) rośnie jego usterkowość.” podając przy tym dane z nieznanych źródeł, to tym samym daje dowód tego, jak dalece nie zna omawianego przez siebie problemu. Bo ta tzw. „usterkowość pojazdów” nie ma żadnego lub prawie żadnego wpływu na BRD. Bo ta usterkowość zaraz jest eliminowana po jej ujawnieniu w trakcie BT na SKP. Kierownictwo NIK widać nie wie o tym, że w całej UE prawo zabrania poruszania się takimi pojazdami, w których stwierdzono UI lub USZ.
Nikt w NIK jakby nie rozumie, że to właśnie w tym prewencyjnym celu w całej UE sprawdza się pojazdy w cyklicznych okresach na SKP.
NIK swoje rozważania snuje na jakichś nieznanych bliżej i nie popartych naukową wiedzą szacunkach pisząc „W Niemczech szacuje się, że stan techniczny aut jest przyczyną 7 proc. wypadków.” (podkreślenie moje). Doprawdy, nie ma w tym „szacunku” dla naukowej prawdy, gdy tak dane, jak i ich źródło jest z sufitu, czyli nieznane.
Podobnie jest w cytowanym przez NIK twierdzeniu o wypadkach na naszych drogach, że rzekomo „… policjanci w badaniach ankietowych mówią, że stan techniczny pojazdu jest przyczyną co 10 wypadku.”, gdy oficjalne statystyki Policji piszą o zgoła innych, bo całkowicie nieistotnych procentach. Czyli, ktoś tu kłamie.
Aby tego typu twierdzenia miały jakikolwiek i minimalny poziom wiarygodności, to w ślad za taką tezą powinna pójść informacja o tym np.:
- na jak liczebnej próbie robiono te badania ankietowe,
- czy te badania robił TDT czy też niezależna jednostka naukowa,
- jaka grupa policjantów była poddana badaniu (przewodnicy psów tropiących, dyżurni, czy sami rzecznicy prasowi?),
- jakie doświadczenie zawodowe i jakie wykształcenie mieli ankietowani Policjanci,
- itd., itp., et’cetera.
Niefrasobliwość, z jaką NIK stawia swoje tezy jest zastanawiająca, a być może przerażająca. Wpisuje się jakoś w obserwowaną tendencje do tzw. „dobrej zmiany”, która niszczy dokonania poprzedników i psuje wizerunek obecnie sprawujących władzę.
Tylko, czy o to nam wszystkim chodzi?
Pyta i pozdrawia
dziadek Piotra
– – – – – – – – – – –
P.S. Ciekawe jest to epatowanie i straszenie społeczeństwa wiekiem pojazdów, jakby ono nie wiedziało czym samo jeździ.
miki
2 czerwca 2017 @ 06:06
To nie jest teza pod żadną dobrą zmianę tylko pod różnego rodzaju lobbujące grupy. Producenci aut już od dawna marzą, żeby zmonopolizować również rynek wtórny i serwis. Nie bez powodu mówi się o likwidacji złącza OBD 2. Już wcześniej wepchali do kodeksu drogowego m.in. takie idiotyzmy jak konieczność posiadania faktury z ASO na „przeróbki” w rodzaju montażu tylnych siedzeń i pasów w Seicento Van. Z punktu widzenia bezpieczeństwa rzecz całkowicie bzdurna i nie potrzebna, założenie tej kanapy i pasów jest w stanie zrobić KAŻDY, kto miał w dawnych czasach w liceum zajęcia z ZPT, a poprawność przeróbki i tak ocenia diagnosta – po cholerę więc to ASO??? Co innego jak ktoś przebudowuje furgona bez szyb na busa, ale wtedy naprawdę go PRZERABIA, a nie tylko instaluje wyposażenie PRZEWIDZIANE PRZEZ PRODUCENTA, jak we wspomnianym Seicento.