lut 9 2017
HARLEJ ODPADEM?
Harley Dawidson z USA odpadem?1
Czy każdy uszkodzony pojazd może stać się odpadem? Czyli urzędnicze rozumienie restrykcyjnego prawa i czym się skończyła ta sprawa.
W internetowych mediach pokazała się informacja o tym, jakoby NSA potwierdził w wyroku, że wydana przez głównego inspektora ochrony środowiska decyzja nakazująca przekazanie do utylizacji Harleja-Dawidsona sprowadzonego z USA, jako odpad motocykla, jest zgodna z prawem i prawidłowa.
Ta informacja jest ważna i ciekawa z wielu względów. Choćby dlatego, że umożliwia przyjęcie podobnego trybu postępowania z wszystkimi zagranicznymi wrakami (decyzja o utylizacji). Tyle, że w sprawie tej NSA zastosował furtkę, o której media już nie napisały. Bo w omawianym wyroku doszło do wstrzymanie wykonania tego aktu administracyjnego.
Ale po kolei . . . . .
Wyrokiem WSA w Warszawie z dnia 3 lutego 2015 r.2 oddalono skargę pani Marzeny C. na postanowienie Głównego Inspektora Ochrony Środowiska w przedmiocie wezwania do zagospodarowania odpadów, czyli tym samym podtrzymano decyzję o koniecznej utylizacji ściągniętego z USA Harleja-Dawidsona.
Pani Marzena C., prowadzącą działalność gospodarczą w Krakowie została zobowiązana do zastosowania procedur określonych w art. 24 ust. 3 rozporządzenia nr 1013/2006, poprzez zagospodarowanie odpadu o kodzie 16 01 04* w postaci uszkodzonego motocykla marki HARLEY DAVIDSON HL 1200c, o numerze identyfikacyjnym ramy […], sprowadzonego z terytorium USA na terytorium Polski, przez przedsiębiorcę posiadającego zezwolenie na prowadzenie działalności w zakresie przetwarzania odpadów, tj. w terminie nie dłuższym niż 30 dni od dnia otrzymania postanowienia.
W tej sprawie najważniejsze znaczenie ma fakt, że motocykl posiadał wystawiony przez władze stanu Teksas dokument, z którego wynikało, że nie nadaje się do naprawy. Może jedynie służyć za źródło części zamiennych albo złomu. Skoro pojazd był zaopatrzony w taki dokument i jako odpad został do Polski sprowadzony, nie mógł zostać dopuszczony do obrotu na podstawie opinii biegłego stwierdzającej, że zniszczony w 62 proc. pojazd odpadem jednak nie jest (sic).
Motocykl ten miał amerykańskie świadectwo własności stwierdzające, że nie może być – nawet po dokonaniu naprawy – zarejestrowany i użytkowany jako pojazd. Taki dokument został wystawiony przez władze stanu Teksas z woli amerykańskiego właściciela motocykla. Amerykański właściciel nie chciał naprawiać zniszczonego przez powódź harleya-davidsona, wolał go „skasować” i zainkasować od ubezpieczyciela odszkodowanie.
Jako nienaprawialny, zakwalifikowany jako odpad, motor został sprowadzony do Polski przez panią Marzenę C. z Krakowa. Miał zasilić jej kolekcję motocykli.
Kiedy jednak Marzena C. wystąpiła do GIOŚ o dopuszczenie pojazdu do obrotu, spotkała się z odmową. Organ wskazał, że pojazd został przywieziony jako odpad, do tego nielegalnie, i jedyne, co można z nim zrobić, to oddać do stacji demontażu.
Motocykl mógłby zostać w Polsce zarejestrowany wyłącznie wówczas, gdyby strona udowodniła, że jest on zabytkiem.
Ale na tym ta sprawa się nie skończyła, bo pani Marzena C. nie poddała się i wniosła o wstrzymanie tego aktu administracyjnego, o czym już media nie napisały. W uzasadnieniu skargi kasacyjnej podniosła, iż zasadność wniosku o wstrzymanie wykonania zaskarżonego postanowienia wynika z faktu, że wypełnienie tego orzeczenia wiązać się będzie za znaczną szkodą, której nie będzie w stanie zrekompensować nawet jego późniejsze uchylenie, bowiem zagospodarowanie przedmiotowego motocykla zgodnie z zapadłym rozstrzygnięciem niesie za sobą niemożliwe do odwrócenia skutki.
NSA postanowił tutaj rozważyć, czy na skutek wykonania postanowienia wzywającego do oddania odpadu może powstać znaczna szkoda lub trudne do odwrócenia skutki związane z utylizacją tego motocykla.
W przypadku tym NSA uwzględnił argumenty pani Marzeny C. o tym, że w tej sprawie szkoda lub trudne do odwrócenia skutki jednak mogą ją dotknąć. W ten sposób sprawiedliwości społecznej stało się zadość. Bo chociaż tego motocykla nie można użytkować w ruchu drogowym, jak tego chciał np. biegły sądowy, to jednak może on powiększyć posiadaną kolekcję motocykli.
W ten sposób urzędnicza bezduszność spotkała się ze sprawiedliwym osądem NSA, który wziął pod uwagę prawo pasjonatów do spełniania się w motoryzacji.
Dziadek Piotra
– – – – – – – – – – – – –
1 II OSK 1402/15 – Postanowienie NSA, orzeczenia prawomocne z 2015-06-17
2 sygn. akt IV SA/Wa 2113/14
9 lutego 2017 @ 07:53
Teraz trzeba tylko poszukać ramy z harleya , a tak na prawdę to numeru vin i tz , może być nawet po” dzwonie” , zrobić przeszczep i na allegro.
9 lutego 2017 @ 19:32
To wariant możliwy, ale czy jedyny?
Koledzy z Krakowa wiedzą o jaką firmę tu chodzi. Może za rok sprawdzimy, czy ten motocykl jest jeszcze w posiadaniu pani Marzeny?
dP
9 lutego 2017 @ 21:13
Nawet w artykule podano, że można mu załatwić papiery na zabytek, więc dróg istotnie jest wiele.
Natomiast parę spraw wygląda nieco inaczej niż to opisano.
Nawet w USA wbrew obiegowym opiniom w większości stanów pojazd można odbudować i ponownie dopuścić do ruchu – nawet w przypadku pojazdów z dokumentem „Certificate of destruction”, choć literalna treść dokumentu temu faktycznie przeczy. Jest to jednak kompletnie nieopłacalne. Ale możliwe.
Po drugie – co z tego, że pojazd był uszkodzony w 62%? W Polsce nikt nie nakazuje obowiązkowego złomowania pojazdów dla których orzeka się szkodę całkowitą i które są znacznie uszkodzone. Każdy może sobie odbudować takie auto wg własnego uznania.
Pozdrawiam
Błażej K.
11 lutego 2017 @ 10:14
Nikt nie nakazuje?
Cyt.: „Po drugie – co z tego, że pojazd był uszkodzony w 62%? W Polsce nikt nie nakazuje obowiązkowego złomowania pojazdów dla których orzeka się szkodę całkowitą i które są znacznie uszkodzone.”
Wyrok NSA oraz wcześniejsze decyzje WSA w Krakowie temu przeczy.
Pozdrawiam
dP
11 lutego 2017 @ 19:38
No ja jeszcze nie słyszałem, żeby ktoś po szkodzie i zainkasowaniu pieniążków z „PZU” był przez jakikolwiek przepis prawa zmuszany do skasowania „wraku”. Jak wiadomo najczęściej wrak ten jest zwracany ubezpieczającemu, a jego naprawa wbrew wyliczeniom ubezpieczyciela wcale nie musi być nieopłacalna, co stanowi swoistą tajemnicę poliszynela.
Wyroki sądowe NIE SĄ źródłem ogólnie obowiązującego prawa (nie są normami prawnymi o charakterze generalnym i abstrakcyjnym).
Zatem pytam – dlaczego pojazd z za granicy uszkodzony w 62% muszę (!) złomować, a uszkodzony pojazd krajowy (nawet dajmy na to w 80%) mogę sobie spokojnie naprawić i jeździć dalej, jeśi tylko mam taką ochotę?
Pozdrawiam
Błażej K.
11 lutego 2017 @ 21:31
Pytanie:
„dlaczego pojazd z za granicy uszkodzony w 62% muszę (!) złomować, a uszkodzony pojazd krajowy (nawet dajmy na to w 80%) mogę sobie spokojnie naprawić i jeździć dalej, jeśli tylko mam taką ochotę?”
– Jak rozumiem, to pytanie jest do krakowskich urzędników, a nie do mnie?
dP
11 lutego 2017 @ 22:56
Do wszystkich, którzy podzielają tą tezę z tego wyroku.
13 lutego 2017 @ 13:18
Być może dlatego . że za granica kryterium zakwalifikowania pojazdu do złomowania jest niemożność jego naprawienia w taki sposób by mógł byc bezpiecznie eksploatowany i co ważniejsze naprawa dawała gwarancję , że w przypadku podobnego wypadku bezpiecznie się ” poskłada”. W Polsce jedynym kryterium złomowania jest koszt naprawy kalkulowany na dodatek w ten sposób by ubezpieczyciel poniósł jak najmniejszą stratę.
13 lutego 2017 @ 14:12
A w jakich krajach tak jest?
Bo w większości dokumentów z którymi przez lata miałem styczność (w tym Europa Zachodnia) to właśnie czynnik ekonomiczny decyduje o takiej, a nie innej klasyfikacji pojazdu jako opłacalnego do naprawy lub nie.
W mojej ocenie niemal każdy pojazd z technicznego punktu widzenia można naprawić lub odbudować – wszystko jest kwestią zastosowania odpowiedniej technologii i kosztów.
W rzeczonych USA pojazdy takie mogą po takiej odbudowie posiadać natomiast pewne ograniczenia w poruszaniu się po drogach wyższej kategorii.
Pozdrawiam
Błażej K.