maj 5 2017
CEP BEZ OCENY NIK
CEP bez oceny NIK. I nadal nie wie nikt, dlaczego o to nawet nie zapytał NIK – już nie mówiąc/pisząc o takiej stosownej kontroli. Przecież od skali tych bzdur aż głowa już boli. Czyli o tym też, czego nie zrobił NIK – choć powinien – czego nie rozumie nikt.
NIK (Najwyższa Izba Kontroli) jest zbyt ważną instytucją, aby pominąć ją w naszych rozważaniach tym bardziej, gdy wypowiada się na tak dobrze znane nam branżowe tematy. Ostatnio zdarzyło mi się trochę wcześniej o tym napisać . . . .1
Przyjęliśmy już (z przyzwyczajenie?) wszyscy do publicznej wiadomości tę urzędniczą niedoróbkę, że dane Centralnej Ewidencji Pojazdów (CEP) są zawyżone aż o ok. 6,7 mln pojazdów, podobnie jak zawyżono też średni wiek pojazdów o minimum 4 lata. Nikt nie wie, jak to się stało, nikt nikogo nie karci za ten urzędniczy bałagan, by nie powiedzieć gorzej (burdel?). Nie ma za to odpowiedzialnego ministra lub polityka.
Nikt nie poniósł za to konsekwencji, że w CEP błędnie odnotowanych jest aż ok. 30 mln pojazdów, których średni wiek zawyżono nawet do 19 lat.2
Nawet NIK przyjmuje te dane bez zmrużenia oka udając, że nie wie, ile to już naszych pieniędzy wydano na ten CEP-ikowy branżowy koszmar i bałagan pozorując też, że nie wie, ile to nas będzie jeszcze kosztowało. A oni, jak mało kto są uprawnieni do kontroli (co mają nie tylko w swojej nazwie, ale też w swoim dekalogu/Statucie), więc dlaczego nie skontrolują tego, tylko . . .?
Aby zilustrować tę błędną, bo bierną postawę NIK warto przytoczyć te dane, które mówią, że naszemu OBT podlega w Polsce ok. 15 mln pojazdów, zaś BT prowadzi ok. 4.7 tys. naszych SKP. Tym samym, przy uwzględnieniu urzędniczych błędów w CEP, ważnych OBT nie ma ponad 7 mln pojazdów (sic!).
Ale powyższe dane nie skłoniły inspektorów NIK do żadnej merytorycznej refleksji w tym sprawozdaniu/raporcie na temat naszej branży. Wydaje się, że im jest wsio rawno, co musi dziwić, bo w ich gronie jest paru starych policyjnych wyjadaczy, którzy nieco znają się na tym temacie.
Moim skromnym zdaniem NIK nie stanęło na wysokości zadania, bo nie tylko, że nie zauważyli:
- niespójności/sprzeczności prawnej i faktycznej, z jaką mamy do czynienia w praktyce dnia codziennego, dopuszczając do ruchu pojazdy z usterkami (UI + UD). Tym samym mamy sytuację, że ustawy karne są sprzeczne z naszymi przepisami, lub vice versa,3 ale też
- nie zauważyli, że należy w tym ważnym temacie 7 milionów pojazdów bez ważnych OBT zwrócić się natychmiast do Policji, która – szczególnie we wschodniej, czyli (azjatyckiej?) części Polski B!!! – powinna zaraz wziąć się do roboty i nakładać maksymalne mandaty 500 zł w takich przypadkach.4 Przecież z tym tematem bujamy się już 10 lat – co najmniej!5
W swoim sprawozdaniu/raporcie NIK pisze strasząc bezzasadnie społeczeństwo, że cyt.:
„W 2015 r. Policjanci w wyniku przeprowadzanych kontroli na drodze, obejmujących tylko nieznaczny odsetek pojazdów uczestniczących każdego dnia w ruchu drogowym, zatrzymali ponad 425 tys. dowodów rejestracyjnych pojazdów, które zagrażały bezpieczeństwu ruchu drogowego, porządkowi na drodze i środowisku naturalnemu.
Prawie 152 tys. spośród tych pojazdów nie posiadało ważnych badań technicznych.”
Czyżby to były te ichne „setki tysięcy pojazdów stanowiących zagrożenie na drodze, które rzekomo dopuściliśmy do RD”?
To zwykła propaganda, która może mieć znaczenie dla BRD, ale nie w sugerowanym przez NIK zakresie, czyli na granicy społecznej paniki. Bo Was mogą straszyć, ale nie mnie, starego wróbla.
A właściwa analiza omawianego zagadnienia musi się rozpocząć od pytania, jakie były rzeczywiste przyczyny zatrzymania tych DR. Potem pytamy, jaki procent tych przyczyn stanowiły formalne uchybienia, np. brak BT lub błędy w dokumentach, co prawie nigdy nie rzutuje na BRD. A do tego dochodzą jeszcze pytania o usterki drobne, które dlatego są właśnie „drobne”, że prawie nie mają znaczenia z punktu widzenia BRD!!!
A teraz, gdy otrzymamy odpowiedź na powyższe pytania, to możemy dokonać analizy, jaki procent kontrolowanych pojazdów stanowi rzeczywiste, a jaki tylko potencjalne zagrożenie dla BRD, ale pamiętając jeszcze o bardzo ważnej roli kierującego i jego wpływie na BRD, o czym pisałem już w kwietniu 2011 r.: http://www.diagnostasamochodowy.pl/a-barack-obama-jezdzil-zlomem/
Bo tak, jak prędkość pojazdu dostosowujemy od warunków panujących na drodze i do jakości dziur w nawierzchni, tak w drodze analogii: swoją prędkość dostosowujemy do stanu technicznego pojazdu, którym się poruszamy.6
I to jest dopiero suma wszystkich wypadkowych, które mają wpływ na BRD.
I tu, właśnie w tym miejscu koniecznie trzeba przypomnieć tę specyfikę BRD, która polega na analizie wydarzeń dokonanych, Dokonanych, DOKONANYCH (np. to liczba wypadków na zakręcie powoduje ograniczenie prędkości na podobnych zakrętach), a nie przewidywanych. Albowiem, o wielu usterkach mówimy/piszemy, że zagrażają BRD, choć to nie ma żadnego odzwierciedlenia w statystycznie uchwytnej rzeczywistości, np. ilość wypadków/kolizji spowodowana przez „pojazdy dozorowe” z brakiem właściwych dokumentów, w stosunku do ilości wszystkich pojazdów lub choćby w stosunku do wszystkich „pojazdów dozorowych” posiadających właściwe dokumenty (???). Jeśli w tym ewentualnym wyliczeniu nie ma żadnego uchwytnego statystycznie związku, to o co w tym wszystkim właściwie chodzi? W takiej sytuacji nasze profilaktyczne czynności związane z badaniem dokumentacji dozorowej na SKP nie mają praktycznie żadnego związku z BRD!
Ale trzeba przyznać, że ta uproszczona propagandowa wizja BRD, która miała za zadanie (zlecone przez TDT) zastraszyć Polaków, częściowo spełniła swoje przeznaczenie i Resortu transportu zlecenie. Widzimy to po publikacjach prasowych i internetowych. Mam tylko nadzieję, że nie przestraszyli się jej nasi liderzy. I w tę ich propagandę niech już nikt nie wierzy.
I to chyba wszystko w temacie CEP (Centralna Ewidencja Pojazdów): czyli kto i czemu jest winien, że NIK nie zrobił tego, co powinien.
Dziadek Piotra
– – – – – – – – – – – – –
1 W dniu 28 kwietnia bieżącego roku napisałem już parę zdań wstępu o roli NIK-u w propagandowej akcji urzędników naszego (?) resortu transportu, pod przewodnią rolą TDT – http://www.diagnostasamochodowy.pl/2017/nik-o-naszej-branzy/
A potem jeszcze w dniu 04.05.2017 r.: http://www.diagnostasamochodowy.pl/2017/nik-o-branzy-skp/
Przypomnę tylko, że wskazywałem na:
- kłamstwa NIK-u, gdy w swoim propagandowym sprawozdaniu twierdzi, że rzekomo „Po polskich drogach poruszają się setki tysięcy pojazdów, które nie powinny zostać dopuszczone do ruchu ze względu na ich zły stan techniczny.”, albowiem nie wskazuje żadnych dowodów na poparcie tej kłamliwej tezy, która także nie ma żadnego umocowania w powypadkowych statystykach naszej Policji,
- polityczne umocowanie tego raportu/sprawozdania, które jest jasne i czytelne, gdy tylko zadamy pytanie o to, dlaczego kontrolą NIK-u nie objęto ani jednego starostwa w zachodniej, czyli bardziej cywilizowanej części naszego Kraju,
-
propagandowe stosowanie zasady na potrzeby TDT, aby powiesić Kowala, gdy zawinił Cygana, co jest nie do przyjęcia w III RP XXI wieku! Chodzi o zarzuty kierowane wobec naszego nadzoru (starostwo/WK) zamiast wobec naszego (?) resortu transportu,
-
brak konstytucyjnej oceny działania naszych przepisów w czasie ich kontroli.
2 Bo z szacunków branży motoryzacyjnej, po uwzględnieniu m.in. informacji o pojazdach, które od wielu lat nie posiadają polisy OC oraz nie posiadają ważnego OBT.
3 o czym była też mowa m.in. na konferencji OSDS-u w Choszcznie!
4 Prawie 152 tys., spośród ponad 425 tys. dowodów rejestracyjnych zatrzymanych w 2015 r. nie posiadało ważnych OBT.
5 Funkcjonariusz Policji może fakultatywnie nałożyć mandat karny w wysokości od 20 do 500 zł w oparciu o art. 97 Kodeksu Wykroczeń (Dz. U. z 2010 roku Nr 46 poz. 275 z późniejszymi zmianami) w związku z art. 81 ustawy Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. Z 2005 roku, Nr 108 poz. z późniejszymi zmianami).
6 Jeśli nikt nie nakłada żadnych kar na urzędników akceptujących dziury w drogach, co także stanowi ewidentne zagrożenie dla BRD (art. 97 KW lub zaniechanie/niedopełnienie obowiązków), to dlaczego tak uparcie urzędnicy tworzą klimat dla karania naszego środowiska za dziury w pojazdach, gdy realnie nie przekłada się to na ilość wypadków/kolizji?
miki
8 maja 2017 @ 23:04
Wszystko pięknie, ale tego to zupełnie nie rozumiem: „(…)należy w tym ważnym temacie 7 milionów pojazdów bez ważnych OBT zwrócić się natychmiast do Policji, która – szczególnie we wschodniej, czyli (azjatyckiej?) części Polski B!!! – powinna zaraz wziąć się do roboty i nakładać maksymalne mandaty 500 zł w takich przypadkach” – nie w każdym z tych 7 mln przypadków należy się mandat!!!
Jak już wielokrotnie podkreślałem na tym forum, oprócz kierowców jeżdżących rzęchami istnieją osoby które sobie po prostu trzymają stare auto na podwórku, stodole w garażu, nieużywany skuter w piwnicy itp. I mają do tego święte prawo. Można mieć pojazd nie mając prawa jazdy, można mieć pojazd niesprawny, niekompletny, uszkodzony. I można mieć pojazd bez badań technicznych, pod warunkiem, że nie jest on wprowadzany do ruchu. Mandaty należą się natomiast wyłącznie tym osobom, które wprowadzają niesprawne pojazdy do ruchu. Zatem – jak już Moderator pisał kiedyś na tym blogu – Policja co najwyżej może sprawdzić, „czy toto jeszcze jeździ”, uwzględniając chociażby taśmy z monitoringu miejskiego celem weryfikacji (z tego co wiem, można rozpoznawać pojazdy zarejestrowane na taśmie po tablicach – odpada zatem konieczność przeglądania setek godzin nagrań przez policjantów). Niech drogówka zasada się pod adresem osób, które nie wykonały badań i poluje czy nie wyjeżdżają na drogę. Niech sprawdza nagrania na Youtubie, założy kamerki w radiowozach rozpoznające tablice i weryfikujące status pojazdu, niech regularnie sprawdza w CEPIKu które pojazdy na obszarze działalności danego komisariatu nie mają badań i wyłapuje je W RUCHU. Wyznaczmy mandaty nie 500, ale nawet 1000 zł za jazdę niepełnosprawnym pojazdem, pełna zgoda. Ale, na litość Boską, nie sugerujmy, że wszystkie 7 mln przypadków stanowi problem, bo nie stanowi. I nie zaprzeczajmy konstytucyjnemu prawu do dysponowania własnością, bo nie ma to najmniejszego sensu, a tylko niepotrzebnie irytuje ludzi. Póki auto niesprawne bądź nieposiadajace badań technicznych (bądź jedno i drugie) nie jest wprowadzane do ruchu i stoi sobie zaparkowane w miejscu dozwolonym, właściciel jest „w prawie” nim dysponować. I żadna policja, wydział komunikacji ani nikt nie może tego prawa zakwestionować.
znający temat
9 maja 2017 @ 14:22
Prawda w 100 procentach. Dodam tylko że mandat za kierowanie autem bez dopuszczenia do ruchu, a więc bez badań technicznych, jest określony w taryfikatorze na 500 zł, a nie „od 20 do 500 zł”. I nie jest wcale fakultatywny tylko jednoznacznie określony w przepisach. Problem w tym, że panowie policjanci nie rozumieją prostego związku frazeologicznego ” pojazd dopuszczony do ruchu” i wlepiają mandaty za nieokazanie przez kierowcę aktualnego dokumentu (50 zamiast 500 zł). Dlatego w ostatniej wersji projektu zmian w kodeksie drogowym doprecyzowano zapis o 500 złotowym mandacie mówiąc o kierowaniu pojazdem bez aktualnych badań technicznych.
Dziadek Piotra
9 maja 2017 @ 22:32
Wysokość mandatów.
Polecam tu stanowisko Policji, np. w Wadowicach. Choć nie twierdzę na 100 %, że mają rację – http://wadowice.policja.gov.pl/pl/content/mandat-za-brak-badan-technicznych
W razie czego, to proszę z nimi się już dalej kłócić, bo to nie o wysokość mandatów chodzi, tylko o zasadę i praktykę Policji, która olała ten temat (nakładanie mandatów karnych w przypadku braku OBT).
Ilość pojazdów bez OBT a prawo własności.
Ale ja też tu się w pełni zgadzam i prawa własności nie kwestionuję. Ja tylko zauważam, że ktoś ponownie nie odniósł się do skali problemu.
Bo te 7 mln rdzewiejących pojazdów po podwórkach Waszych sąsiadów bez BT musi być widoczne gołym okiem każdego dnia. A ja tego u siebie jakoś nie widzę (za płotem u sąsiadów).
Więc, gdzie jest te 7 milionów pojazdów?
Tu nie chodzi o kilka tysięcy ewentualnych pasjonatów motoryzacji, którzy bawią się w remonty pojazdów-rupieci.
Tu chodzi o skalę tego zjawiska, o którym W. Szan. Panowie nie byliście uprzejmi nic a nic (ponownie!) napisać.
I serdecznie pozdrawiam
dP
miki
9 maja 2017 @ 23:31
Co do mandatów: problem wziął się z idiotycznej i niezgodnej tak z logiką jak również z podstawami wiedzy prawniczej interpretacji art. 71 ust. 2 Prawa o ruchu drogowym:
„Pojazdy określone w ust. 1 są dopuszczone do ruchu, jeżeli odpowiadają warunkom określonym w art. 66 oraz są zarejestrowane i zaopatrzone w zalegalizowane tablice (tablicę) rejestracyjne, a w przypadku pojazdów samochodowych, z wyłączeniem motocykli, w nalepkę kontrolną”.
Skoro pojazdy podlegające rejestracji SĄ DOPUSZCZONE DO RUCHU JEŚLI ODPOWIADAJĄ WARUNKOM OKREŚLONYM W ART. 66 KODEKSU DROGOWEGO, A TENŻE SAM KODEKS DROGOWY PRZEWIDUJE W ODNIESIENIU DO POJAZDÓW ZAREJESTROWANYCH JEDYNĄ FORMĘ WERYFIKACJI SPEŁNIANIA POWYŻSZYCH WARUNKÓW POPRZEZ BADANIE TECHNICZNE – to z tego wynika tylko jeden wniosek: pojazd niepoddany badaniom technicznym NIE JEST dopuszczony do ruchu. I nie ma najmniejszego znaczenia, czy pojazd jest w 100 procentach sprawny czy nie. Na tej samej zasadzie facet jeżdżący na motorze (pow. 125 cc) bez prawa jazdy kat. A nie jest uprawniony do kierowania motocyklem, mimo, że może mieć wszystkie pozostałe kategorie prawa jazdy i faktycznie radzić sobie z motorem lepiej niż niejeden motocyklista. Proste, logiczne, jasne, jednoznaczne. Nie wiem jak trzeba było kombinować prawą ręką do lewego ucha, żeby dojść do wniosku że pojazd niedopuszczony do ruchu przez diagnostę jednak jest dopuszczony do ruchu, a tym bardziej nie rozumiem jak policyjni prawnicy i sędziowie mogli takowy kretynizm uznać za obowiązującą interpretację, ale się stało i tyle. Dobrze, że teraz w projekcie zmian przepisów zostało to – jak pisze Kolega powyżej – ujednoznacznione, bo dochodziło do jakichś absurdów.
Zaś co do aut nieużywanych bez przeglądu, to jest ich więcej niż sobie wyobrażamy. Tyle, ze nie wszystkie rzucają się w oczy, bo nie wszystkie gniją, rdzewieją czy są autami „historycznymi”. U mnie w bloku na tej samej klatce schodowej mieszka dumny posiadacz Felicii, który przynajmniej od pięciu lat nie jeździ. Auto stoi sobie pod plandeką z wymalowanymi numerami rejestracyjnymi na cały bok, starszy Pan co kilka dni wychodzi, zdejmuje plandekę, dłubie coś pod maską, wyciąga z bagażnika najróżniejsze woski, plastmalle itp, poleruje auto coby się świeciło jak d.. psa na mrozie, włącza światła, kierunki, obchodzi całe auto po kilka razy, po czym, po takiej kilkugodzinnej liturgii zakłada plandekę i zostawia Skodziankę na kolejnych kilka dni, po których wszystko zaczyna od nowa. Jak nietrudno się domyślić, na żadne przeglądy nie jeździ, bo i w ogóle nigdzie nie jeździ. Czasem, raz na kilka miesięcy przyjeżdża do niego syn, wtedy przepychają Skodę na sąsiednie miejsce, zamiatają pod autem, starszy Pan wyrywa chwasty spomiędzy kostek Bauma, po czym „limuzyna” wraca na leże zimowe jak armia Cezara. I co w tym złego? Przynajmniej dziadek ma zajęcie. Jeden lubi sobie ryby łowić, drugi chodzi na spacery z psem a trzeci pucuje niejeżdżącą Skodę. I nie widzę żadnych przesłanek aby ten oto starszy dżentelmen (tudzież jego syn) musiał płacić podwójną stawkę, jak któregoś pięknego dnia przyjdzie mu do głowy uruchomić Felę, wziąć tablice próbne i pojechać na badanie, którego zakres jest toczka w toczkę taki sam jak w przypadku każdego innego auta.
Serdecznie pozdrawiam
miki
10 maja 2017 @ 12:45
@Dziadek Piotra: Zaś co do skali tego zjawiska i jemu przeciwdziałania, to JEDYNYM sposobem jest skuteczne wyłapywanie i karanie mandatami kierujących pojazdami niesprawnymi. Innego sposobu nie ma. Ale do tego stróże porządku musieliby zająć się tym co do nich należy, czyli KONTROLĄ RUCHU DROGOWEGO. A to niewdzięczny temat w sytuacji, kiedy się jest rozliczanym z mandatów. Można oczywiście pojeździć po mieście i rutynowo sprawdzić kilkadziesiąt samochodów, tylko że spośród nich pewnie co dziesiąty nie będzie mieć badań technicznych. W tym samym czasie można tez zaczaić się w krzakach obok znaku „50” na dwupasmówce i mieć 100 procent trafień. Niestety, dopóki system motywacji policjantów drogówki nie ulegnie CAŁKOWITEJ zmianie nie liczyłbym na poprawę sytuacji. Nie ma bowiem innego sposobu na ukaranie gościa JEŻDŻĄCEGO autem bez badań technicznych jak przydybanie go W RUCHU, a do tego KONIECZNA jest wola organów porządkowych.