mar 6 2016
WYPADEK PREZYDENTA
Wypadek Prezydenta, to sprawa medialnie „dęta” i miętka, jak dętka?
Wypadek prezydenckiej limuzyny i nasze zdziwione miny o tym, jak społeczeństwo postrzega BRD (czy tego chcemy, czy też nie). Lub jeszcze inaczej, czyli czym jest stan techniczny a nasz stan umysłowy o tym, czym jest pojazd samochodowy.
Bo, gdyby ten wypadek zdarzył się na mojej zadrzewionej drodze gminnej, którą każdego dnia dojeżdżam do pracy, to możliwości przeżycia naszego marionetkowego Prezydenta „kłamczusia dudusia” o twarzy Maliniaka oscylowałyby wokół zera. I nie są to brzozy, tylko stare grube lipy. A kilometry takich dróg w Polsce są setki tysięcy, albo i więc(y)ej . . .
Możemy więc śmiało założyć, że prezydenckie życie uratowała jedynie całkiem nowa infrastruktura autostradowa, czyli bez zadrzewień w koronie drogi.
I z powyższego punktu widzenia, sprawa ta nie jest medialnie „dęta”, tylko poważna i ważna!
Mieszanie kadrami zawsze odbywa się kosztem zachowania koniecznego poziomu fachowości. Ten właśnie przypadek najlepiej ilustruje takie ryzyko dotychczasowego mieszania kadrami. Widać tu na pierwszy rzut oka brak koniecznej merytorycznej fachowości.
Każdy średnio rozgarnięty Policjant z minimalnym stażem na krawężniku wie, że ujawniając ważne zdarzenie – nie tylko drogowe! – trzeba zabezpieczyć ślady W Formie Oględzin. A pora dnia nie ma tu żadnego znaczenia. I jeśli znam i pamiętam przypadki, gdy trzeba było przerwać oględziny (z uwagi na warunki pogodowe, konieczność uczestnictwa/doprowadzenia biegłego lub przybrania świadka), to odwlekanie tej decyzji jest niezrozumiałe. A argument o przeniesieniu tej decyzji do rana dnia następnego świadczy o braku profesjonalizmu (bo było im ciemno i zabrakło świeczek?).
I nie ma tu znaczenia, kto podjął tę decyzję. Winna tego zaniechania jest tak upolityczniona Policja, jak i upolityczniona Prokuratura. Bo zamiast myśleć merytorycznie o swojej codziennej robocie, to myślą tylko i wyłącznie o możliwych personalnych skutkach swoich ewentualnych decyzji.
A czas szybko leci (do rana?), gdy zamiast merytorycznych decyzji myśli się wyłącznie o tym, komu narazimy się podejmując takie, a nie inne działania.
To upolitycznienie tych organów skłania mnie do przekonania, że nigdy nie dowiemy się prawdziwej przyczyny tych ewidentnych zaniechań, bo kto będzie chciał pisać/mówić na siebie?
Już teraz ukrywają odpowiedź na proste pytania:
- jaka była godzina wyjazdu z Warszawy,
- z jaką średnia prędkością poruszał się pojazd,
- z jaką prędkością poruszał się pojazd w chwili wypadku,
- kto naciskał na dowodzących grupą, aby jechać ponad dopuszczalną prędkość i o ile szybciej,
- jakie było uzasadnienie dla przekroczenia dozwolonej prędkości (śnieg stopnieje?)?
Na naszych forach już kwitnie wątek odpowiedzialności naszych warszawskich Kolegów, którzy rzekomo właśnie ten pojazd dopuścili do ruchu (właśnie ten, z oponami dla pojazdu o DMC do 3,5 t., gdy w rzeczywistości miał dodatkowe wyposażenie w blachy p.panc. o wadze (…?) kg.
Czy nie uważacie czasami, że za ten pojazd powinni się wziąć fachowcy z ITD, którzy każdego dnia specjalizują się na autostradach w przekraczanych tonażach?
No właśnie, my tego jeszcze nie wiemy, choć wiedzą to Koledzy, którzy, wbili ostatnią pieczątkę w DR tego pojazdu lub w inny sposób dopuścili do ruchu.
Stan techniczny poruszających się po naszych drogach pojazdów jest wypadkową stanu wiedzy całego naszego społeczeństwa w przedmiocie techniki motoryzacyjnej. Tak, jak stan naszych dróg gminnych i powiatowych ilustruje poziom naszego inżynierstwa politechnicznego. Ale każde zło ma swój pozytywny element związany z edukacją i prewencją ogólną. Więc zróbmy wszystko, aby ten wypadek uzmysłowił wszystkim, jakie niebezpieczeństwa wiążą się z użytkowaniem naszych pojazdów.
Bo, jeśli uda nam się poszerzyć wiedzę techniczna całego naszego społeczeństwa, to wówczas nawet zmiany kadrowe nie będą stanowiły zagrożenia dla BRD.
Dziadek Piotra
dziadek Piotra
8 marca 2016 @ 09:01
Dziadostwo na każdym kroku i na każdym szczeblu władzy będące wypadkową i efektem świadomości społeczeństwa..
Od minionego piątku i wypadku limuzyny prezydenta Andrzeja Dudy (44 l.) wątek opon w samochodach polityków jest tematem numer jeden. Fakt ustalił, że 7 miesięcy temu inna pęknięta opona mogła spowodować tragedię. Niewiele brakowało, a zginąłby prezes PiS Jarosław Kaczyński (67 l.)!
31 sierpnia 2015 r. W Gdańsku w kościele św. Brygidy zaczyna się uroczysta msza święta. Jest nowy prezydent, kandydatka na premiera Beata Szydło (53 l.), byli premierzy, mnóstwo posłów, jest Marta Kaczyńska (38 l.). Wszyscy z wyjątkiem Jarosława Kaczyńskiego. Spóźnia się kilkanaście minut. Nikt w kościele nie wie, że szef PiS właśnie otarł się od śmierć.
Trasa Warszawa – Gdańsk. Drogą mknie należąca do Prawa i Sprawiedliwości skoda superb z prezesem Kaczyńskim. Za nią bmw z kilkoma członkami ochrony osobistej prezesa. Nagle wybucha przednia opona w skodzie, ta od strony kierowcy. Na szczęście za kierownicą siedzi ochroniarz prezesa. „Wróbel” to potężny mężczyzna, silny, mocno umięśniony. Tylko dzięki temu udaje mu się opanować i wyhamować samochód. Okazuje się, że opona niemal się rozpadła.
Ale to nie koniec. Po chwili okazuje się, że w aucie… nie ma zapasowego koła. Ochroniarze montują więc w skodzie „dojazdówkę” z bmw. Z kilkunastominutowym opóźnieniem ruszają. Prezes jest wściekły, ale też szybko dociera do niego, że tylko cudem uniknął śmierci. Potem podziękuje „Wróblowi” za uratowanie życia.
Po przyjeździe do Gdańska tylko wąskie grono dowiaduje się o całym zdarzeniu. Sprawa w partii zostaje wyciszona. Dlaczego? Otóż opona wybuchła, bo była już wcześniej dziurawa!
Pracownik partii odpowiedzialny za auta uznał, że dziura nie była duża więc ogumienie jest „całkiem dobre”. Postanowił więc zaoszczędzić i nowych opon nie kupił.
– Partia wydaje 2 miliony złotych na ochronę prezesa, a on pożałował kilkuset złotych! Ale włos mu z głowy nie spadł mimo, że prezes był bardzo zły – opowiada nam pracownik PiS.
http://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/wybuch-opony-w-aucie-wioz%c4%85cym-prezesa-pis/ar-AAgw1Sv?li=AAaGjkQ&ocid=iehp