Przed rokiem było pięknie, co rusz spotykaliśmy się w Żarach, chyba co miesiąc. Ówcześni moi nowi Koledzy: Piotr Bednarz i Waldemar Witek, dzisiejsi członkowie Zarządu naszego OSDS-u, oprowadzali mnie po obiektach jednostki wojskowej w Świętoszowie przekonując do idei przeniesienia w te piękne i puste sale siedziby naszego SDS-u. Faktycznie, zapyziałe poddasze mojego domu na tle przedstawianej przez nich perspektywy wykorzystania pustego obiektu kasyna, to jak niebo i ziemia. Zdaniem moich nowych Kolegów, tylko tam można było realizować nasze(?)/moje wszelkie kierunki rozwoju SDS-u, w tym coroczne zjazdy (na przemian ze spotkaniami w Leszczynku), a zgodę na to (od dowództwa tej JW) mieliśmy uzyskać w ciągu kilku tygodni, co gwarantował Kolega Waldek.
Zapraszano mnie przy tym do swoich prywatnych mieszkań i klepano po pleckach. Była pachnąca kawusia i domowe ciasteczka, były zapewnienia i słowa pełnego zrozumienia, uśmiechnięte gęby niczym wielkie słońca, a pieszczotliwym zdrobnieniom mojego imienia nie było końca (Błażeju, Błażejku)….
Oj, działo się, działo . . . I wtedy jeszcze nikomu moje pisanie nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie . . . . – byłem najlepszym z Kolegów.
Więc zgodziłem się na przeniesienie siedziby naszego Stowarzyszenia do Świętoszowa k. Żar.
Tych spotkań, o których zresztą pisałem w euforii, było ze trzy pod rząd, albo i cztery. I były te spotkania w bardzo krótkim okresie czasu. A uwieńczeniem był wyjazd do Leszczynka i wieczorne spotkanie z Kolegami (i pamiętacie, że z niejakimi przygodami?). I na drugi dzień też nieźle było, bo wcześniejsze obawy o frekwencje były przedwczesne, i jak się ostatecznie okazało nieuzasadnione.
Ale to się zaraz potem dość nagle skończyło, no maszszsz . . . Po przyjeździe z Warszawy, wystarczył jeden raazzz, jakby woda sodowa . . . , i te bąbelki, i ten bąbelkowy gazzzz (zaczadził?).
Wielkie, w wielkim mieście stołecznym ważne rozmowy, uściski rąk w ministerialnym gronie, wielkomiejski zgiełk, wielkie (?) ministerialne i tylko godne (?) osoby śpiochów sejmowych. To nowi koledzy Zarządu, ważniejsi od nas maluczkich UDS-ów. Bo większość z nas – niestety – nie mieszka, i nie pracuje, i nie bywa na ministerialnych salonach. Ale nasz Zarząd już tam bywa . . . .
Co tam inni Koledzy . . . .., bo „My tu – panie! – w Zarządzie mamy ważne spotkanie i nie mniej ważne oczekiwania, ważne tajemne sprawy uzgadniamy, niczym ministrowie, więc tajemnic dochowamy. Co tam, jacyś Koledzy rozproszeni po Kraju, oczekujący na efekty rozmów z tymi ważnymi warszawskimi figurami.”
To właśnie w ten sposób jacyś lobbyści-palanty i śpiochy w Warszawie stały się ważniejsze od własnego koleżeńskiego środowiska UDS-ów – bo woda sodowa z bąbelkami uderzyła do głowy, czyli gazzz (i wystarczył jeden razzz)!
Bo, jak nie Ketiw, to już nikt nie uściśnie ręki temu ważnemu śpiochowi sejmowemu? On i tylko on może dostąpić tego zaszczytu?
I z powodów humanitarnych miejmy już tylko nadzieję, że jednak nie odwołają mistrza sejmowego spania, i jego szefa (mistrza od zegarmistrza). Z kim nasz biedny Zarząd będzie prowadził rozmowy w naszym imieniu. Któż będzie lepszy – mój Panie Niebieski – i komuż to ponownie przyobiecane zostanie dochowanie tajemnic do grobowej deski? Przecież nie są chyba dla siebie stworzeni?
Mam nadzieję, że nasi Koledzy w Zarządzie przejrzą jeszcze na oczy. Mam nadzieję, że tylko na chwilę zachłysnęli się tym wielkim (?) światem i tymi godnymi (dla siebie?) osobami śpiochów i sejmowych leni. Mam nadzieję, że przypomną sobie zapisy naszego Statutu i codzienną dolę UDS-a miotającego się miedzy prawem pisanym a interpretowanym, między oczekiwaniami rządzących, a tymi SKP władających, między . . .(…).
Od początku moim zamiarem było, aby dostęp do tej strony pozostał zawsze bezpłatny. Tak, jak i dostęp do wszystkich zamieszczanych tu tekstów.
Pierwotnie strona ta miała on należeć do SDS-u, potem do OSDS-u. Ale stało się inaczej i nie czas wracać do przeszłości.
Nie planuję żadnych ograniczeń dostępu ani żadnych opłat. Ale niestety, są i koszty prowadzenia tej strony. Dlatego, po 7-miu latach pisania, jeśli chcielibyście nas/mnie wesprzeć swoją dobrowolną wpłatą dowolnej wielkości/wysokości, to będzie mi/nam bardzo miło.
Wasze wsparcie będzie jednocześnie wsparciem naszego "wolnego słowa" w branży, choć zapewne pomoże w oczekiwanym rozwoju naszej strony. A plany mamy ambitne i ciekawe.
Jeśli się zdecydujecie, to bardzo proszę o wpłatę/datek na podane poniżej konta bankowe.
Z góry dziękuję za Wasze życzliwe wsparcie!
R. Błażej Kowalski
vel dziadek Piotra ("dP")
R. Błażej Kowalski,
Nazwa banku: PKO BP,
Tytuł wpłaty: na rozwój Informatora,
Nr konta 24 1020 3017 0000 2802 0073 3170
Redakcja
Tytuł
„Informator insp. UDS-a”
Adres siedziby redakcji
64-920 Piła, ul. Wenedów 7/15
Redaktor naczelny
Romuald Błażej Kowalski, ur. 27.01.1952 r. Wolsztyn; PESEL 52012713096, obywatelstwo Polska; zam. ul. Wenedów 7/15, 64-920 Piła
Wydawca
Romuald Błażej Kowalski, zam. ul. Wenedów 7/15, 64-920 Piła
Używamy plików cookies w celu optymalizacji naszej witryny i naszych serwisów.
Funkcjonalne
Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Preferencje
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Statystyka
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.
cze 11 2013
Było pięknie
Było pięknie przed rokiem . . .
Przed rokiem było pięknie, co rusz spotykaliśmy się w Żarach, chyba co miesiąc. Ówcześni moi nowi Koledzy: Piotr Bednarz i Waldemar Witek, dzisiejsi członkowie Zarządu naszego OSDS-u, oprowadzali mnie po obiektach jednostki wojskowej w Świętoszowie przekonując do idei przeniesienia w te piękne i puste sale siedziby naszego SDS-u. Faktycznie, zapyziałe poddasze mojego domu na tle przedstawianej przez nich perspektywy wykorzystania pustego obiektu kasyna, to jak niebo i ziemia. Zdaniem moich nowych Kolegów, tylko tam można było realizować nasze(?)/moje wszelkie kierunki rozwoju SDS-u, w tym coroczne zjazdy (na przemian ze spotkaniami w Leszczynku), a zgodę na to (od dowództwa tej JW) mieliśmy uzyskać w ciągu kilku tygodni, co gwarantował Kolega Waldek.
Zapraszano mnie przy tym do swoich prywatnych mieszkań i klepano po pleckach. Była pachnąca kawusia i domowe ciasteczka, były zapewnienia i słowa pełnego zrozumienia, uśmiechnięte gęby niczym wielkie słońca, a pieszczotliwym zdrobnieniom mojego imienia nie było końca (Błażeju, Błażejku)….
Oj, działo się, działo . . . I wtedy jeszcze nikomu moje pisanie nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie . . . . – byłem najlepszym z Kolegów.
Więc zgodziłem się na przeniesienie siedziby naszego Stowarzyszenia do Świętoszowa k. Żar.
Tych spotkań, o których zresztą pisałem w euforii, było ze trzy pod rząd, albo i cztery. I były te spotkania w bardzo krótkim okresie czasu. A uwieńczeniem był wyjazd do Leszczynka i wieczorne spotkanie z Kolegami (i pamiętacie, że z niejakimi przygodami?). I na drugi dzień też nieźle było, bo wcześniejsze obawy o frekwencje były przedwczesne, i jak się ostatecznie okazało nieuzasadnione.
Ale to się zaraz potem dość nagle skończyło, no maszszsz . . . Po przyjeździe z Warszawy, wystarczył jeden raazzz, jakby woda sodowa . . . , i te bąbelki, i ten bąbelkowy gazzzz (zaczadził?).
Wielkie, w wielkim mieście stołecznym ważne rozmowy, uściski rąk w ministerialnym gronie, wielkomiejski zgiełk, wielkie (?) ministerialne i tylko godne (?) osoby śpiochów sejmowych. To nowi koledzy Zarządu, ważniejsi od nas maluczkich UDS-ów. Bo większość z nas – niestety – nie mieszka, i nie pracuje, i nie bywa na ministerialnych salonach. Ale nasz Zarząd już tam bywa . . . .
Co tam inni Koledzy . . . .., bo „My tu – panie! – w Zarządzie mamy ważne spotkanie i nie mniej ważne oczekiwania, ważne tajemne sprawy uzgadniamy, niczym ministrowie, więc tajemnic dochowamy. Co tam, jacyś Koledzy rozproszeni po Kraju, oczekujący na efekty rozmów z tymi ważnymi warszawskimi figurami.”
To właśnie w ten sposób jacyś lobbyści-palanty i śpiochy w Warszawie stały się ważniejsze od własnego koleżeńskiego środowiska UDS-ów – bo woda sodowa z bąbelkami uderzyła do głowy, czyli gazzz (i wystarczył jeden razzz)!
Bo, jak nie Ketiw, to już nikt nie uściśnie ręki temu ważnemu śpiochowi sejmowemu? On i tylko on może dostąpić tego zaszczytu?
I z powodów humanitarnych miejmy już tylko nadzieję, że jednak nie odwołają mistrza sejmowego spania, i jego szefa (mistrza od zegarmistrza). Z kim nasz biedny Zarząd będzie prowadził rozmowy w naszym imieniu. Któż będzie lepszy – mój Panie Niebieski – i komuż to ponownie przyobiecane zostanie dochowanie tajemnic do grobowej deski? Przecież nie są chyba dla siebie stworzeni?
Mam nadzieję, że nasi Koledzy w Zarządzie przejrzą jeszcze na oczy. Mam nadzieję, że tylko na chwilę zachłysnęli się tym wielkim (?) światem i tymi godnymi (dla siebie?) osobami śpiochów i sejmowych leni. Mam nadzieję, że przypomną sobie zapisy naszego Statutu i codzienną dolę UDS-a miotającego się miedzy prawem pisanym a interpretowanym, między oczekiwaniami rządzących, a tymi SKP władających, między . . .(…).
Ale sami wiecie, co tam będę Wam pisał . . .
Dziadek Piotra
—————————
By dP • Różne sprawy, nie zdiagnozujesz bez kawy 0