Skutki naszych błędów,
czyli . . .jak nie dostać obłędu.
Prawnik prawnikowi nierówny, oj nie!
A jaka w tym rola TDT . . . ?W sierpniu br. zapadł wyrok NSA nr II GSK 104/11. Całkiem niedawno.
Tym wyrokiem oddalono skargę kasacyjną i podtrzymano, jako słuszne, wszystkie wcześniejsze decyzje organów naszego Państwa o odebraniu UDS-owi uprawnień do wykonywania BT.
A było to tak, że któregoś pięknego dnia, podczas kontroli przeprowadzonej przez (działających z upoważnienia starosty z Białej Podlaskiej) przedstawicieli TDT (!) na SKP wjechał LAND ROVER RANGE ROVER. Kontrolujący stwierdzili, że BT przeprowadzono niezgodnie z zakresem i sposobem określonym w obowiązujących przepisach, gdyż UDS:
- Nie użył miernika nacisku na pedał hamulca,
- Nieprawidłowo sprawdził ciśnienie powietrza w ogumieniu po (?) badaniu hamulców,
- Nie sprawdził działania sygnału dźwiękowego,
- Nie sprawdził działania wycieraczek,
- Nie sprawdził działania spryskiwaczy,
- Nie sprawdził pasów bezpieczeństwa, w tym miejsca ich kotwiczenia,
- Nie sprawdził światłości świateł drogowych,
- Nie sprawdził funkcjonowania dodatkowego złącza elektrycznego pojazd – przyczepa,
- Nie użył dymomierza do pomiaru emisji zanieczyszczeń gazowych.
Jak widzicie, tych uchybień było . . ., nooo . . ., jakby to powiedzieć . . ., noooo trochę . . . . (?!)
NSA stwierdził, że czynności kontrolne zostały przeprowadzone przez służby podległe Dyrektorowi TDT, co przewiduje art. 83b ust. 3 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o RD. Zaś załączony protokół drobiazgowo opisuje fakty stwierdzone podczas kontroli. Protokół ten jest prawidłowym dowodem w sprawie.
A nasz Kolega tłumaczył się tym, że np.:
- nie udało mu się przeprowadzić kontroli świateł drogowych wobec jednoznacznego zakazu ze strony właściciela pojazdu skorygowania ustawienia świateł (?),
- a zakończenie BT bez obowiązkowego pomiaru emisji zanieczyszczeń gazowych nastąpiło z powodu awarii dymomierza (?!).
No, a potem odwoływał się od decyzji starosty do SKO w Białej Podlaskiej, a potem do WSA w Lublinie, a potem do NSA (kasacja), co oczywiście kosztowało czas + nerwy + stresss + jakiegoś tam grosika na prawnika.
A co zrobił obrońca naszego Kolegi – zapytacie?
Bo warto pamiętać o tym, o czym przypomniał każdemu obrońcy (i także nam) ten Sąd, a mianowicie, że cyt.:
…”Prawidłowe sformułowanie podstaw kasacyjnych polega na wskazaniu zarówno konkretnych przepisów prawa, które zostały naruszone, jak i na wskazaniu, na czym to naruszenie polegało. Opierając skargę kasacyjną na podstawie określonej w art.174 pkt 2 p.p.s.a. należy nadto wykazać istnienie potencjalnego wpływu wytkniętych naruszeń na wynik sprawy.
Dopełnienie tych wymogów jest konieczne, ponieważ wyznacza granice skargi kasacyjnej, którymi związany jest NS A (art. 183 § 1 p.p.s.a.). Związanie to sprawia, iż Sąd II instancji pozbawiony jest prawa do samodzielnego konkretyzowania zarzutów oraz stawiania hipotez w zakresie przepisu stanowiącego podstawę skargi kasacyjnej, jak i poszukiwania uzasadnienia dla przyjętej przez kasatora (skarżącego, składającego kasację) tezy, że doszło do jego naruszenia.”
Przenosząc te uwagi na rozpoznawaną skargę kasacyjną NSA stwierdza, że zarzuty postawione w oparciu o podstawę kasacyjną (…) zostały tak sformułowane, że nie sposób z nich cokolwiek, Cokolwiek odczytać ( no wiecie Państwo…!!!?).
A kto tę skargę napisał, kto? – zapytacie.
Więc odpowiadam: no, obrońca naszego Kolegi. To właśnie prawnik…(?) Wziął się za sprawę i zobaczcie, jak pomógł…. (?)
Bo Sąd stwierdził dalej, że wadliwość skargi kasacyjnej nie została usunięta nawet w jej uzasadnieniu (!). I jeszcze na koniec wymierzył jakby policzek temu – rzekomemu?- obrońcy pisząc o nim w uzasadnieniu cyt.: …”…
W tej skardze kasacyjnej zarzuty naruszenia przepisów kpa zdają się zmierzać do wykazania, iż to Sąd I instancji je naruszył poprzez zaniechanie przeprowadzenia postępowania dowodowego. Jest rzeczą niewymagającą głębszych wywodów, że w postępowaniu sądowoadministracyjnym sąd nie przeprowadza dowodu z opinii biegłego ani nie przesłuchuje świadków. Przepisy kpa nie są przepisami regulującymi postępowanie przed wojewódzkim sądem administracyjnym.”
Bo ten obrońca nie douczył się na zajęciach i pomylił sąd administracyjny z sądem karnym. Dlatego też NSA uznał stawiane w skardze kasacyjnej zarzuty za całkowicie nieusprawiedliwione.
Nasz Kolega już nie miał żadnych, Żadnych szans na obronę……
Dalej NSA jeszcze trochę powyśmiewał się z tego obrońcy i jego skargi kasacyjnej (darł łacha?) wskazując temu uczonemu (?) w prawie (?), że nie rozumie pojęcia „błędna wykładnia prawa”, po czym uznał, że decyzja o cofnięciu uprawnień była właściwa.
No cóż . . . . Pomyślałem, że może lepiej było nas zapytać, nim wybrało się prawnika? Bo, prawników mamy różnych, i już.
Ale, jeśli nas kontrolują jakieś instytucje, to czemu nie ich. Dlaczego nikt nie odebrał uprawnień temu prawnikowi z Bożej Łaski. Dlaczego oni nie mają „swojego TDT” do kontroli?
No i zastanawiam się tylko, w którym momencie nasz Kolega przegrał swoją sprawę? Czy w momencie wyboru tego właśnie prawnika na swojego obrońcę, czy też może nieco wcześniej?
A Wy co o tym myślicie?
Pyta i pozdrawia
Piotra Dziadzia
|
paź 12 2012
SKUTEK ?
czyli . . .jak nie dostać obłędu.
Prawnik prawnikowi nierówny, oj nie!
A jaka w tym rola TDT . . . ?W sierpniu br. zapadł wyrok NSA nr II GSK 104/11. Całkiem niedawno.
Tym wyrokiem oddalono skargę kasacyjną i podtrzymano, jako słuszne, wszystkie wcześniejsze decyzje organów naszego Państwa o odebraniu UDS-owi uprawnień do wykonywania BT.
A było to tak, że któregoś pięknego dnia, podczas kontroli przeprowadzonej przez (działających z upoważnienia starosty z Białej Podlaskiej) przedstawicieli TDT (!) na SKP wjechał LAND ROVER RANGE ROVER. Kontrolujący stwierdzili, że BT przeprowadzono niezgodnie z zakresem i sposobem określonym w obowiązujących przepisach, gdyż UDS:
Jak widzicie, tych uchybień było . . ., nooo . . ., jakby to powiedzieć . . ., noooo trochę . . . . (?!)
NSA stwierdził, że czynności kontrolne zostały przeprowadzone przez służby podległe Dyrektorowi TDT, co przewiduje art. 83b ust. 3 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o RD. Zaś załączony protokół drobiazgowo opisuje fakty stwierdzone podczas kontroli. Protokół ten jest prawidłowym dowodem w sprawie.
A nasz Kolega tłumaczył się tym, że np.:
No, a potem odwoływał się od decyzji starosty do SKO w Białej Podlaskiej, a potem do WSA w Lublinie, a potem do NSA (kasacja), co oczywiście kosztowało czas + nerwy + stresss + jakiegoś tam grosika na prawnika.
A co zrobił obrońca naszego Kolegi – zapytacie?
Bo warto pamiętać o tym, o czym przypomniał każdemu obrońcy (i także nam) ten Sąd, a mianowicie, że cyt.:
…”Prawidłowe sformułowanie podstaw kasacyjnych polega na wskazaniu zarówno konkretnych przepisów prawa, które zostały naruszone, jak i na wskazaniu, na czym to naruszenie polegało. Opierając skargę kasacyjną na podstawie określonej w art.174 pkt 2 p.p.s.a. należy nadto wykazać istnienie potencjalnego wpływu wytkniętych naruszeń na wynik sprawy.
Dopełnienie tych wymogów jest konieczne, ponieważ wyznacza granice skargi kasacyjnej, którymi związany jest NS A (art. 183 § 1 p.p.s.a.). Związanie to sprawia, iż Sąd II instancji pozbawiony jest prawa do samodzielnego konkretyzowania zarzutów oraz stawiania hipotez w zakresie przepisu stanowiącego podstawę skargi kasacyjnej, jak i poszukiwania uzasadnienia dla przyjętej przez kasatora (skarżącego, składającego kasację) tezy, że doszło do jego naruszenia.”
Przenosząc te uwagi na rozpoznawaną skargę kasacyjną NSA stwierdza, że zarzuty postawione w oparciu o podstawę kasacyjną (…) zostały tak sformułowane, że nie sposób z nich cokolwiek, Cokolwiek odczytać ( no wiecie Państwo…!!!?).
A kto tę skargę napisał, kto? – zapytacie.
Więc odpowiadam: no, obrońca naszego Kolegi. To właśnie prawnik…(?) Wziął się za sprawę i zobaczcie, jak pomógł…. (?)
Bo Sąd stwierdził dalej, że wadliwość skargi kasacyjnej nie została usunięta nawet w jej uzasadnieniu (!). I jeszcze na koniec wymierzył jakby policzek temu – rzekomemu?- obrońcy pisząc o nim w uzasadnieniu cyt.: …”…
W tej skardze kasacyjnej zarzuty naruszenia przepisów kpa zdają się zmierzać do wykazania, iż to Sąd I instancji je naruszył poprzez zaniechanie przeprowadzenia postępowania dowodowego. Jest rzeczą niewymagającą głębszych wywodów, że w postępowaniu sądowoadministracyjnym sąd nie przeprowadza dowodu z opinii biegłego ani nie przesłuchuje świadków. Przepisy kpa nie są przepisami regulującymi postępowanie przed wojewódzkim sądem administracyjnym.”
Bo ten obrońca nie douczył się na zajęciach i pomylił sąd administracyjny z sądem karnym. Dlatego też NSA uznał stawiane w skardze kasacyjnej zarzuty za całkowicie nieusprawiedliwione.
Nasz Kolega już nie miał żadnych, Żadnych szans na obronę……
Dalej NSA jeszcze trochę powyśmiewał się z tego obrońcy i jego skargi kasacyjnej (darł łacha?) wskazując temu uczonemu (?) w prawie (?), że nie rozumie pojęcia „błędna wykładnia prawa”, po czym uznał, że decyzja o cofnięciu uprawnień była właściwa.
No cóż . . . . Pomyślałem, że może lepiej było nas zapytać, nim wybrało się prawnika? Bo, prawników mamy różnych, i już.
Ale, jeśli nas kontrolują jakieś instytucje, to czemu nie ich. Dlaczego nikt nie odebrał uprawnień temu prawnikowi z Bożej Łaski. Dlaczego oni nie mają „swojego TDT” do kontroli?
No i zastanawiam się tylko, w którym momencie nasz Kolega przegrał swoją sprawę? Czy w momencie wyboru tego właśnie prawnika na swojego obrońcę, czy też może nieco wcześniej?
A Wy co o tym myślicie?
Pyta i pozdrawia
Piotra Dziadzia
By dP • DIAGNOSTA od PoRD • Tags: art. 84 ust. 3 PoRD, BRD, decyzje urzędnicze, diagnosta, motoryzacja, Prawo o Ruchu Drogowym (PoRD), rola starostwa, rola TDT, wyrok sądu